Obudziłem się, wcześnie, zbyt wcześnie. Spojrzałem na zegarek 4:56. No to super, za dwie godziny muszę pojechać do Antona pomóc mu z załadunkiem. To będzie długi dzień.
Chwila coś mi się tu nie zgadza. Jestem ja, łóżko, mój pokój, ale nie ma dziewczyny. Blać, Raven zniknęła.
Zerwałem się na równe nogi i szybko w biegu założyłem spodnie. Kurwa, jeśli ona uciekła to mam przejebane. Oby nikt jej nie znalazł, bo może się to źle skończyć. Ta dziewczyna jest warta więcej niż kiedykolwiek widziała na oczy. Zachciało się jej tatusiowi rozrywki, to ma. Naprawdę zajebista zabawa.
- Raven, kurwa, to nie jest śmieszne!- krzyczałem i biegałem po domu jak głupi. Po chwili usłyszałem jak okno w łazience na górze zostaje wybite. Zapomniałem wspomnieć, że wymontowałem wszystkie klamki, kiedy ją tu przyprowadziłem.
Wbiegłem na górę najszybciej jak mogłem, prawie gubiąc nogi po drodze. Kiedy prawie wyrywając drzwi z zawiasów, wpadłem do pokoju, dziewczyna miała już jedną nogę za oknem.
- ja pierdole, co ty odpierdalasz, Raven?- krzyknąłem na co ona spojrzała na mnie przestraszonym spojrzeniem.- właź tu do kurwy nędzy.- zrobiłem krok w jej stronę, który przyniósł opłakane konsekwencje.
Dziewczyna przechyliła się trochę w lewo przez co wypadła z okna. Nie zdążyłem jej złapać, przez co, szczęście w nieszczęściu, wpadła w krzaki. Dobrze że jesteśmy na pierwszym piętrze przez co upadek nie jest z dużej wysokości.
Chwilę po tym usłyszałem krzyk dziewczyny od razu zbiegłem na dół. Będąc już przy niej, jak jakiś idiota rzuciłem się w jej stronę.
-kurwa coś ty sobie, do cholery myślała co?- krzyczę na nią, bo jestem cholernie zły na tego.
-ja... przepraszam...- jąkała się przez łzy.
- Job twoja mać.- wymamrotałem i wziąłem ją na ręce. Ku mojemu zdziwieniu zarzuciła mi ręce na szyje i mocno trzymała. W sumie czemu mnie to dziwi, nie chcę dostać kary, ot co. Na razie najważniejsze jest to, aby nic jej się nie stało. Co ją tak nagle naszło na uciekanie?
- gdzie cie boli?- spytałem kładąc ją na kanapie.
-noga, ale tak chyba jest nawet okej.- odpowiedziała uciekając ode mnie wzrokiem. Coś musiało się stać, że naszło ją na wyskoki.
-dlaczego to zrobiłaś?- spytałem unosząc jej podbródek tak, aby na mnie spojrzała.
W jej oczach dostrzegłem wstyd, ale też coś jeszcze co wskazywałoby na skruchę. Ta dziewczyna i skrucha? Chyba to sobie wmawiam, ale, cholera, widzę to w tym pięknych błękitnych tęczówkach.
- nie zostanę tu na zawsze.- odparła.
To brzmi jak słowa wyrwane z kontekstu. Dlaczego mówi mi to teraz?
- co masz na myśli?- spytałem zgodnie z prawdą. Nie mam, kurwa pojęcia o czym ta kobieta gada.
- wczoraj tak powiedziałeś, pamiętasz? Przyszedłeś pijany i zacząłeś gadać jakieś bzdury na temat tego że zostanę tu już na zawsze. Przestraszyłam się no i sam widzisz do czego mnie doprowadziło to przerażenie.-rzekła, a ja nie mam zielonego pojęcia jak mam na to odpowiedzieć.
Okłamywać ją dalej czy powiedzieć jej prawdę, która może zburzyć jej cudownie poukładany świat? Pierdole to, kiedyś w końcu musi dowiedzieć się prawdy.
-mówiłem prawdę.- wymamrotałem. Wiem że źle zrobiłem okłamując ją, ale co innego powinienem zrobić? Czasu nie cofnę, mogę się tylko pogodzić z konsekwencjami.
-co? Co ty mówisz?- pytała z dezorientacją, ale to nie jest jeszcze koniec złych informacji...
CZYTASZ
My Darling
RomanceJej płacz, śmiech i współczucie zaczęły być dla mnie czymś więcej niż tylko jedną z jej emocji... Wiem że to popieprzone, ale zacząłem czerpać satysfakcję z jej strachu i nadziei, a przede wszystkim, z tego że teraz to ja byłem panem jej losu... Ksi...