~Nikolaj~
Zająłem miejsce obok niej przytulając jej plecy do swojej klatki piersiowej.
- nigdy cię nie zostawię.- odpowiedziałem.
To prawda. Ona pozostanie już ze mną, czy tego chce czy nie. Dopiero teraz sobie uświadomiłem ze zależy mi na niej na tyle bardzo, aby martwić się o nią bardziej niż bym chciał.
- obiecałaś skarbie ze jak zadzwonisz to zjesz coś.- oznajmiłem.- pójdziemy na dół i coś zjesz, dobrze?- spytałem, choć wiedziałem ze i tak nawet jeśli by zaprzeczyła poszlibyśmy tam.
Pokręciła głowa na znak zgody. No cóż przynajmniej nie będę musiał sprawdzać jak zanosi się ja siła po schodach.
Kiedy znaleźliśmy się przy stole posadziłem ja ponownie na swoich kolanach i zacząłem karmić. Nie płakała już, ale oczy i policzki w dalszym ciągu ma czerwone.
- nie musisz mnie karmić, dałabym radę sama.- odparła z udawaną złością.
- nie muszę, ale chce, wiec...
- tak, tak wiem, jeśli pan Nikolaj Razanow czegoś chce to za wszelka cenę to dostanie.- przerwała mi i przekręciła oczami.
- ostrzegałem, abyś nie przekręcała na mnie oczami skarbie.- wyszeptałem wprost do jej ucha.
- ja...- chyba chciała coś powiedzieć, ale nie jest w stanie wydusić z siebie, chociażby jednego słowa? Aż tak mocno na nią działam?
- oj maleńka, grabisz sobie coraz...- zacząłem, ale jak zwykle coś musiało mnie zatrzymać.
Jest to Ivan wpadający jak zwykle bez uprzedzenia.
- przepraszam boss ze przeszkadzam.- spojrzał zmieszany na nasza dwójkę.- ale musi boss na chwile przyjść.- dodał.
Nie mam czasu zastanawiać się dlaczego mój człowiek w takim momencie zmusił mnie do wyjścia. Najważniejsze jest to co się do cholery stało. Ivan choć czasem jest wkurwiający i znajduje się w złym miejscu o złym czasie to prawie zawsze wie jak zachować się w danych sytuacjach. Dlatego właśnie u mnie pracuje; dostosowuje się do wszystkich warunków.
-co się stało Ivan?- pytam mężczyznę kiedy znajdujemy się już w korytarzu.
- pan Rodion jest już w gabinecie. Nie myślałem ze tak szybko się zjawi.- odparł.
- blać, zaraz tam będę.- odpowiedziałem nie mając czasu, aby gniewać się na pracownika za nie powiadomienie mnie o tym wcześniej.
W biegu go gabinetu ubrałem się w miarę przyzwoicie.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do pokoju z poważna mina. Lepiej nie okazywać emocji, nawet tych pozytywnych.
- dzień dobry, Rodion.- przywitałem się i podałem rękę.
- Witaj Razanow.- uścisnął mi dłoń, po czym ponownie zajął swoje miejsce.
Podążyłem w jego ślady i usiadłem za biurkiem.
- a więc, podpisujesz czy nie do cholery?- spytałem kiedy po raz tysięczny zapytał się mnie o jakaś nieważna głupotę.
Wiem ze chce być pewny tego co właśnie podpisuje, ale kurwa, ile można?
- już, juz.- oznajmił i w końcu przyłożył ten przeklęty długopis do umowy, na której znalazł się długo wyczekiwany druczek.
- w końcu.- wymamrotałem pod nosem oddychając z ulga.
Nie lubię niezdecydowanych ludzi. Najlepiej jak są szczerzy i pewni swego, wtedy wszystko pięknie i gładko się układa.
- słyszałem ze ktoś tu z tobą pomieszkuje, Razanow.- odezwał się, kiedy akurat miałem nadzieje ze to koniec pogaduszek na dziś.
Jebany sukinsyn dobrze wie ze mam dziewczynę. Valentin go o tym powiadomił. Dlatego sam nie przyszedł. Woli, aby inni ludzie odwalali za niego brudna robotę.
- tak.- wybełkotałem, wiedząc do czego zmierza.
- czy to córcia Millera? Słyszałem ze u ciebie jest. Poza tym wiesz jak to jest, wieści u nas rozchodzą się szybciej, niż jesteś w stanie je zatrzymać.- oznajmił, mając racje.
Niektóre rzeczy możesz zachować w tajemnicy, ale inne bardzo szybko wyjdą na światło dzienne.
- możliwe. Skończyłeś już to przesłuchanie?- spytałem z wyczuwalna irytacja w głosie.
Najchętniej bym go stad wyrzucił, ale nie mogę. Jest jednym z ludzi Valentina, a ich się nie wyrzuca.
- spokojnie, Razanow, chciałbym ja tylko poznać.- odpowiedział unosząc ręce w akcie poddania.
Po moim trupie ty pojebany skurwysynie.
- nie ma takiej opcji, Rodion, nawet o tym nie myśl, do cholery.- ostrzegłem podniesionym głosem.
Dobrze, niech ten przeklęty durak wie ze ze mną tez się nie zadziera.
- spokojnie to była tylko luźna propozycja, ale skoro tak. Choć i tak obaj wiemy ze niedługo z chęcią ja poznam.- wymamrotał, czym trochę mnie zdziwił.
O czym ten szaleniec gada? Nie wiem, ale za jego słowami nie czai się nic dobrego.
- co ty pierdolisz, do kurwy nędzy?- spytałem nie próbując ukryć wkurwienia, bo, kurwa, dziewczyna jest moja.
- muszę już iść, miło się gadało.- powiedział ignorując moje pytanie.
Odprowadziłem go do drzwi, mając nadzieje ze już nic gorszego nie może mi się dzisiaj przytrafić. Otóż, nic bardziej mylnego...
CZYTASZ
My Darling
RomansJej płacz, śmiech i współczucie zaczęły być dla mnie czymś więcej niż tylko jedną z jej emocji... Wiem że to popieprzone, ale zacząłem czerpać satysfakcję z jej strachu i nadziei, a przede wszystkim, z tego że teraz to ja byłem panem jej losu... Ksi...