Jako, że ostatnio wyjątkowo dobrze mi się pisze, średnio po trzy rozdziały na dzień, należy wam się nowy rozdział. Miłego czytania! 😉
..........Charlie następnego dnia jednak musiała zostawić na trochę Martina ale zgodziła się to zrobić tylko wtedy jeżeli nie będzie sam.
Tym oto sposobem, po tym jak zmieniła się z Helen i Benem, sama odjechała spod domu. Musiała wreszcie pojechać do Rossa który nie przestawał do niej wydzwaniać. Teraz już nie musieli się tak kryć, w końcu niedługo mieli oficjalnie ogłosić, że są razem, to też wyjechała nieco z Londynu i zajechała pod jego dom.
Po raz pierwszy tu była i musiała przyznać, że nie było tak źle. Miał podobny gust do niej. Jego dom był imponujących rozmiarów z wielkim ogrodem osłoniętym z zewnątrz drzewami. Sam budynek był zbudowany w starym stylu, z cegły i na pierwszy rzut oka wyglądał nieco topornie ale po bliższym przyjrzeniu się, wyglądał już tylko na solidny. Aby dostać się do środka trzeba było wejść po czterech schodkach, co też uczyniła. Zauważyła jednak ze zdziwieniem, że mężczyzna nie miał chyba wiele służby bądź też panowały tu inne zwyczaje bo nikt do niej nie wyszedł. Dopiero po tym jak zapukała, otworzyła jej kobieta w stroju służbowym.
- Wasza wysokość. - skłoniła się przed nią jako, że od razu ją rozpoznała.
- Przyjechałam do lorda Fleetwooda.
- Ach tak, oczekuje pani. Zaprowadzę panią, proszę za mną. - powiedziała i zaprosiła ją do środka. Księżniczka zaczęła rozglądać się po wnętrzu które wyglądało nieco jak muzeum. Miała wrażenie, że pomimo, że wszystko było zadbane to jednak stare. Wielkie nieco upiorne portrety, ciemne i drewniane podłogi oraz grube dywany. Nie wiedziała czy to aż tak bardzo było w jej stylu ale pasowało to do Rossa. Weszły po schodach na drugie piętro, skręciły w lewo, potem po dwóch stopniach i służąca zapukała do drzwi.
- Co?- usłyszały ze środka. Nie było to jednak nieprzyjemne warknięcie ale zwykle pytanie.
- Księżniczka Charlotte przyjechala. - odezwała się służąca. Przez moment była cisza a zaraz usłyszały kroki. Po chwili ustał przed nimi Ross z lekkim uśmiechem.
- Dziękuje, już się nią zajmę. - odparł i wciągnął księżniczkę do środka. Charlie zdziwiła się nieco widząc jeszcze spojrzenie nieco starszej kobiety, coś co mogło być współczuciem i lekkim strachem. Jednak szybko o tym zapomniała kiedy znalazła się w pokoju.
Był to chyba jego gabinet, pokój w którym ukrywał się przed wszystkimi. Było tu potężne biurko z wygodnym fotelem, ściany książek, szafek z dokumentami, stolik z alkoholem, zestaw kanap i foteli które wyglądały na naprawdę wygodne. Również panował tu lekki półmrok jako, że mężczyzna przysłonił do połowy zasłony.
- Nie sądziłem, że jednak przyjdziesz. -odezwał się w końcu. Księżniczka wzruszyła ramionami i zdjęła płaszcz. Nie chciała już mówić, że przyszła tu tylko dlatego, że miała dosyć jego ciągłego dobijania się do niej.
- Widziałem co oddaliłaś z tą parasolką. - dodał zaraz. Charlie spojrzała na niego szykując się na atak z jego strony ale zauważyła, że lekko się uśmiechał.
- Bawi cie to?-spytała zdziwiona.
- Fakt dla którego to zrobiłaś nie, jednak to jak machałaś parasolką już tak.
Charlie uśmiechnęła się lekko i zaraz ziewnęła. Była przeraźliwie zmęczona i miała ochotę spać przez kolejne dwa dni ale zamiast tego musiała załatwić wszystko co planowała i wracać do Martina.
- Jak można koczować pod domem człowieka który waśnie stracił córkę?- spytała cicho nie rozumiejąc nadal tego. Ross ugryzł się w język i nie powiedział co sądzi o jej spędzaniu czasu z Martinem. Rozumiał, że był w żałobie ale czy nie powinien znaleźć sobie kogoś innego na kim będzie mogli się wypłakać?
CZYTASZ
Po prostu Charlie (Zakończone)
RomansaWielką Brytanią rządzi surowa królowa wraz z mężem kompletnie jej podporządkowanym. Rodzinę królewską obowiązują surowe zasady jak i nakazy, które to kontrolują ich całe życie. Prasa śledzi ich na każdym kroku, o prywatności można zapomnieć. Jaką j...