Charlie, która kilka dni przed odstawieniem leków wykupiła ich zapas na trzy miesiące, brała je teraz cały czas. Martin nieco jej zaufał i oddał je dla niej. W końcu tyle lat brała je sama i nic złego nie zrobiła. Zresztą, nawet jeżeli spróbowałaby czegoś to szybko by ktoś ją znalazł i pomógł. Nie przyznał się jednak dla Bena, że to zrobił z obawy, że ten nazwie go skończonym idiotą.
Księżniczka kilka razy zajmowała się sprawami z pałacu które to zgodnie z prośbą Martina, były kierowane od razu do nich. Wolał ograniczyć kontakty Charlie z resztą rodziny, aby ich nie martwić jej stanem. Królowa jakoś uwierzyła mu gdy to powiedział jej, że jej córka ma złe wspomnienia z pałacem i woli tu aż tak często nie przyjeżdżać. Oczywiście raz czy dwa musiał ją tam zaciągnąć aby nie wzbudzać niezdrowych podejrzeń, zwłaszcza po artykułach w których to martwiono się o księżniczkę. W końcu wyglądała źle, nie dało się tego nie zauważyć. Martina martwił fakt, że ciągle chudła jako, że ledwo co jadła. Wiedział, że z głodu nie padnie ale i tak to go dobijało.
- Martin!- usłyszał jak Charlie wola go z łazienki. Mężczyzna który to właśnie przeglądał dokumenty które ta miała mu podpisać, odparł.
- No?
- Zapomniałam ubrań. Podasz mi je?- spytała. Martin pokręcił głową z rozbawieniem ale wstał i zabrał dresy lezące na łóżku. Zaraz wszedł do łazienki gdzie to Charlie właśnie rozczesywała swoje włosy w samej bieliźnie. Zamarł na jej widok.
- Co?- spytała zdziwiona jego wzrokiem. Aż zerknęła w lustro aby upewnić się, że nie ma na sobie niczego dziwnego, jakiś macek czy coś. Ten nadal na nią patrzył i podszedł wreszcie do niej.
Pogładził ją lekko po brzuchu który był tak płaski jak jeszcze nigdy wcześniej. Przejechał palcem po wystającej kości której nigdy u niej nie widział. Wiedział, że schudła, oczywiście ale nie sądził, że aż tak. Na twarzy widać było po niej każdy stracony kilogram i fakt, że raz miała policzki chomika a raz normalne, nie był niczym aż tak dziwnym. Jednak to? To było straszne.
Charlie nie wiedziała co on właśnie robił. Na pewno nie dotykał jej bo czegoś chciał. To był zupełnie inny dotyk.
- Co ty ze sobą zrobiłaś?- spytał cicho. To, że on zmieniał się w szkielet gdy się czymś stresował, to było normą. Jednak w jej przypadku gdzie zawsze wtedy wpychała większe ilości jedzenia, było to okropne.
- O co ci chodzi?
- Ile ty schudłaś? I to w jakim czasie? Czterech tygodni? Charlie, daj sobie pomóc. - powiedział łagodnie i spojrzał na nią. Widziała ból w jego wiecznie smutnych oczach, które przez nią były podkrążone jako, że zajmował się wszystkim, w tym martwieniem o nią.
- To minie. Wiesz o tym. - próbowała go uspokoić. Oczywiście widziała tą zmianę, w końcu nawet dresy spadały jej nieco z tyłka.
- Kiedy? Przed tym jak zmienisz się w szkielet czy po?- sarknął i puścił ją. Charlie pokręciła głową.
- Jeżeli zamierzasz mi wmówić, że mam się leczyć..
- Nie. Po prostu chcę żebyś wreszcie zobaczyła, że nie jest z tobą dobrze, że dzieje się coś, z czym nie potrafię ci pomóc, coś z czym się jeszcze nie mierzyłaś. - przerwał jej szybko, widząc ten zmarszczony nos który zwiastował wybuch złości. Zauważył, że przez ostatnie tygodnie warczała bądź krzyczała na niego w mechanizmie obronnym.
- Nic mi nie jest. Nie będę się leczyć bo nie mam z czego. Daj mi te cholerne ciuchy i wyjdź. - warknęła na niego. Była zła i nie zamierzała go słuchać. Jej część paranoika brała górę i sądziła, że chce wysłać ją na leczenie z jakiś chorych powodów.
CZYTASZ
Po prostu Charlie (Zakończone)
RomanceWielką Brytanią rządzi surowa królowa wraz z mężem kompletnie jej podporządkowanym. Rodzinę królewską obowiązują surowe zasady jak i nakazy, które to kontrolują ich całe życie. Prasa śledzi ich na każdym kroku, o prywatności można zapomnieć. Jaką j...