Charlie oddychała głośno i ruszała rytmicznie biodrami. Czuła na sobie dłonie Rossa jednak próbowała wyobrażać sobie, że to nie on, że to nie jej narzeczony jest pod nią. Wszyscy tylko nie on a najlepiej to Martin.
Przymknęła oczy czując, że zbliża się do końca. Przez krótki moment naprawdę miała Martina przed oczami aż wreszcie krzyknęła cicho czując ten przyjemny dreszcz w całym ciele. Zaraz otworzyła oczy aby zobaczyć Rossa i poczuć to co zostawił w niej. Cała magia prysła a kobieta opadła na jego pierś. Czuła jak ją dotykał, jak gładził jej posiniaczone plecy. Kiedy się nie odzywał, kiedy pozwalał jej robić z nim co chciała, wydawał się całkiem znośny. Oczywiście nadal go kochała, nadal czuła coś do niego ale nie było to tak silne na początku. Bała się po prostu to zakończyć z obawy, że skończy jak Christine. To też wolała już jak był obok, jak sama miała siniaki i jak co rusz czuła ból kiedy go zbytnio ponosiło. Jednak teraz było dobrze. A przynajmniej udawała, że tak było.
Wypierała ze świadomości jego ataki złości, tak samo jak i ten sprzed ledwie godziny kiedy to już sama nawet nie wiedziała czemu, był zły na nią. Lecz teraz było dobrze. Charlie podniosła się nieco i patrzyła na niego. Oddychał nadal nieco nierównomiernie ale nie miał już zaciśniętej szczęki jak to było wcześniej. Teraz był wyraźnie rozluźniony a żyły które mu wystąpiły na twarzy, nie były ze złości. Księżniczka pogładziła go po policzku który powoli dorabiał się zmarszczek. Kiedy tak patrzyła na niego z bliska, widziała różnice wieku między nimi. Teraz to może nie było aż tak wielkim problemem ale zaczęła się zastanawiać co będzie za kilka lat. W końcu wtedy to będzie najbardziej widoczne i to nie tyle co zewnętrznie co w środku.
- Wszystko w porządku?- spytał zmartwiony widząc jej dziwne, jakby nieco nieobecne spojrzenie. Ocknęła się i kiwnęła głową siląc się na lekki uśmiech.
- Tak, po prostu zastanawiam się jak będzie wyglądało nasze życie po ślubie. - odparła zgodnie z prawdą i położyła się obok. Ross przekręcił się na bok aby mieć ją ciągle na oku.
- I co wymyśliłaś?- spytał nieco zmartwiony, że może to oznaczać koniec, że doszła do wniosku że jednak do siebie nie pasują a jego wybuchowy charakter to dla niej za dużo. Widział w końcu co jej robił, był świadom jej siniaków, obrażeń jakie miała przez niego. Nienawidził tego ale nie potrafił czasami nad sobą panować. Zdrowy rozsądek wracał do niego dopiero po tym jak furia mijała a on widział ją zapłakaną i skuloną z bólu. Teraz widział, że księżniczka była rozluźniona i spokojna obok niego.
- Nie wiem ale wiem, że będę szczęśliwa z tobą. - odparła kłamstwem w które miała ochotę wierzyć. Jednak ona wiedziała, że jedyna osoba z którą będzie szczęśliwa, siedziała piętro niżej i zajmowała się swoimi sprawami. Charlie ostatnimi czasy zauważyła, że Martin jakoś jej unikał, bał się przebywać z nią sam na sam ale w tym samym czasie spędzał tu coraz większej czasu, przychodził wcześniej i zostawał do późna. Kobieta nie wiedziała jednak, że robił to tylko po to aby mieć na nią oko. Cały czas zastanawiał się czy jednak nie powinien powiedzieć komuś o tym co Ross jej robił ale zaraz dochodził do wniosku, że nie tyle co ona go znienawidzi, to tak Ben z jej ojciec jeszcze pójdą siedzieć za zabicie go. Rossa, nie Martina.
Lord Fleetwood uśmiechnął się do niej i pocałował ją krótko w usta. Jeszcze jakiś czas temu zaczynał podejrzewać ją o zdradę z tym całym Martinem ale teraz o tym zapomniał. Po tym jak chciała być z nic przez cały czas, te podejrzenia wydały mu się niedorzeczne. Oczywiście sam nie był też święty. Raz czy dwa zdarzyło mu się spotkać z kimś za jej plecami ale zawsze sobie to tłumaczył tym, że nie chciał jej wymęczyć zbytnio. Mężczyzna pogładził ją po brzuchu na którym to jego boku miała dosyć rozległego siniaka od niego lecz już nie pamiętał z kiedy.
CZYTASZ
Po prostu Charlie (Zakończone)
RomanceWielką Brytanią rządzi surowa królowa wraz z mężem kompletnie jej podporządkowanym. Rodzinę królewską obowiązują surowe zasady jak i nakazy, które to kontrolują ich całe życie. Prasa śledzi ich na każdym kroku, o prywatności można zapomnieć. Jaką j...