Rozdział 6

378 19 0
                                    

Następnego dnia ruszyliśmy w drogę powrotną do Malibu. Kiedy wylądowaliśmy zauważyłam oczywiście tłum dziennikarzy, Happego oraz Pepper.

- Uważajcie pod nogi - powiedział James. Zeszliśmy na ląd i podeszliśmy do Pepper. Dziewczyna od razu rzuciła mi się na szyję, odwzajemniłam. Kiedy się ode mnie oderwała, spojrzała na Tonego.

- Masz czerwone oczy, płakałaś po szefie? - zapytał Tony.

- Z radości, nie cierpię szukać nowej pracy - odpowiedziała Pots. Ruszyliśmy do samochodu.

- Do kąt? - zapytał Happy.

- Do szpitala - powiedziała Pepper.

- Nie - odparłam.

- Alex musicie się zbadać - powiedziała Pepper.

- Po 3 miesiącach w niewoli chcę dwóch rzeczy: hamburgera i... - zaczął brat lecz nie skończył.

- Wykluczone - powiedziała Pots.

- To nie to, zwołaj konferencję prasową. Morgan ruszaj, najpierw Mc'drive - powiedział Tony. Kiedy wzięliśmy hamburgery pojechaliśmy pod firmę gdzie był Stane i dziennikarze. Wyszliśmy z auta.

- Proszę - powiedział Stane i do nas podszedł i przytulił. Rozległy się brawa.

- Alex, Tony myślałem, że jesteście w szpitalu - powiedział Stane.

- Nie trzeba - odpowiedział Tony i ugryzł burgera,

- Pokażcie się, wpadliście na Hamburgery? - zapytał Stane - Macie dla mnie?

- Tak - powiedziałam i mu dałam. Ruszyliśmy do środka, ludzie jak nas widzieli wstali i zaczęli klaskać.

- Patrzcie kto przyszedł - zaczął przyjaciel i ścisnął nasze ramiona. Dziennikarze wstali i zaczęli bić brawa, robiło to się nudne. Tony usiadł pod mównicą,  a ja koło niego.

- Moglibyście usiąść, siadajcie. Będziecie nas widzieć i nie będzie tak sztywno, cieszę się - powiedział Tony.

- Ja też - odparł Obediah.

- Nie pożegnałam się z ojcem, nie zrobiłam ego, a chciałabym go spytać co myślał o skutkach działania firmy i czy nie miał wątpliwości o to, że... był tak jakim go pamiętamy. Widziałam jak młodzi amerykanie giną od naszej broni, która miała ich chronić. Staliśmy się częścią systemu, który za nic nie odpowiada - powiedziałam, a dziennikarze podnieśli ręce z pytaniami.

- Ben? - powiedział Tony. Ben wstał i zadał pytanie.

- Co tam się stało? - zapytał, a ja i Tony wstaliśmy i podeszliśmy do mównicy.

- Przejrzeliśmy na oczy. Możemy dać światu znacznie więcej niż bomby i dlatego ogłaszamy natychmiastowe zamknięcie naszych zakładów zbrojnych - powiedział Tony, a dziennikarze poderwali się z miejsc i wywołali wrzawę. Pepper  stała z tyłu zdziwiona podobnie jak Stane.

- Później zdecydujemy o przyszłości firmy i kierunkach jej działania mając na uwadze dobro naszego kraju - dodał Tony i ruszyliśmy w kierunku wyjścia.

- Najważniejsze, że Alex i Tony wrócili zdrowi i cali - dodał Stane. Ruszyliśmy do  naszej fabryki. Weszliśmy do środka i zatrzymaliśmy się przed prototypem reaktora łukowego.

- Dobrze wam poszło - powiedział Obediah, który wszedł do środka.

- Wkurzyliśmy kogoś? - zapytałam.

- A o mnie pomyśleliście? Macie pojęcie jak polecą jutro akcje, o jakieś 40 punktów co najmniej. Produkujemy broń - powiedział Stane

- Nie chcę zostawić po sobie tylko trupów - powiedział Tony.

- To nasze zadanie - powiedział mężczyzna - Bronimy świat przed hałasem.

- Wcale nie. Możemy być lepsi, robić coś innego - powiedziałam.

- Jak butelki dla niemowlaków? - zapytał Obediah.

- Znajdźmy zastosowanie dla naszego reaktora - powiedziałam.

- Daj spokój. To był chwyt marketingowy żeby zamknąć gęby hipisom - powiedział Stane.

- Działa - powiedział Tony.

- Jako prototyp, od razu wiedzieliśmy że się nie opłaca. Reaktor łukowy to ślepy zaułek - powiedział.

- Być może - dodałam.

- Od 30 lat nic z tego nie wynika - powiedział Stane.

- Tak mówią. Nie udawaj tylko mów kto ci powiedział - powiedział Tony.

- To nie ważne pokażcie - powiedział Stane.

- Rhodey czy Pepper? - zapytałam.

- Chcę zobaczyć - odparł Stane.

- Rhodey - powiedział Tony. Stark odsunął koszulę i pokazał reaktor, a ja wytworzyłam na dłoniach wiązki mojej mocy. Stane był zaskoczony jak i zadowolony.

- Działa - powiedział Tony.

- Posłuchajcie, jesteśmy drużyną i możemy wszystko puki trzymamy się razem jak wasz ojciec i ja - powiedział Stane.

- Nie uprzedziliśmy cię, a powinniśmy - powiedziałam.

- Alex skończcie z tymi wybrykami dobrze - powiedział mężczyzna.

- Mówisz jak tata - odparł Stark.

- Zostawcie to mnie. Trzeba to rozegrać po nowemu. Nie będzie łatwo, ale obiecajcie się nie wychylać - powiedział, a my pokiwaliśmy głowami. Następnie udaliśmy się wreszcie do domu, jak ja za nim tęskniłam. Poszłam do pokoju i położyłam się szybko spać...

Rodzeństwo Stark/ MarvelWhere stories live. Discover now