~Raven~
Co ja sobie myślałam? Czemu zachowywałam się jak nieodpowiedzialna nastolatka zapatrzona w jakiegoś dupka? Kiedyś obiecałam sobie ze nikt nie zawróci mi tak w głowie, abym zapomniała co może się stać potem.
A teraz ponoszę tego konsekwencje.
Stoję w łazience Nikolaja i odliczam minuty, aby sprawdzić wyniki testu. Oby tylko nie stało się to, czego tak bardzo nie chce. Jeśli będę w ciąży, to przysięgam ze zgotuje temu narcystycznemu i zapatrzonemu w siebie dupkowi, kłótnie jego życia.
Chyba dziesięć minut już minęło. Nadszedł czas, w którym całe powietrze, którym oddychałam zatrzymało się w moich płucach. Na moment straciłam kontakt z rzeczywistością. Spojrzałam na test i dostrzegłam, dwie kreski.
O. Mój. Boże.
Jestem w ciąży! To się nie dzieje naprawdę, pewnie ten test jest zepsuty, albo coś. Będę musiała ogarnąć jakoś drugi.
- Raven co ty tam do cholery robisz tak długo?- spytał zza drzwi Nikolaj waląc w nie.
Złapałam za klamkę i wzięłam głęboki oddech. Powtarzałam sobie w duchu ze w końcu i tak będę musiała je otworzyć.
W końcu się do tego zmusiłam i otworzyłam pewnie te przeklęte drzwi. Przede mną stanął sam zniecierpliwiony Nikolaj, z rękoma złożonymi na twarzy.
- i co?- spytał patrząc za mną idąca w stronę łóżka.
-Musimy kupić nowy, ten jest zepsuty.- odparłam wymijająco go.
- jak to nowy? Raven, pokaż ten test, jesteś w ciąży?- zapytał skłócając przy mnie kiedy usiadłam już na brzegu łóżka.
- wyszedł zły wynik, nie mogę być w ciąży do cholery.- wymamrotałam a dla niego wszystko stało się już jasne.
Na moment dostrzegłam na jego twarzy strach, a potem coś w rodzaju zadowolenia. On jest zadowolony z tego co zrobił? Z tego co zostanie nam obojgu do końca życia?
- będę miał dziecko.- powiedział pod nosem, a mnie przysięgam chuj strzelił na miejscu.
- nie, nie będziesz, bo ja nie chce tego dziecka.- odpowiedziałam zgodnie z prawda. Za dwa tygodnie kończę dwadzieścia lat i nie mam zamiaru w tym wieku być matka.
- myślisz ze twoje ja nie chce tego dziecka coś tu zdziała? Otóż cię powiadomię ze nie. Jesteś moja żona i jako moja żona masz wypełniać swoje obowiązki, do którzy należy macierzyństwo. - na tym fragmencie jego wypowiedzi mój mózg skupił się najbardziej.
Uprzedmiotowił mnie jakbym nic dla niego nie znaczyła. Czy naprawdę każdy facet sądzi ze miejsce kobiety jest w kuchni? Jeśli tak to od razu wyjaśnię temu dupkowi ze tak nie jest.
- posłuchaj mnie dupku, może z innymi swoimi panienkami ulatywały ci takie teksty na sucho, ale uwierz mi ze tym razem tak nie będzie. Nie jestem jebana maszyna do rodzenia ci dzieci. Poza tym gdybys był chodź trochę mądry wziąłbyś pod uwagę ze w małżeństwie obie strony maja prawa a jedynym obowiązkiem jest nie zdradzać, czego i tak prawdopodobnie nie dotrzymujesz.- krzyknęłam wymierzając w niego palec.
- posłuchaj mnie gówniaro, jeśli sądzisz ze będziesz teraz zgrywać wielka panią Miller i rozstawiać wszystkich po katach to cię rozczaruje. Urodzisz to dziecko, chodź bym miał wyciągać je z twojego martwego ciała, czy to zrozumiałe? - zapytał, kiedy jego żyłka na szyi zaczęła pulsować.
Na język przyszło mi tylko jedno...
- czyli to co jest a przynajmniej było dotychczas między nami nic dla ciebie nie znaczyło? - spytałam czując łzy pod powiekami. Bałam się tej odpowiedzi, bo Nikolaj, chociaż jest samolubnym sukinsynem, jest także jedynym stałym punktem w moim życiu.
- co było niby pomiędzy nami? No co? Poza tym ze się pieprzyliśmy to nic szczególnego. - odparł stanowczo, jakby był w stu procentach pewien swoich słów.
Nastała chwila ciszy, po której chyba zdał sobie sprawę co miałam na myśli.
- a wiec tak to wyglada.- podszedł do drzwi i złapał powoli za klamkę.- jeśli sądzisz ze kiedykolwiek mógłbym poczuć do ciebie coś więcej, niż pożądanie to wyprowadzę cię z błędu. Jesteś tylko kobieta, zwykła osoba jakich jest wiele w moim życiu i niczym się od nich nie różnisz. -rzekł chcąc wyjść ale moje słowa zatrzymały go w progu.
- wiec dlaczego, skoro nic dla ciebie nie znaczę nie dasz mi odejść?- zapytałam kiedy spod powiek wypłynęły dwie łzy.
- wychodzę, Ivan z tobą zostaje.- rzucił i wyszedł w zabójczym tempie.
~Nikolaj~
Co ja kurwa najlepszego narobiłem?
Blać!
Najgorsze jest to ze prawda mija się całkowicie z moimi słowami. Zależy mi na niej ,ale wiem co się dzieje kiedy facetowi zaczyna zależeć.
Traci głowę.
A ja nie zamierzam jej stracić, poza tym w tym świecie nie ufasz nawet sobie a co dopiero komuś. Każdy może wbić ci nóż w plecy, nie zważając kim dla niego jesteś rodzina, przyjacielem czy nieznajomym. I tak w końcu to się stanie.
- co się stało szefie?- spytał Ivan wchodząc na korytarz gdzie właśnie zmierzałem w stronę drzwi.
- nic kurwa, Ivan. Nic się nie stało, po prostu jak zwykle zjebałem.- wymamrotałem pod nosem.
Nie odpowiedział na to co powiedziałem. Może i lepiej, bo nie jest to dobry moment na rozmowę. Muszę zostać sam, albo najlepiej jechać do Antona i rozwalić pare łbów. Tak to definitywnie by mnie uspokoiło.
Jak chciałem tak zrobiłem. Wsiadłem w samochód i pojechałem do brata w nadziei ze ma dla mnie jakaś robotę.
- Anton? - spytałem otwierając drzwi do jego domu swoim kluczem. Tak mam swój klucz.- Anton, jesteś tutaj?- zawołałem po raz drugi, ale nic oprócz echa mi nie odpowiedziało.
Instynktownie wyciągnąłem broń, ze spodni i powoli ruszyłem w stronę kuchni.
Po chwili mój brat wyłonił się zza korytarza ze szczoteczka do zębów w buzi.
- co się dzieje Nikolaj, jest rano.- rzucił patrząc na zegarek wracając do łazienki na dole i wypluwając pastę.
- mam problem...
- daj mi zgadnąć, chodzi o Raven, a wiec słucham.- odparł stojąc w drzwiach od łazienki czekając aż coś powiem.
Tylko problem polegał na tym ze ja sam nie wiedziałem od czego zacząć.
- chodzi o to ze... - zaciąłem się, bo nie wiedziałem jak zareaguje mój brat. Teoretycznie nie powinien być zły, przez to ze jego panna jest w ósmym miesiącu ciąży i ja go za to nie oceniałem, ale tutaj sprawa ma się inaczej.
- no a wiec?- spytał ponownie brat.
- blać, Raven jest w ciąży.- wyrzuciłem z siebie nie patrząc ja jego reakcje.
- no bez jaj...
CZYTASZ
My Darling
RomanceJej płacz, śmiech i współczucie zaczęły być dla mnie czymś więcej niż tylko jedną z jej emocji... Wiem że to popieprzone, ale zacząłem czerpać satysfakcję z jej strachu i nadziei, a przede wszystkim, z tego że teraz to ja byłem panem jej losu... Ksi...