- Wrzuć ją do salonu. Zaraz przyjdziemy. - odezwał się Martin kiedy to pierwszy szok minął. Luke tylko kiwnął głową i zostawił ich samych widząc, że z księżniczką działo się coś niedobrego. Martin wrócił do niej i zobaczył jej mokre oczy wpatrujące się w niego.
- On musi za to odpowiedzieć. - odezwał się wreszcie ale ta szybko zaczęła kręcić głową przerażona. Martin zmarszczył nos. - Czemu?
-Jak to sobie wyobrażasz? Przecież wiesz jak działa prasa. Zniszczą Rossa, to prawda ale zniszczą również i mnie. Do końca życia będę księżniczką którą.. No wiesz. - wyjaśniła pełna obaw. Z jednej strony chciała aby Ross odpowiedział za to, zgnił najlepiej w wwiezieniu ale była świadoma faktu, że nie mogła tego zrobić.
- On ma chodzić wolno? Po tym wszystkim?- spytał z niedowierzaniem Martin. Mógł ją nieco zrozumieć, że się bała o siebie jednak nie mógł zrozumieć czemu przy tym musiała go bronić.
- A co innego mi zostaje? On już mnie złamał. Nie pozwolę aby również i mnie zniszczył. - odparła smutno. Naprawdę chciała aby Ross odpowiedział za to ale nie zamierzała się podkładać tylko po to aby dopiąć swego celu. Nie było warto. Nie chciała tego publicznego prania brudów, ciągania po sądach. Nie. Lepiej było to zostawić, niż przeżywać to wszystko od nowa. Martinowi było ciężko się z tym zgodzić lecz miał nadzieję, że zmieni jej zdanie i to w dosyć krótkim czasie.
- Musimy naprawdę iść do matki? Nie możemy powiedzieć, że coś nas zżarło? Może Lucky?- spytała zaraz a mężczyzna uśmiechnął się lekko i spojrzał na psa który to nawet na nich nie reagował tylko gryzł swoją kość.
- Wiesz, że musisz przez to przejść i..
- To znowu ja. - usłyszeli za sobą nieco zakłopotanego Lukea. Martin aż jęknął.
-Co znowu?
- Przyjechał książę Ian z żoną i dowiedziałem się również, że przyjadą wszyscy. - odparł a ci aż zbladli. Sądzili, że to będzie tylko interwencja z królową, ewentualnie królem ale jak widać, dzisiaj miało być po całości i z pompą. Charlie z rezygnacją oparła się czołem o pierś Martina. Słyszała jak serce mu wali, nadal targały nim silne emocje po tym co usłyszał o Rossie i o niej, ale starał się być spokojny. Przynajmniej z zewnątrz.
- To niech sobie czekają. Przyjdziemy do nich. Kiedyś. - powiedział Martin a Luke znowu zostawił ich samych.
- Będzie palenie czarownicy. - mruknęła księżniczka w jego pierś. Mężczyzna mruknął i zaraz cmoknął ją w czubek głowy. Niby nie było już Rossa w jej życiu ale jakoś nie mógł się przełamać aby spróbować zrobić pierwszy krok, aby w końcu coś było między nimi. Wiedział również, że teraz na pewno nic takiego nie zrobi przez długi czas.
- Możemy ściągnąć Bena z Helen. Zawsze to ktoś po naszej stronie. - zaproponował mężczyzna a księżniczka ochoczo na to przystała.
Teraz jak nigdy doceniała bliskość ich domów to też po ledwie dwudziestu minutach oni również zajechali na miejsce jako, że królowa nawet nie uprzedziła ich o interwencji. Wszyscy czekali w salonie jednak Charlie nadal nie było. Dopiero po kolejnych pięciu, księżniczka weszła do salonu wraz z Martinem. Nikt jednak nic nie mówił, wszyscy siedzieli widocznie poddenerwowani, królowa kipiała złością, Ben z Helen tylko patrzyli na księżniczkę z lekkim uśmiechem chcąc dodać jej otuchy. Martin skłonił się przed nimi.
- Po co tu jesteście? -spytała cicho. Każdy widział, że miała dziwnie podpuchnięte oczy jakby płakała niedawno.
- Zamierzałaś w ogóle nam o tym powiedzieć? Pochwalić się? - warknęła królowa. Regina zawsze była konserwatystką i to co zrobiła jej córka było dla niej nie do pomyślenia. Timothy nie podzielał zbytnio punkty widzenia żony i sądził , że były przypadki kiedy można było przymknąć na to oko.
CZYTASZ
Po prostu Charlie (Zakończone)
RomanceWielką Brytanią rządzi surowa królowa wraz z mężem kompletnie jej podporządkowanym. Rodzinę królewską obowiązują surowe zasady jak i nakazy, które to kontrolują ich całe życie. Prasa śledzi ich na każdym kroku, o prywatności można zapomnieć. Jaką j...