62.

91 5 2
                                    

Martin z Charlie zamarli w swoich objęciach. 

Słyszeli strzały ale również i krzyki, szybkie kroki na korytarzach. Wiedzieli, że działo się coś okropnego jednak nie wiedzieli co robić. Księżniczka spojrzała na niego. Sądził, że normalnie by panikował ale wiedząc, że była przy nim, że liczyła na niego i musiał ją chronić za wszelką cenę, odezwał się cicho.

- Wyłącz telefon. Zachowuj się bardzo cicho. - wyszeptał. Księżniczka wygrzebała telefon i wyciszyła go całkowicie. Mężczyzna w tym czasie zrobił to samo ze swoim i zdjął słuchawkę z tego, który stał na jego biurku. Również nie słysząc chwilowo nic na korytarzu, podszedł ostrożnie do drzwi. Słyszał jak serce wali mu jak oszalałe, był wręcz przerażony. To też żegnając się ze swoim życiem w myślach, chwycił klucz siedzący w drzwiach i go przekręcił. Słyszał jak zamek przeskoczył i miał wrażenie, że było to strasznie głośne, że słychać było to aż na samym dole pałacu, w każdym jego zakamarku. Oczywiście prawda była inna. Nikt nie słyszałby zamku jeżeli nie stałby tuż pod drzwiami. 

Martin odwrócił się do Charlie i z przerażeniem zauważył, że ta ciągle stała pod oknem. Na palcach, tak aby nie było słychać jego kroków piętro niżej, podszedł nieco do niej i wyciągnął rękę w jej stronę. Kobieta chwyciła go. Widział jak się trzęsła ale musiał chwilowo to ignorować. Miał tylko nadzieję, że zapanuje jakoś nad atakiem paniki którego obecność w takiej sytuacji wcale by go nie zdziwiła. Księżniczka ostrożnie przeszła do niego a ten zamknął ją w swoich ramionach. Nie wiedział co robić a widząc, że ta polegała na nim całkowicie, jeszcze bardziej był przerażony. Bał się, że coś jej się stanie, bał się, że zginie a tego on z kolei by nie przeżył. 

Nie wiedział czemu to się działo, nie wiedział gdzie dokładnie, czy ktoś był ranny a jeżeli tak, to jak bardzo. Nie wiedzial ilu ich było i co najważniejsze, nie wiedział jaki był ich cel. Wiedział natomiast, że musi chronić Charlie a pierwszym krokiem ku temu było odciągniecie jej od okna z którego to idealnie było ją widać. Rozejrzał się szybko po swoich biurze. Gdyby miał pewność, że nie ma nikogo w pobliżu ani piętro niżej, to przesunąłby pod drzwi regał stojący obok. Jednak tak narobiłby jedynie hałasu co nie pomogłoby ani nim ani nikomu kto się schował niedaleko nich. 

Również z przerażeniem dotarło do niego, że w tym skrzydle i w ogóle w pomieszczeniach pracowniczych, zamki były jedynie u niego i Caryego oraz w pomieszczeniu z dokumentami. Reszta była odsłonięta. Myślał szybko nie widząc nawet jak Charlie na niego patrzyła. Była zbytnio wystraszona aby płakać czy też panikować. Patrzyła na niego ufnie, jednak bała się, że nic nie wymyśli. Była przerażona faktem, że zrzucała wszystko na niego, samej nie będąc w stanie nic wymyślić. W głowie miała jedynie pustkę w tym momencie. 

Wyraz twarzy Martina w końcu się zmienił. 

- Chodź. - odezwał się najciszej jak tylko umiał i przeszli za biurko. Z walącym sercem podniósł krzesło i przestawił je na bok. Bał się tylko, że zaskrzypi, że mu się w rękach rozpadnie i narobi hałasu. Wiedział oczywiście, że to nie miało szansy się stać jednak w głowie miał wszystkie możliwe scenariusze, łącznie z tymi najbardziej absurdalnymi. 

- Właź pod biurko. - zarządził a księżniczka posłusznie wykonała polecenie. Martin w duchu dziękował sobie za wybranie do swojego gabinetu biurka które miało ściankę a nie dziurę przed nogami. Wiedział, że to nic by im nie dało gdyby strzelec do nich wtargnął jednak psychicznie czuli się na pewno bezpieczniej. 

Widząc, że księżniczka zajęła miejsce, sam wcisnął się do niej, obejmując ją mocno. Czuł jak się trzęsła jednak było cicho. Słyszeli, że w pałacu nie zapanowała cisza, ciągle było słychać strzały, ruchy i krzyki. Również Martin wyklinał na królową która to rozbroiła kilka lat temu straże. Gdyby tego nie zrobiła, teraz nic takiego by się nie działo. 

Po prostu Charlie (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz