~Raven~
Ten bezczel mnie oszukał. Minął prawie tydzień od tego kiedy miałam porozmawiać z ojcem. Próbowałam wyjaśnić złamanie obietnicy z Nikolajem, ale ten mnie unika.
Jedne co się zmieniło to, to ze po domu kręci się więcej ochrony. Nie wiem co jest powodem takich działań, lecz mam nadzieje ze niedługo się dowiem. Dziś jak Nikolaj wróci, o ile w ogóle się pojawi, wyciągnę z niego informacje chociażby siła. Nie, raczej nie byłabym do tego zdolna. Nie dlatego ze się go boje, ponieważ przez ostatnie tygodnie nauczyłam się co robi, kiedy i czym mniej więcej się zajmuje, tylko dlatego ze przemocy używam jeśli to konieczne.
Dowiedziałam się ze jest właścicielem klubu, ale nie mam zamiaru pytać z czym dokładnie związane jest jego miejsce pracy.
W końcu pan i władca raczył pojawić się w domu. Niepokoi mnie jego zachowanie, nie tylko w stosunku do mnie, ale ogólnie, nawet jak czasem podsłucham urywki rozmowy z jego bratem, to nie jest już ten sam tok dyskusji. Cały czas tematem ich rozmów jest ochrona albo mój ojciec. W drugim przypadku najczęściej kończy się to kłótnią.
- gdzie byłeś?- spytałam podchodząc do niego. W normalnych okolicznościach nie zadawałby tego pytania, ale do cholery to nie są normalne okoliczności. Poza tym dochodzi czwarta nad ranem.
- nie twoja sprawa.- odpowiedział bez emocji, nie fatygując się nawet na mnie spojrzeć. Niewychowanych palant.
- a jednak moja panie Razanow, wiec przestań mi mydlić oczy.- rzekłam podniesionym głosem wlepiając w niego wkurwione spojrzenie. Niech wie ze jestem na niego bardzo zła.
- nie mydle, po prostu to nie twój interes.- odchrząknął i przeszedł do kuchni, nalewając sobie do szklanki szkockiej.
Teraz ma zamiar bawić się w palanta? Chyba trochę mu się spóźniło.
- tak? To może dowiem się przynajmniej dlaczego obstawiałeś cała posesje ochrona i nie dajesz mi spotkać się z ojcem. Obiecałeś mi Nikolaj.- wypominam mu.
Jego wzrok w końcu spotyka się z moim. Dostrzegam w nim zmęczenie. Wątpię ze godzina, o której dochodzi do naszej konfrontacji jest powodem strudzenia w jego zielonych tęczówkach.
- wiem, ale nie możesz się teraz z nim spotkać, a tak dla jasności, nie muszę ci się z niczego tłumaczyć.- warknął i nalał sobie bursztynowego napoju do już pustej szklanki.
Najchętniej odpyskowałabym mu, ale jeśli to zrobię, nie dowiem się prawdy. Podejdę go w inny sposób, którego jeszcze na nim nie próbowałam.
- wiem ze nie musisz.- powiedziałam łagodnie, podchodząc do niego i kładąc mu rękę na dłoni, a druga wyciągając szkło z długich palców.
Na jego twarzy malował się taki szok ze ledwo co powstrzymywałam się od wybuchnięciem śmiechem. Czasami bywa nawet uroczy, przykładowo teraz.
- maleńka, jeśli w ten sposób chcesz wzbudzić we mnie litość i ponownie spróbować uciec to ci się to nie uda. Dom jest obstawiony bardziej, niż koncert Justina Bibera, wiec nie próbowałbym na twoim miejscu.- ostrzegł.
-nie chce uciekać, chciałbym... to znaczy czy mogłabym może porozmawiać z ojcem, chociażby przez telefon, bardzo mi na tym zależy.- oznajmiłam ze wzrokiem zbitego psa.
Ta scena musi wyglądać dosyć żałośnie, ale nie to w tym momencie jest priorytetem. Najważniejsze jest to, aby dowiedzieć się co ojciec planuje zrobić i w jakim stanie teraz jest.
- skarbie, nie wiem czy to dobry pomysł. To jego zasługa ze cały dom obstawia batalion ochrony.- odparł, na co nie do końca byłam przygotowana.
CZYTASZ
My Darling
RomanceJej płacz, śmiech i współczucie zaczęły być dla mnie czymś więcej niż tylko jedną z jej emocji... Wiem że to popieprzone, ale zacząłem czerpać satysfakcję z jej strachu i nadziei, a przede wszystkim, z tego że teraz to ja byłem panem jej losu... Ksi...