55.

108 4 1
                                    

- Gdzie się zatrzymałaś?- spytał Martin Dorothy, kiedy to ustali przy samochodach. Kobieta z nieco zapuchniętymi oczami, spojrzała na niego. 

- W hotelu. 

- Czemu nie pojechałaś do domu? - spytał zdziwiony. Kobieta nieco się zmieszała. 

- Nie wiedziałam czy mogę. W końcu to jest twój dom, a jako, że byliście rozwiedzeni..

- Na pewno wiesz, że zostawiłem jej dom i obydwoje wiemy, że Anna nigdy nie miałaby nic przeciwko gdybyś się tam zatrzymała. - odparł i uśmiechnął się nawet lekko. Kobieta była tym wyraźnie zdziwiona ale szybko kiwnęła głową. 

- W takim razie przeniosę się tam na kilka dni. 

Mężczyzna się na to zgodził po czym skupił na Stevenie który to nie wiedział zbytnio co ze sobą zrobić i stał nieco z boku.

 - A ty? - mruknął Martin patrząc na niego.

- Co ja? 

- Gdzie teraz mieszkasz?

Steven wyraźnie się zmieszał i podrapał po nieco lekko zadrapanym policzku.

 - No w domu.

Martin ściągnął groźnie brwi a Charlie poczuła jak wzmocnił uścisk na jej dłoni. Księżniczka położyła mu dłoń na piersi i spojrzała na niego łagodnie. Mężczyzna widząc jej wzrok nieco się uspokoił chociaż ciągle był zły, że ten człowiek mieszkał w jego domu. Jak on w ogóle śmiał?

- Masz tydzień aby się stamtąd wynieść. - warknął tylko i wsiadł do samochodu nie będąc w stanie dłużej na niego patrzeć. Oparł głowę o zagłówek i przymknął oczy. Miał dosyć. Był zmęczony, chciał się położyć i nigdy już więcej nie obudzić. Charlie zaraz wsiadła do niego.

 - Mogę sama się tym zająć a ty jedz do domu. Nikt nie będzie miał ci tego za złe. - powiedziała łagodnie widząc go. Wiedziała, że hamował w ten sposób łzy i to ją dobijało. Chociaż sama już nie wiedziała co było gorsze. Jego wybuchy czy te puste spojrzenie po.

 -Pojadę z tobą. - odparł cicho a księżniczka tylko odpaliła samochód i wyjechała pierwsza a za nią Dorothy ze Stevenem. Rozumiała, że Martin był wściekły widząc tego człowieka ale ten wypadek nie był jego winą, pomimo tego, że obydwoje sobie to wmawiali. On jechał przepisowo gdzie to ten drugi ich zepchnął z drogi. Na początku też nie była zadowolona widząc go w domu pogrzebowym jednak szybko przestała. Nie tylko Martin stracił córkę oraz Annę ale inni tak samo. Dorothy straciła siostrę i siostrzenice, Steven kobietę którą kochał ponad wszystko. Mieli takie samo być tu jak i Martin. 

Charlie obserwowała kątem oka Martina, który patrzył przez szybę. W pewnym momencie usłyszeli jak dzwoni telefon. Księżniczka spojrzała na niego i zła odrzuciła połączenie. Mężczyzna jednak zdążył dojrzeć kto dzwonił.

 - Nie odbierzesz?

- Nie. Nie chcę z nim chwilowo rozmawiać. - mruknęła Charlie mając dosyć Rossa który zachowywał się jak skończony kretyn. Rozumiała, że był o nią zazdrosny w normalnych sytuacjach ale teraz robił jej wyrzuty, że zostawiła go bez słowa po to aby wrócić do Londynu z Martinem. Jak on w ogóle mógł powiedzieć coś takiego? On ze wszystkich ludzi? On który też stracił żonę i dziecko? W głowie jej się to nie mieściło i tylko ignorowała go uparcie.

 - Układa wam się?- spytał zaraz Martin. Charlie na początku chciała go zbyć ale widząc, że chwilowo zainteresował się czymś innym, odparła. 

- Tak. Sądzę, że to może być to. Wiem, że ci się on nie podoba ale.. 

- To nie ważne. Ważne jest tylko żebyś ty była z nim szczęśliwa i żeby cie nie krzywdził. Sądzisz, że to może ci zagwarantować?- spytał, przerywając jej tym samym. Księżniczka przez krótki moment chciała wspomnieć, że raz ją uderzył ale szybko z tego zrezygnowała. To był tylko jeden raz i ona wierzyła mu, że nigdy więcej tego nie zrobi.

Po prostu Charlie (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz