27.

116 3 2
                                    

Charlie powoli zdrowiała, dochodziła do siebie. 

Oczywiście była słaba, czekała ją rehabilitacja, odzyskanie pełnej sprawności miało zająć jej trochę czasu ale była szczęśliwa. Żyła i nie było z nią nic z czym by sobie nie poradzili. Pamiętała cały wypadek, również to jak było po wszystkim, jak leżała na kierownicy czując tak przeraźliwy ból jakiego nie czuła nigdy w życiu. Pamiętała zakrwawionego Martina o którego w tamtym momencie bała się, że nie przeżyje. Pamiętała wszystko. 

Znowu odwiedzano ją tłumnie. Na początku była zadowolona z tego jednak szybko się męczyła nie tyle co obecnością ale ilością i intensywnością odwiedzin. Dlatego też przyjeżdżali już w mniejszych grupkach i nie siedzieli tak długo. Ten przywilej został zarezerwowany jedynie dla rodziców, Bena z Helen, Matthew oraz Martina. Oczywiście księżniczka jakby mogła to wykluczyła by nieco matkę przy której nie potrafiła za żadne skarby czuć się swobodnie ale wiedziała, że nie mogła jej tego zrobić. Widziała szczerą ulgę na jej twarzy kiedy to zobaczyła córkę przytomną, wręcz radość. Nie chciała nawet myśleć co czuli widząc własne dziecko w takim stanie. W stanie w którym nie mogli mu pomóc. Teraz już wszystko minęło. Byli spokojni i szczęśliwi a Timothy tak wyściskał córkę, że miała wrażenie że żebra na nowo jej pękną. Była przerażona kiedy usłyszała jakie miała obrażenia, co się z nią działo. Jednak to co usłyszała, wyjaśniało nowe blizny na jej ciele.

 - Martin cie uratował. - podsumowała Helen opowieść męża o tym co się działo z księżniczką. Charlie zrobiła wielkie oczy i spojrzała na mężczyznę który to był w rogu pokoju, wycofany jako, że znowu zwalono się do niej tłumnie. Nie było tylko królowej i dwóch braci. Reszta była jak zwykle obecna. Martin się zmieszał i zaczął kręcić głową.

 - Ale jak to? Jak?- spytała Charlie chcąc znać więcej szczegółów.

 -Cóż, wiesz, że było z tobą źle ale chyba nikt ci nie wspomniał, że moment po wypadku już przelazłaś prawie na tamta stronę, co?- spytała Helen która to miała specyficzny styl opowiadania nawet najdramatyczniejszych historii. Na nieszczęście odziedziczyła go również i Charlie. Młoda księżniczka pokręciła głową. Nie miała o tym pojęcia. 

- Cóż, wyciągnięto was a ten tu, zamiast zainteresować się sobą, rzucił się na pomoc tobie. Reanimował się do upadłego, pomimo, że był połamany a z tą ręką którą strzaskał, nie powinien się nawet ruszać. Udało mu się sprowadzić ciebie  z powrotem. Uratował nam cie. - zakończyła dumnie, zadowolona z faktu, że to ona mogła przekazać te informacje. Chciała również w ten sposób sprawdzić czy jej podejrzenia względem tej dwójki chociaż trochę były prawdziwe. Po fakcie miała taka nadzieję. Może i tej cały Matthew nie był złym człowiekiem, był przystojny i na pewno nosiłby Charlie na rękach, ale ona nie sądziła aby był tym kim kogo Charlie potrzebowała. Helen chciała aby Charlie znalazła kogoś takiego jak jej Ben. Kogoś przy kim najmniej znaczące momenty w życiu będą i tak wyjątkowe bo spędzone z właściwą osobą. Byli małżeństwem ponad dwadzieścia lat a ona kochała go tak samo jak kochała na początku. Chciała aby Charlie też tego zaznała i nie sądziła aby było jej to dane z Matthew. 

Wszystkie pary oczu zwróciły się na Martina który to się zmieszał i zarumienił. Edith, na której obecność Charlie nalegała jeżeli pokojówka miała taką ochotę, szturchnęła lekko mężczyznę aby się odezwał i nie zachowywał jakby zapomniał języka w gębie.

 - Zawsze zawdzięczałam ci wiele jednak teraz zawdzięczam ci życie. - odezwała się cicho Charlie czując jak oczy zachodzą jej łzami. 

- Oh, to nic takiego.. Naprawdę.. - zaczął i usłyszał cichy szept od strony Edith. 

-Idiota.

Oczywiście nikt jej nie usłyszał oprócz Martina który to siedział obok niej na kanapie. 

Po prostu Charlie (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz