71.

85 3 3
                                    

Charlie tuliła do siebie Martina widząc, że dziecko które właśnie znalazł, poruszyło go nie tyle co dlatego, że było martwe ale dlatego, że widział w nim swoją Chloe. Wiedziała, że jej śmierć ciągle go bolała jednak na co dzień radził sobie z tym. Oczywiście czasami widziała, że był przybity, chodził dziwnie smutny a kilka razy musiała być przy nim kiedy najgorsze dawało o sobie znać, lecz sądziła, że jakoś sobie radzi. W końcu sam jej to mówił a wiedziała, że akurat w to wierzył. Więc widząc go w takim stanie jak teraz, bała się o niego. Gładziła go po plecach czując jak trzymał się jej kurczowo. 

- Powinieneś zrobić sobie przerwę. Ogrzać się. - powiedziała wreszcie dochodząc do wniosku, że nie jest dobrym pomysłem aby tu był. Zwłaszcza, że teraz najpewniej będą znajdowali tylko martwych. Mężczyzna odsunął się od niej i pokręcił głową. 

- Nie. Zostaje. Dam radę. - powiedział stanowczo i szybko otarł twarz. Wiedział, że Ben widział go ale on akurat mu nie przeszkadzał. Nie chciał żeby kamery uchwyciły go w takim momencie.

 - Naprawdę sądzisz, że to dobry pomysł? - spytała niepewnie. Martin wzruszył ramionami. 

- Na pewno lepszy niż żebym siedział bezczynnie. Jeżeli będzie źle to ci powiem. Zgoda?- zaproponował. Księżniczka nie była do tego zbytnio przekonana ale zgodziła się. Więc wrócili po chwili do pracy na swoim już trzecim wyznaczonym miejscu, w poszukiwaniu ciał.

.

Kopali przez kolejną godzinę gdzie to Charlie co chwila zerkała na Martina. Kiedy znalazł kolejne dziecko, był spokojniejszy. Przybity jednak spokojny. Dla Bena to nie był pierwszy raz kiedy widział takie szkody, tylu martwych i znał swoje granice, to też obserwował ich uważnie. Wiedział, że nigdy nie musieli się mierzyć z czymś równie okropnym i musiał ich pilnować aby to ich nie zniszczyło. Jednak widział a nawet słyszał, że byli zdecydowanie zbyt blisko siebie jak na przyjaciół. Bał się również, że prasa pokaże to z najgorszej strony, kiedy byli zdecydowanie zbyt blisko siebie i będzie to miało konsekwencje nie tyle co dla Martina ale dla Charlie. Nie wierzył, że jej narzeczony był spokojnym człowiekiem a te siniaki na jej ciele były tylko dlatego, że kobieta była lekką sierotą. Jednak w pewnym momencie jakaś kobieta podeszła do nich, tym samym przerywając ich prace.

 - Wasza wysokość.. - odezwała się niepewnie. 

- Charlie. - wtrąciła księżniczka sadząc, że po tym jak spędziła tu tyle godzin i wyglądała jakby wytarzała się w ziemi, tytuł był bez znaczenia. Kobieta spojrzała na nią zdziwiona i zaraz na Martina który to lekko kiwnął głową, dając jej tym samym ciche przyzwolenie na mówienie do księżniczki po imieniu.

 - Jesteście tu od wielu godzin, czas żebyście odpoczęli. Wysuszyli się, cos zjedli. - powiedziała ale księżniczka jakoś nie chciała o tym słyszeć.

 - Możemy jeszcze tu zostać. Damy rade. - zaprzeczyła ale Ben postanowił przejąć nieco dowodzenie.

 - Mów za siebie. Ja już pleców nie czuje. 

Martin tu akurat musiał się z nim zgodzić. Też był zmęczony i nie mógł pogardzić czymś do jedzenia bo czuł jak burczy mu w brzuchu. Charlie spojrzała po nich sadząc, że mówią to tylko po to aby zmusić ją do odpoczynku jednak zauważyła, że oni naprawdę byli zmęczeni, Ben stał oparty o swoją łopatę i trzymał się za plecy drugą ręką. 

- Dobrze. Ale tylko trochę. Później wracamy. -zadecydowała i poszli posłusznie za kobietą, po drodze oddając swój sprzęt. Ben zgarnął jeszcze swoją torbę i poszli dalej. Wszędzie było tłoczno, ludzie sobie pomagali, pocieszali i płakali nad ciałami swoich bliskich. Jednak pomimo tego, że było to miejsce jednej z najgorszych tragedii jaka zdarzyła się w kraju, było tu dziwnie cicho. Spodziewałoby się hałasów, krzyków ale nic takiego nie miało miejsca, już nie. Teraz była cisza pomieszana z żałobą, przerywana jedynie dźwiękami pracy. Nic więcej. 

Po prostu Charlie (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz