Rozdział 54

210 6 0
                                    

 Jakiś czas później wylądowaliśmy w Wiedniu, Sam poszedł do knajpki coś zjeść, Sharon poszła do swojego szefa natomiast nasza dwójka udała się pod budynek ONZ gdzie było pełno straży, policji oraz karetek, założyliśmy okulary przeciwsłoneczne i czapki, wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Czarnej Wdowy, na szczęście odebrała.

-,, Cześć" – powiedziała.

-,, Jesteś cała?"- zapytałam.

-,, Tak, dzięki, miałam szczęście. Słuchaj Alex wiem ile Barnes znaczy dla Steve'a, rozumie to, ale siedźcie w domu. Nie komplikujcie sprawy nikomu z nas, proszę"- powiedziała Natasha.

-,, Czyli co aresztujesz nas?" - zapytał Rogers, przez telefon można było usłyszeć jak Natasha wzdycha.

-,, Nie, ale oni tak jeśli się wtrącicie, tak to teraz działa" – odpowiedziała.

-,, Skoro tak z nim źle to ja powinienem się tym zająć" – powiedział Kapitan spoglądając na mnie.

-,, Czemu?" - zapytała wdowa.

-,, Bo ja będę miał największe szanse przeżycia" – odparł i wziąwszy ode mnie telefon rozłączył się, ruszyliśmy do knajpki gdzie przy barze również zamaskowany siedział Sam, kończył jeść kanapkę, poprosiłam kelnera o dwie mocne kawy.

- Zakazała się wam wtrącać? - zaczął Wilson, on po prostu jest wszechwiedzący – Może i słusznie – dodał.

- On by mnie ratował – odparł Steve pijąc swój napój.

- W 45 to może. Fajnie by było rozważyć wszystkie za i przeciw bo jak do was strzelają w końcu zaczynają strzelać i do mnie. - powiedział Falcone, jakiś czas później podeszła do nas Sharon z teczką pełną papierków.

- Odkąd opublikowano zdjęcia telefon się urywa, co drugi dzwoniący idzie z Barnesem na siłkę czyli same bzdety, ale oprócz tego – zaczęła i położyła teczkę – Mój szef domaga się raportu oczywiście na wczoraj więc będziemy wam deptać po piętach – dodała.

- Dzięki – odpowiedziałam spoglądając na blondynkę.

- Lepiej się pośpieszcie, mamy rozkaz strzelać bez rozkazu – dopowiedziała i wyszła. Za dużo czasu to nie mamy więc od razu przebraliśmy się i ruszyliśmy do miejsca gdzie James aktualnie mieszkał, przynajmniej tak wynikało z akt, Sam obserwował wszystko z góry. Weszliśmy i zaczęliśmy się rozglądać po dość małym metrażu, zauważyłam na lodówce zdjęcie Rogersa, Bucky musiał go kojarzyć lecz nie wiedział skąd.

-,, Uważajcie, niemieccy terroryści zbliżają się od południa" – powiedział Sam.

-,, Ok, dzięki" – odpowiedziałam, poczułam, że ktoś za mną stoi, odwróciłam się podobnie jak mój chłopaka i zobaczyliśmy stojącego przy drzwiach zdziwionego Jamesa.

- Ty mnie znasz – powiedział Steve do swojego przyjaciela.

- Jesteś Steve, czytałem o tobie w muzeum – odparł Bucky.

-,, Otoczyli budynek" – poinformował Wilson, świetnie, zaraz zacznie się walka.

- Jesteś zdenerwowany i masz ku temu wszelkie powody, ale kłamiesz – odpowiedział Kapitan Ameryka.

- Nie było mnie w Wiedniu, już się w to nie bawię – powiedział James.

- ,, Wchodzą do środka!" - krzyknął Sam lecz my mu nie odpowiadaliśmy.

- Zaraz będą tu ludzie, którzy są innego zdania. Nie mają zamiaru brać cię żywcem – powiedziałam.

- Bardzo słusznie – odparł Bucky spoglądając na mnie – Rozsądna taktyka – dodał.

-,, Są na dachu, jestem odcięty" – powiedział Sam, kolejna świetna wiadomość.

- To da się jeszcze rozwiązać bez wojny – powiedziałam spokojnie.

- Na końcu zawsze jest wojna – odparł Bucky.

- ,,5 sekund" – wtrącił Wilson.

- Wyciągnąłeś nas wtedy z rzeki, dlaczego? - zapytał Steve. 

 - Sam nie wiem – odparł stary Zimowy Żołnierz.

-,,3 sekundy" – odparł Sam, są coraz bliżej, trzeba się naszykować.

- Właśnie, że wiesz – ciągnął Rogers.

-,, Uwaga!Wchodzą!" - krzyknął Sam i nagle do środka zaczęli wpadać antyterroryści, zaczęliśmy z nimi walczyć, Bucky swoim metalowym ramieniem dość mocno uderzał terrorystów.

- Nie tak ostro, zaraz kogoś zabijesz – powiedział do niego Kapitan, a ten powalił Rogersa na ziemię, chciałam go zaatakować lecz Bucyk był szybszy i metalową ręką posłał mnie na ścianę, nie powiem bolało.

- Nie mam takiego zamiaru – odparł James i z deski spod podłogi wyciągnął plecak, sprytna kryjówka nie powiem, zaczęliśmy znów walczyć, aż przenieśliśmy się na klatkę schodową, Bucky wywalił jednego z żołnierza przez barierkę lecz w porę złapał go Steve.

- Ej bądź kolega – powiedział Kapitan, Bucky wyskoczył przez okno na dach kolejnego budynku i nagle zaczął go atakować jakiś czarny kot? Znaczy, ktoś przebrany za niego lub czarną panterę.

-,, Sam! Południowy narożnik" – powiedział Steve.

-,, Znacie tego nowego?" - zapytał Falcone.

-,, Nie, ale zaraz poznamy" – odparłam i przy użyciu mocy przeskoczyłam na drugą stronę, a Falcone podrzucił Kapitana, znów zobaczyliśmy samolot terrorystów.

-,, Sam!" - krzyknęłam i ruszyłam do walki z nowym wojownikiem.

-,, Robi się" – odparł Wilson i zaatakował samolot aby odciągnąć go od nas, nasza czwórka przeniosła się na jezdnię podobnie jak policja, jeszcze ich tu brakowało.

- Zatrzymać się! - krzyczeli lecz my robiliśmy swoje, James zabrał motor i ruszył, tak to go nie dogonimy.

- Podwieś panią? - usłyszałam głos Kapitana i zobaczyłam jak podjeżdża koło mnie.

- Z przyjemnością – odpowiedziałam z uśmiechem i wskoczyłam do pojazdu lecz szybko na jego dasz wskoczył kotek, już go nie lubię.

-,, Sam, przyczepił się do nas ten nowy" – powiedział Steve przez komunikator.

-,, Macie mnie na ogonie' – odpowiedział. Nasz pościg za Barnesem i ucieczka przed policją nadal trwała lecz nagle oni nas otoczyli, no ładnie. Wyszliśmy z samochodu i zobaczyliśmy Rhodeya w zbroi, Tony mnie ukatrupi.

- Ręce do góry – zaczął War Machine, uczyniliśmy to o co prosi, Barnes już został skuty – Gratulacje, zostaliście przestępcami – dodał spoglądając na naszą dwójkę, czarna pantera ściągnęła maskę i zobaczyliśmy, że jest to król niestety już nie żyjącego króla Wakandy, zginął w zamachu czyli teraz jego syn jest królem – Wasza wysokość – dodał James. Już po chwili nasza czwórka siedziała w samochodzie i jechaliśmy do nowej siedzimy ONZ, razem z chłopakami siedziałam z tyłu, a przed nami siedział T'Challa.

- To co lubisz koty? - zapytał zły Sam.

- Sam – powiedziałam spoglądając na niego, nie tak się powinno zwracać do króla.

- No co? - zapytał – Gościu przebrał się za kota, chce wiedzieć o co mu chodzi – bronił się Wilson.

- Twój strój to vibranium? - zapytał Steve.

- Czarna Pantera broni Wakandy od niezliczonych stuleci, jak miecz przekazywany z pokolenia na pokolenie, a teraz ponieważ twój kolega zabił mi ojca noszą także płaszcz króla. Dlatego rozważcie to: jestem wojownikiem i władcą więc jak długo jeszcze zdołacie bronić kolegi przede mną? - zapytała Czarna Pantera, ja raczej nie za długo skoro Tony mnie zaraz zabije, żegnaj świecie...  

Rodzeństwo Stark/ MarvelWhere stories live. Discover now