137.

77 0 0
                                    

- Na pewno nie chcecie z nami jechać?- spytała chyba po raz setny, Charlie.

 - Nie ma mowy. Oni z nami nigdzie nie jadą. Ta to tylko będzie marudzić a Martin nie może cie widzieć. - odparł za nich Ben, który to właśnie zszedł na dół. Martin z Helen siedzieli w kuchni gdzie to starsza księżniczka wyglądała jakby piorun ją walnął, jako, że dopiero co zwlekła się z łóżka. 

- To tylko durny przesąd. - powiedziała Charlie ale Ben nie chciał się z nią zgodzić.

 - Ross widział cię w sukni przed ślubem i co? Jak to wyszło?- zauważył za co żona posłała mu groźne spojrzenie a Martin, który właśnie robił śniadanie dla Helen, zrobił wielkie oczy. Charlie jednak nie była urażona i tylko zaśmiała się.

 - Jezu, jak tak bardzo chcesz mieć mnie dla siebie to powiedz. - odparła rozbawiona i zaraz się pożegnali ze swoimi gorszymi połówkami, po czym wyszli z domu. Dzisiaj księżniczka zauważyła, że pod jej bramą stało trochę reporterów, jako, że dowiedzieli się, że mieli gości.

 - Często tak stercza?- spytał Ben nieco zdziwiony ich widokiem. Oczywiście czytał początkowe artykuły o ich życiu w Glasgow ale ustały już jakiś czas temu. Charlie wzruszyła ramionami i wsiadła za kierownice.

 - Bardzo rzadko. Sądzę, że pojawili się teraz przez was. - wyjaśniła i zaraz wyjechała spod domu wraz z Benem. Mężczyzna spojrzał na nią uważnie i zauważył, że przy nim jakoś się rozluźniła, nie była tak dziwna gdy to Martin był obok.

 - Jak sobie radzicie?- spytał po chwili. Charlie zdziwiła się nieco tym pytaniem. 

- Mówiłam już wczoraj.

- Wiem, jednak wtedy była tam Helen jak i Martin. Z doświadczenia wiem, że przy nich nie zawsze można powiedzieć wszystko. To jak, jak sobie radzicie?- spytał ponownie, wlepiając w nią wzrok. Nie uszło jego uwadze, że księżniczka się spięła nieco. 

- Dobrze. Nie jest aż tak kolorowo jak wszystkim wmawiamy ale jakoś idzie. - odparła wymijająco. 

- Układa wam się? W końcu nigdy nie byliście sami tak długo. - spytał znowu a Charlie zirytowana, warknęła. 

- Książkę piszesz czy co?

- Nie, po prostu chce mieć pewność, że jesteś szczęśliwa. To tyle. - odparł ignorując chwilowo jej wrogość chociaż musiał przyznać, że zaskoczyła go mocno. Z reguły miała ogromne pokłady cierpliwości względem jego upierdliwego tyłka.

 - To jak? - spytał zaraz, nie słysząc odpowiedzi na swoje wcześniejsze pytanie. Charlie widząc, że nie udało jej się go spławić, westchnęła. 

- Może nie jest dokładnie jak to sobie wyobrażałam ale jestem z nim szczęśliwa, naprawdę. Ta wyprowadzka tylko uświadomiła mi, że chce być z nim, nie ważne co. Nawet za cenę bycia z dala od was, chociaż to mnie najbardziej boli. - odparła szczerze. Kochała Martina i to co przeżywali tutaj, utwierdzało ją tylko w przekonaniu, że to ten jedyny. Ben uśmiechnął się lekko słysząc ją.

 - Regina nadal ma nadzieję, ż wrócicie. 

- Może o tym zapomnieć. Nam tu dobrze. Wrócimy jeżeli zgodzi się na ślub. Innej opcji nie ma. Zresztą, chyba nie zapowiada się aby miała zmienić zdanie. Zbliża się powoli termin w którym mamy jej przedstawić swoją decyzje. - mruknęła i skręciła w lewo. 

- Rozumiem, że już ją podjęłaś?

- Tak. Jeżeli nie zgodzi się na ślub, oficjalnie odchodzimy a dwa tygodnie później, będę panią Baxstresser. - odparła wesoło i spojrzała na Bena. Mężczyznę bolał fakt, że mógł ją stracić, że nie będzie jej pod ręką, że będzie dzieliło ich ponad osiem godzin jazdy, ale wiedział, że to było coś czego chciała. Pomimo, że widział, że coś się działo między nią a Martinem to i tak radośnie mówiła o przyszłości z nim. Jej oczy świeciły się zdrowo a lekki rumieniec tylko to potwierdzał. Była szczęśliwa. 

Po prostu Charlie (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz