~Raven~
Wszedł i zamknął za sobą sporych rozmiarów drzwi. Z tego co się dowiedziałam to ten cały szef. Nie wiem dlaczego tu jestem, ale mam nadzieje ze za chwile się dowiem.-gdzie ja jestem?- zapytałam patrząc w jego zielone tęczówki.
-czemu twoje pytanie w ogóle mnie nie dziwi?- zapytał, przekręcając oczami i wzdychając.
Na ogół wyglądał normalnie, zwykły facet, tyle że przystojny i napewno starszy ode mnie.
Nawet nie zauważyłam kiedy materac obok mnie ugiął się a mężczyzna znalazł się blisko mnie. Za blisko, zdecydowanie.
Odsunęłam się jak najdalej od niego. Moja reakcja wzbudziła w nim tylko lekki śmiech i mam wrażenie ze jeszcze bardziej pobudziła go do działania.-nie uciekaj mała- odezwał się lustrując mnie wzrokiem.
-czemu mnie porwałeś?- zapytałam, czując łzy pod powiekami.
Nie, nie będę płakać, nie przy nim. Nie okaże słabości.
-myślisz ze tak po prostu jadę sobie samochodem patrzę się na kogoś i myślę
„Hmm... może by tu ją porwać?".- odpowiedział.Wyglądał jakby czekał na moja reakcje, odpowiedź cokolwiek. Ale nic nie przychodziło, żadna złota myśl, dosłownie nic.
- naprawdę nie ogarniasz?- zapytał z lekkim zdziwieniem- a podobno córki mafiozów są takie bystre- wymamrotał pod nosem.
- co?- spytałam z dezorientacja.
- naprawdę nic nie wiesz?- spytał, nie oczekując chyba ode mnie odpowiedzi, bo ciągnął dalej.- tatuś najwyraźniej nic ci nie powiedział.
Wtedy wszystko mniej więcej zaczęło mi się układać w głowie. Tata, mafia, porwanie. Dobrze wiedziałam, ze nie jest zwykłym facetem po pięćdziesiątce, który wraca po pracy bezpiecznie do domu, siada na kanapie i ogląda telewizje.
- to przez niego.- powiedziałam do siebie.- to jego wina ze tu jestem, prawda?
- w końcu zaczynasz łapać- rzucił.
- co się stało? Czy z nim wszystko w porządku?- pytałam gorączkowo.
Wiem ze tata nigdy by mnie z własnej woli nie oddał. Nie jest taki, można go nawet nazwać nadopiekuńczym rodzicem. Nie żebym kiedyś miała mu to za złe. Zawsze wszyscy, którzy wzbudzali u niego jakikolwiek cień wątpliwości zostawali odsunięci ode mnie jak najdalej się da. Dzięki jego trosce żyłam w złotej klatce i do tej pory nie jestem za bardzo przystosowana do normalnego życia.
- czy ty zgrywasz głupią?- zapytał lekko poirytowany.
-jaki był by tego cel?- zapytałam pod nosem, licząc ze tego nie usłyszy albo źle nie odbierze.
-to przez niego tu jesteś, a dokładnie przez jego długi.- oznajmił.
Nie, to nie może być prawda. Tata nigdy nie oddałby mnie w ręce nie wiadomo kogo, by opłacić dług.
-kłamiesz, jesteś podłym kłamcą- powiedziałam podniesionym głosem patrząc mu w oczy.
Moje wyznanie wzbudziło w nim, gniew, ponieważ w tym samym momencie złapał mnie mocno za podbródek i przysunął do siebie jeszcze bliżej.
Po moich policzkach popłynęło kilka niechcianych łez.
- nigdy nie nazywaj mnie kłamcą! Słyszysz?! Nigdy!- wykrzyczał mi prosto w twarz.
Widząc moje łzy jego gniew trochę zmalał, a przynajmniej puścił mnie pozwalając mi się odsunąć.
- nie rycz, nie dzieje ci się tu żadna krzywda.- oznajmił.
- co ze mną teraz będzie?- zapytałam bardziej siebie samą niż jego.
- posłuchaj, jak nie będziesz się stawiać, wszystko będzie okej. Wbrew pozorom nie mam zamiaru cię skrzywdzić.
- czyli mnie nie sprzedasz ani nie będziesz dzień w dzień gwałcił?- spytałam.
-zobaczymy- oznajmił z lekkim uśmiechem.
Mam wrażenie że próbował chyba zażartować, ale mi nie za bardzo było do śmiechu w tym momencie.
- oczywiście że nie.- rzucił już z większą powagą.- dlaczego zemdlałaś w samochodzie?- spytał rzeczowo.
-biorę leki, dosyć sporo leków a tego dnia ich nie wzięłam. Do tego doszło jeszcze trochę alkoholu i to całe porwanie.- lekko się uśmiechnęłam- wiesz problemy z sercem w wieku dwudziestu lat...
CZYTASZ
My Darling
RomanceJej płacz, śmiech i współczucie zaczęły być dla mnie czymś więcej niż tylko jedną z jej emocji... Wiem że to popieprzone, ale zacząłem czerpać satysfakcję z jej strachu i nadziei, a przede wszystkim, z tego że teraz to ja byłem panem jej losu... Ksi...