45. Zdana na łaskę pana

7.7K 183 81
                                    

~Raven~

- co masz na myśli mówiąc czas?- spytałam zdezorientowana nie wiedząc w jakim kontekście wypowiedział te słowa.

- po śmierci twojej matki.- zacisnęłam zęby, ponieważ nie lubiłam tego tematu. Ten spokój w jego głosie kiedy o niej wspominał budził we mnie mimowolny gniew, pomimo tego ze minęło już tyle lat.- zacząłem grać oraz pić. Karty to było coś co odrywało mnie od nieprzyjemnej rzeczywistości. W końcu zacząłem się zapożyczać, bo nie miałem już czego zastawiać. Nie zorientowałem się kiedy brałem pożyczkę od jednych, aby spłacić drugich. Wiem ze nie będę w stanie wypłacić się z tego do końca życia i ze zmarnowałem je tez tobie, ale musisz wiedzieć ze czegokolwiek bym nie zrobił, to bardzo cię kocham.- oświadczył kładąc dłoń na mojej.

Jestem wściekła. Wściekła na sama siebie ze nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Ta bezsilność jest gorsza niż świadomość ze to ja zostałam waluta do spłacenia jednej  z jego pieprzonych pożyczek.

- dlaczego mi nie powiedziałeś? Mogliśmy sprzedać dom i jakoś to spłacić.- odparłam z wyrzutem czując spływająca po policzku łzę. Szybko starałam ja ręka, starając się zamaskować łamiący się głos.

- nic już nie możemy zrobić Raven. Najważniejsze ze ty jesteś bezpieczna, skarbie.- odpowiedział a w jego błękitnych tęczówkach dostrzegłam ból.

- skąd możesz wiedzieć ze jestem z tym człowiekiem bezpieczna? Może on jest taki jak ty? Powierzyłeś mnie komuś o kim nie masz najmniejszego pojęcia. Sprzedałeś za swoje długi, jak bym była rzeczą. Poczułam się jak nic niewarty śmieć, a ten twój koleżka pewnie nie jest lepszy. - warknęłam wyprowadzona z równowagi. On nie ma pojęcia co to znaczy zapewnienie komuś bezpieczeństwa.- w końcu się mu znudzę i odda mnie do jakiegoś burdelu jako dziwkę, a ty nawet nie będziesz miał o tym pojęcia.- wymamrotałam już ciszej wiedząc ze nie mam szans.

Nie pomogę tacie nawet gdybym tego chciała. Aktualnie jestem zdana na łaskę Nikolaja. Człowieka bez serca, który kupił mnie w zamian za spłatę długów. Człowieka do którego od niedawna należę.

- to się nigdy nie stanie, Raven. On obiecał ze się tobą zajmie.- wymamrotał łagodnym tonem, który miał mnie utwierdzić w zawartej przez nich umówię. Umowie, która nic jak dla mnie nie znaczyła.

- ile są warte słowa, kogoś takiego? - zapytałam w tym samym monecie, w którym drzwi się otworzyły, a w nich pojawił się nie kto inny jak pan i władca tego syfu.

- koniec pogaduszek, Miller i tak dałem wam więcej niż piec minut.- rzekł Nikolaj bez emocji. Jego oczy w dalszym ciągu nie wyrażały niczego poza obojętnością. Nie potrafię wywnioskować z nich niczego.

- wiem, dziękuje.- wymamrotał tata wstając z krzesła i podchodząc do mnie.- kocham cię, maluchu. Trzymaj się.- odparł zagrywając troskliwego tatusia.

Momentalnie wstałam i popatrzyłam pomiędzy tymi dwoma próbując doszukać się sensu całej sytuacji. Bez pomyślunku podniosłam rękę i z całej siły przywaliłam mojemu ojcu z liścia. Dopiero kiedy to zrobiłam domyśliłam ze uderzyłam własnego ojca.

Jego dłoń uniosła się z zamiarem spoliczkowania mnie. Zamknęłam oczy przygotowana na cios, który jednak nie nastąpił.

- spróbuj podnieść na nią rękę, a utnę ci ją przy samej dupie Miller, a teraz wypierdalaj.- warknął Nikolaj zaciskając długie palce na jego nadgarstku.

Ojciec nic nie odpowiedział, tylko spuścił wzrok i ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się jednak i dodał:

- przepraszam ze nie potrafię cię od niego uwolnić i skazuje cię na jego łaskę.- wymamrotał łapiąc na klamkę, nie oczekując odpowiedzi, która i tak uzyskał.

- to on uwolnił mnie od ciebie...- wyszeptałam na co on tylko mocniej zacisnął dłoń na klamce.

Nie odpowiedział już, tylko w milczeniu opuścił gabinet , kończąc to niewygodne spotkanie.

- skoro już zlot rodzinny się zakończył to pora na kolacje, która zjesz ze mną, Raven.- odparł jakby nic się właśnie nie stało.

Popatrzyłam na niego nie wierząc w to ze ten człowiek naprawdę może mieć w sobie tyle jadu. Nie wystarczy mu ze ojciec zgrywał nadętego dupka, i musi mnie jeszcze dobić.

- jesteś takim kutasem, Razanow.- rzekłam kręcąc głowa.

On tylko podszedł do mnie na co się cofnęłam i natrafiłam na biurko. Mężczyzna oparł swoje ręce po obu stronach drewna, uniemożliwiając mi tym jakakolwiek ucieczkę.

- powtórz to.- zażądał patrząc mi w oczy.

W środku czuje strach, ale nie dam mu tej chorej satysfakcji i nie ulegnę. Nie zapomnę się już ponownie.

- słyszałeś, jesteś kutasem, największym jakiego kiedykolwiek widziałam.- odparłam nie odrywając wzrok od jego chłodnych tęczówek.

- to dobrze, chociaż wiem ze twoja skala porównawcza, ogranicza się tylko do mnie, skarbie.- wymamrotał i przez chwile miałam wrażenie ze kącik jego ust się unosi w nikłym uśmiechu, ale to tylko złudne wrażenie.

- patrząc na towarzystwo w jakim się obracasz to obstawiam ze ty możesz sobie porównywać do woli.- odpowiedziałam zaczepnie.

Wiem ze go prowokuje, ale niewiadomo czemu daje mi to satysfakcję.

- widzę ze nadal zgrywasz odważna. Zobaczysz skarbie prędzej czy później w pełni mi ulegniesz.- zapewnił a mnie zamurowało.

Czy to ten sam mężczyzna, który brał ze mną ślub pare tygodni temu? Nie poznaje go od niedawna.

- co się z tobą dzieje, Nikolaj?- spytałam mając już serdecznie dosyć jego humorków.

Nie odpowiedział tylko odsunął się ode mnie i ruszył w stronę drzwi. Zaraz go chyba rozszarpię.

- mówię coś do ciebie!- krzyknęłam, aby jakiś do niego dotrzeć.- może łaskawie mi odpowiesz?- spytałam stanowczo na co ten stanął w miejscu.

Odwrócił się w moja stronę i przez chwile zmarłam. Po plecach przeszedł mi dreszcz kiedy dostrzegłam to spojrzenie...

~Nikolaj~

Nie dość ze ten jej dupowaty ojczulek się tu pojawił to ona jeszcze ma czelność na mnie krzyczeć.

- uwierz mi ze nie chcesz, abym coś teraz mówił.- ostrzegłem robiąc kilka powolnych kroków w jej stronę.

Zauważyłem to przestraszone spojrzenie i w tym komencie wiedziałem ze powinnienem dać jej spokój, ale nie. Tym razem powinna dostać karę za swoje zachowanie. Za to jak mnie nie szanuje.

- od wielu dni nic nie mówisz,wiec może tym razem mi odpowiesz.- rzekła cicho, przez co wyczułem jej strach. Zdradzał ja drżący głos i przyspieszony oddech.

- oczekuje od ciebie szacunku, Raven.- oznajmiłem spokojnie ignorując jej prośby.

- nie dostaniesz ode mnie szacunku przez fakt ze nie działa to w dwie strony.- odparła w dalszym czasie ciągnąć te dyskusje.

Mam dość tych jej odzywek i tego ze uważa się za nietykalna. Prawda jest taka ze gdybym chciał mógłbym zrobić z nią co tylko chce.

- posłuchaj mnie teraz uważnie, jeżeli jeszcze raz nie odezwiesz się do mnie nie okazując szacunku, to obiecuje ci ze w końcu się doigrasz.- ostrzegłem widząc jak jej źrenice się powiększają.

- co mi zrobisz?- spytała nadal mając nadzieje na to ze uda jej się wyjść z tego wygraną. Przykro mi skarbie, ale to ja tu rozdaje karty.

- najpierw odwrócę cię tyłem i przełożę przez to biurko.- wskazałem na drewno, na którym się opierała.- potem zsunę z ciebie te spodnie, bo mam do tego cholerne prawo. Na koniec mocno cię zerżnę. Możesz mi wierzyć ze po tak długim i mocnym pieprzeniu nie będziesz w stanie ustać normalnie na nogach.- oznajmiłem czując mimowolne podniecenie na myśl ze naprawdę mógłbym to zrobić.

Nie odpowiedziała, ale wiem ze przetrawia w swojej głowie moje słowa.

Ja tylko wyprostowałem się i spojrzałem na nią mówiąc jak gdyby nigdy nic:

- a teraz zapraszam na kolacje...

My Darling Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz