Para następnego dnia wróciła do domu. Charlie była lekko przygaszona po wspomnieniu Rossa ale na pewno można było zauważyć poprawę w jej zachowaniu i samopoczuciu. W końcu udało jej się przejść do porządku dziennego po stracie dziecka. Martin zastanawiał się tylko czy było to chwilowe czy też miało już tak pozostać. Po cichu liczył na tą drugą opcje jako, że już kończyły mu się pomysły na to co z nią zrobić. Była jeszcze terapia ale o niej nie chciała nawet słyszeć. Jednak gdy wrócili do Glasgow, Charlie wydawała się być normalna. Nieco cichsza niż zwykle ale Martin wziął to za oznakę zmęczenia.
.
Dni mijały, między parą wszystko wróciło do normy. Martin bardzo niechętnie wrócił do pracy jako, że coraz gorzej znosił ją. Nienawidził jej wręcz ale wiedział, że musiał do niej chodzić. W końcu potrzebowali pieniędzy. Niby księżniczka mówiła mu, że zawsze może znaleźć coś innego, że to tylko praca a on zawsze znajdzie coś innego. W końcu w jego sytuacji to nie było nic trudnego. Martin jednak chciał dać sobie szansę. Nadal głupio liczył, że w końcu coś się zmieni jednak nic tego nie zapowiadało.
Charlie jedynie była zadowolona ze swojej pracy w kawiarni do której to ochoczo chodziła. Mogła spotykać tam ludzi, rozmawiać z nimi a nie kisić się w czterech ścianach i czekać na powrót Martina.
Również przygotowania do ich ślubu szły pełną parą. Mężczyzna wybrał już garnitur, zdecydowali się wreszcie na kwiaty co było czymś niezwykłym jako, że Charlie albo się nic nie podobało albo była zakochana we wszystkich. Charlie odliczała dni do momentu kiedy wreszcie za niego wyjdzie i zostanie panią Baxstresser. Wiedziała, że w rodzinie królewskiej musiały, a przynajmniej powinny, zostawać przy nazwisku monarchy ale jej to już nie dotyczyło. Chciała je zmienić aby raz na zawsze odciąć się od korony.
Regina była nieugięta i twardo twierdziła, że nie pojawi sie na ślubie córki. Charlie na początku była smutna oraz zła z tego powodu ale wreszcie doszła do wniosku, że jej matka może robić co chce a jeżeli sądzi, że nie pojawienie się na ślubie jest dobrym rozwiązaniem, to jej sprawa. Oczywiście to nadal ją bolało ale już się z tym pogodziła. W końcu nigdy nie były blisko a dla niej ważne tylko było by reszta jej rodziny była obecna. W ten sposób mogła sobie ze wszystkim poradzić. Nawet jeżeli oznaczało to, że miejsce jej matki zostanie puste. Cieszyła się jednak, że Timothy odprowadzi ją do ołtarza. Bez tego nie wyobrażała sobie ślubu.
Bez tego i bez Martina który właśnie to wrócił z pracy widocznie w niehumorze.
- Ciężki dzień?- spytała łagodnie Charlie. Mężczyzna wzszedł do kuchni i ciężko opadł na krzesło przy wyspie.
- Można to tak nazwać. - mruknął i tylko cudem nie zaczął wrzeszczeć z bezsilności. Miał dosyć. Aż go skręcało za każdym razem gdy musiał tam iść i patrzyć na tych wszystkich ludzi.
- Zjedz tylko obiad i idź sie może połóż, odpocznij. - zaproponowała i postawiła przed nim talerz. Mężczyzna nie miał najmniejszej ochoty aby cokolwiek zjeść, nie sądził żeby był w stanie przełknąć nawet jeden kęs. Nie miał jednak serca aby jej o tym powiedzieć i tylko posłusznie wziął widelec do ręki.
- Może. - mruknął i dziobnął ziemniaka. Charlie widziała, że coś sie z nim działo tylko nie potrafiła powiedzieć co. Jej część paranoika podpowiadała jej, że mężczyzna ma romans i dlatego był ciągle zmęczony. Jednak jej już normalniejsza część wiedziała, że nigdy by jej tego nie zrobił a po drugie, zawsze wracał do domu o tej samej porze, nigdy nie dał jej najmniejszego powodu aby sądzić, że jest jakaś inna. Więc zwracała się ku opcji, że Martin po prostu za dużo na siebie wziął co nie byłoby niczym dziwnym. W końcu gdy jeszcze pracował dla korony, nie raz mu się to zdarzało czego jak wiemy, były konsekwencje w postaci rozwodu.
CZYTASZ
Po prostu Charlie (Zakończone)
RomanceWielką Brytanią rządzi surowa królowa wraz z mężem kompletnie jej podporządkowanym. Rodzinę królewską obowiązują surowe zasady jak i nakazy, które to kontrolują ich całe życie. Prasa śledzi ich na każdym kroku, o prywatności można zapomnieć. Jaką j...