31. Kajdanki

8.7K 184 37
                                    

~~Raven~

Na biurku leżała naga Valerie a za nią stał nasz ‚właściciel' odpinając rozporek.

- witaj, skarbie właśnie mieliśmy zaczynać z Valerie, ale spokojnie mam nadzieje ze dla ciebie tez zaraz znajdę czas.- odparł a mi zebrało się na wymioty.

Gdybym miała cokolwiek w żołądku puściłabym pawia na czerwona wykładzinę. Ta scena jest niczym wyjęta z jakiegoś marnego filmu mafijnego. Zapłakana dziewczyna leżąca na brzuchu na wiśniowym biurku oraz zabierający się do pracy oprawca.

Jego człowiek, posadził mnie w fotelu pod ściana na przeciwko całej sceny tak ze miałam idealny widok na jej twarz.
Przypiął mnie po obu stronach kajdankami przez co nie mogłam zrobić zbyt wiele, po czym opuścił pokój.

- a wiec na czym my tu... a no tak.- odparł, po czym dokończył rozpinać rozporek.

Przez chwile stał i patrzył z zadowoleniem na cała scenę, po czym przybliżył się do Valerie.

- nie będę delikatny skarbie.- wymamrotał owijajàc sobie jej kasztanowe włosy wokół ręki, przez co jej głowa się uniosła.

- proszę, zostaw mnie...- łkała.

Dopiero teraz zwróciłam uwagę ze ma związane ciasno ręce za plecami przez co nie może się ruszać.

- zostaw ją.- krzyczałam się i szarpałam, ale brunet nic sobie z tego nie zrobił.

- o nie skarbie, co to, to nie.- odparł.

Po chwili ustawił się przy jej wejściu i mocno w nią wszedł. To było tak brutalne ze ledwo co mogłam na to patrzeć.

Valerie krzyczała i płakała z bólu, ale ten tylko się z tego śmiał.

- oj skarbie, jesteś taka ciasna.- pchniecie.- będę cię tak pieprzył ile tylko będę mógł.- pchniecie.- w końcu to polubisz.- pchniecie.

Z każdym wejściem słyszałam jej krzyk i coraz głośniejszy szloch. Chce jej pomóc, tylko te jebane kajdanki mi to uniemożliwiają.

Brunet coraz brutalniej ja pieprzył. Nie dał jej czasu na nic tylko od razu szybko na nią natarł. Jego śmiech oraz jej płacz roznosiły się po całym pokoju.

Ta scena trwała jeszcze z dziesięć minut po czym doszedł i kazał swojemu sługusowi wyprowadzić dziewczynę z gabinetu. Po jej udach ściekała krew połączona ze spermą, a ona sama nawet nie ruszała nogami. Facet ciągnął jej bezwładne ciało.

- teraz pora na ciebie kochanie.- wyszeptał zbliżając się do mnie.

Złość i nienawiść zaczęły się mieszać w moich żyłach. Adrenalina znowu rozniosła się po całym ciele powodując przypływ pewności siebie. Nie będę się hamować, nie tym razem.

- ty pojebany sukinsynie. Jak mogłeś to zrobić? Nikolaj to załatwi, wiec już niedługo będziesz martwy.- krzyczałam co tylko mogłam, ale na wzmiankę o Nikolaju zatrzymał się, a na jego twarzy dostrzegłam przerażenie.

- co powiedziałaś? Kto to załatwi?- spytał z niedowierzaniem na twarzy.

- Nikolaj Razanow, on to załatwi.- stwierdziłam jak najbardziej pewna swoich słów.

Mężczyzna cofną się i usiadł w fotelu znajdującym się niedaleko biurka.

- ty jesteś Raven? Raven Miller?- spytał mężczyzna wlepiając we mnie wzrok.

- tak jestem narzeczona Razanowa.- odpowiedziałam.

Skoro ten człowiek ma utrzymać mnie przy życiu, nich tak będzie. Aby przeżyć jestem w stanie za niego nawet wyjść.

- kurwa mać.- przeklną pod nosem.

Przez chwile mówił coś do siebie po czym stanął i chwycił za komórkę.

- Mason? Zadzwoń do Razanowa i powiedz mu ze jakimś cudem mamy jego zgubę. Nich się tu pojawi, musimy pogadać...

~Nikolaj~

Kiedy tylko dowiedziałem się od Ivana ze Raven uciekła, wpadłem w szał. Miał ja kurwa pilnować, a zawalił. Jeśli dziewczyna się nie znajdzie i to w jednym kawałku, niedługo dostanę jego głowę na srebrnej tacy.

Powiadomiłem Antona a ten uruchomił wszystkie swoje kontakty. Ja także obdzwoniłem pare osób, do których mogłaby trafić. Wysyłałem także ludzi, aby ja znaleźli, ale ta zniknęła bez śladu.

Dzisiaj siedzę w swoim gabinecie i nie mogę się kurwa skupić. W moich myślach cały czas siedzi Raven. Niby wiem dlaczego to zrobiła, ale nie jestem pewien. Ivan powiedział ze kiedy zamknęła go w tym jebanym gabinecie krzyczała coś o ojcu.

- braciszku mają coś.- krzyknął Anton wchodząc do mojego gabinetu. Jak zwykle nie fatygował się na pukanie.

- co? Co mają Anton?- pytałem podniesionym głosem wstając z krzesła.

- Max, Max Stevens. On dzwonił i powiedział ze ma dziewczynę.- odparł uważnie przyglądając się mojej reakcji.

- kurwa, jebana, mać.- zaakcentowałem każde słowo, bo do cholery wiem co to znaczy.

Max Stevens, jeden z najbardziej znanych alfonsów w kilku stanach. Dobrze wiem jak traktuje kobiety i co dokładnie z nimi robi.

Jeśli ja kurwa tknął, to jest już pierdolonym trupem. Nawet to ze do mnie zadzwonił nie daje mu złotej karty. Dostanie kulkę w pierdolony łeb bez względu na okoliczności łagodzące.

- mówi ze jest cała i nawet jej nie dotknął, ale wiesz jaki on jest.- stwierdził Anton.- chce żebyś do niego przyjechał i odebrał dziewczynę osobiście.- dodał.

- zbieraj się i powiedz chłopakom ze za pięć minut maja być gotowi.- nakazałem na co mój brat kiwnął potwierdzająco głowa.

Kiedy trzeba, robi to co mówię bez gadania.

-broń?- spytał, choć odpowiedz jest oczywista.

- w gotowości, bracie.- odpowiedziałem siadając w fotelu. Mam nie całe pięć minut żeby jako tako zebrać myśli...

Po wyjściu z domu ujrzałem ze wszyscy zrobili to co kazałem, nawet Ivan .

- Ivan zostajesz.- odparłem przechodząc obok niego.

- ale szefie...- zaczął.

- jak coś się jej stało, to wpierdol dostaniesz na miejscu.- oświadczyłem wsiadając do auta.

- dokąd boss?- spytał Matt siedzący za kierownicom.

- do Maxa Stevensa...- wymamrotałem, będąc przygotowanym na to co może nastąpić kiedy sytuacja się skomplikuje...

My Darling Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz