~Nikolaj~
Od tak dawna chciałem się do niej zbliżyć i mam nadzieje ze teraz mi się to uda. Od początku naszej pokręconej znajomosci pragnąłem, aby była moja. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko jednego, ale wszystko w swoim czasie.
-... możesz pocałować pannę młoda.- tylko to zdanie dotarło do mnie przez całą zbędna formułkę Raven.
Byłem pochłonięty wpatrywaniem się w te cudowne oczy, które teraz oficjalnie należą do mnie.
Nie byłem w stanie odczytać z jej tęczówek czegoś, co mogłoby świadczyć o tym, abym tego nie robił.
Chwile później moje usta były przytknięte do miękkich warg Raven.Przez moment pocałunek był delikatny, lecz w mniej niż sekundę, go pogłębiłem. Wtargnąłem do środka zdając sobie sprawę ze patrzy na nas tłum ludzi. Szczerze? Mam to w dupie, bo wiem ze nikt z zebranych nie odważy się zwrócić mi uwagi, nawet ten naburmuszony księżulek.
Raven oddaje pocałunek z taka sama pasja, przez co wiem ze w tej chwili powinienem się opanować, dopóki jeszcze mogę.
Delikatnie odsunąłem się od niej, nie zabierając dłoni z jej policzka i talii. Spojrzała mi w oczy i nie wiem czemu, ale dostrzegłem w nich ulgę. Może jest zadowolona ze ma to już za sobą? Możliwe, ale powinna zdawać sobie sprawę, co ma jeszcze przed sobą, kiedy dojedziemy do domu.
Do tego niestety jeszcze długa droga. Najpierw ta cała naciągnięta impreza w domu u mojego znajomego, Morgana. Dobrowolnie zaproponował mi zajęcie się całym tym ślubnym szajsem i przyjęcie nas oraz wszystkich gości. Na początku nie byłem pewien czy na pewno dobrze robię, ale potem uświadomiłem sobie ze ten o to człowiek to mężczyzna stworzony do tego typu interesów. Co prawda kobiety traktuje gorzej niż swoich ludzi, ale pomysł o zorganizowaniu wesela przypadł mi do gustu.
Po chwili na sali rozległy się oklaski i dopiero wtedy odwróciłem głowę w stronę gości.
Zauważyłem ze twarz Raven pokryła się rumieńcem i trochę się speszyła. W sumie nie ma się czego wstydzić prawdopodobnie nigdy nie spotka nikogo z tych ludzi.
Wziąłem ją za rękę i poprowadziłem do wyjścia z kościoła. Mijaliśmy tłumy osób, w oczach kobiet widziałem zazdrość a wzrok mężczyzn utkwiony był w mojej żonie. Nie podobają mi się te spojrzenia. Najlepiej ubrałabym ja w najpiękniejsza i najdroższa suknie jaka bym znalazł, a do tego worek na głowę.
- proszę cię udawaj choć raz potulna żonę i bądź grzeczna.- poprosiłem gdy wisieliśmy do samochodu.
- co dostanę w zamian?- spytała prowokująco patrząc z uśmiechem w przednia szybę.
Mam wrażenie ze ma dzika satysfakcję z denerwowania mnie. Nie tym razem kochanie.
- Raven.- warknąłem pod nosem wbijając wzrok w drogę.
- dobrze.- pochyliła się w moja stronę zniżając głos.- ale mam nadzieje ze za moje bycie grzeczna żonką, dostanę nagrodę.- zaśmiała się cicho przy moim uchu i odsunęła się.
Chciałbym, aby została tak blisko mnie przez cały dzień. Gdyby poprosiła zapewne odwołałbym ten cały cyrk. Wszystko bym kurwa dla niej zrobił, nawet zabił co wbrew pozorom nie przychodzi mi z łatwością. Każdy przykładając komuś lufę do skroni, zdaje sobie sprawę ze będzie miał krew na rękach. Ale każdy tez kto wchodzi do tego świata musi zdawać sobie sprawę z konsekwencji. Nikt ni9e jest niewinny, nawet jeśli taki jest, to ten świat go zmieni. Stworzy z niego potwora, którego każdego dnia będzie musiał oglądać w lustrze.
- unikniesz kary.- wymamrotałem przez co jej oczy się powiększyły.- może dodałem pod nosem co usłyszała, przez co całe jej rozbawienie zniknęło.- potargujemy się i to w domu.- zapewniłem na co tylko pokiwała zdenerwowana głowa.
Dojechaliśmy pod ogromna rezydencje, która nie robi już na mnie wrażenia. Nie tak łatwo mnie już czymś zachwycić. Sięgnąłem dna i doszedłem na sam szczyt. Malo mnie już ruszy. Ten świat wziął ode mnie wszytko, ale także dzięki niemu to wszystko mam.
- witaj Nikolaj.- przywitał mnie Morgan wystawiając dłoń, która podałem.
Spojrzałem na jego żonę, której wzrok był utkwiony w podłodze. Ten mężczyzna jest tyranem wobec kobiet. Tutaj zasady obejmują każda kobietę. Nowo narodzona córka równa się idealnej inwestycji.
- to moja żona.- przedstawiłem Raven na co ona wystawiła rękę na przywitanie.
Muszę ja nauczyć ze tutaj kobiety nie wykonują jakichkolwiek takich gestów oraz ze nie maja prawa głosu. Już widzę jej zadowolenie.
Ze zdumieniem odwzajemnił gest i porozumiewawczo na mnie spojrzał. Wiem ze gdy zostaniemy sami udzieli mi złotych rad na temat wychowania swojej żony. Może wsadzić je sobie w dupę.
***
Cała impreza przebiegła dosyć dobrze. Teraz wszyscy się już rozchodzą. Jest dosyć wcześnie, ale mi taka szybka eksmisja jest na rękę. Czym szybciej oni opuszcza ten dom, tym szybciej przywlokę Raven do sypialni i wezmę to co należy do mnie.
- Posłuchaj Razanow, nie podoba mi się wyrachowanie twojej żony. Jeśli nie umiesz jej odpowiednio wychować, mogę ja nauczyć posłuszeństwa. Daj mi dwa tygodnie i ta mała będzie chodzić jak jej zagrasz.- zapewnił po raz kolejny Morgan przez co mam ochotę wypruć mu flaki.
- nie chce być niewdzięczny, ale chyba zapominasz się do kogo mówisz.- zagroziłem na co ten w końcu z łaski swojej się zamknął.
Całe wesele spędziłem u boku mojej pięknej żony nie spuszczając jej z oka na krok.
- jak tam kochanie?- spytałem obejmując ja od tylu. Czuje ze się spięła, lecz mnie nie odepchnęła a to już coś.
- nie przeginaj Razanow.- wymamrotała dalej uśmiechając się w kierunku gości.
Podjęła grę co mi się podoba. Niech przynajmniej raz zrobi to co każe, bo nie mam zamiaru wysłuchiwać setnego kazania z ust gospodarza.
- wracamy?- spytałem przy jej uchu.
Widzę ze jest zmęczona, ale ten wieczór tak się nie skończy i ja już o to zadbam.
- tak tylko...
- szefie musi boss ze mną jechać, bardzo pilna sprawa.- stwierdził ledwo co łapiąc powietrze Matt.- mamy kogoś, kogo szef musi zobaczyć osobiście.
W tym momencie zdaje sobie sprawę ze ten wieczór zamiast upojna nocą zakończy się egzekucja...
***
To by było na tyle w tym tygodniu. Dobrnęliśmy do czterdziestego rozdziału, nawet nie zauważyłam kiedy😊
Zapraszam na następny we wtorek i życzę miłej niedzieli😉
Gwiazdki i komentarze jak zwykle mile widziane😇
CZYTASZ
My Darling
RomanceJej płacz, śmiech i współczucie zaczęły być dla mnie czymś więcej niż tylko jedną z jej emocji... Wiem że to popieprzone, ale zacząłem czerpać satysfakcję z jej strachu i nadziei, a przede wszystkim, z tego że teraz to ja byłem panem jej losu... Ksi...