Gdy się ocknęłam zorientowałam się, że leżę na jakieś kanapie, nie daleko mnie zauważyłam postać Barnes'a siedzącego w fotelu, znajdowaliśmy się w qujecie.
- Steve - zawołał Barnes - Alex się obudziła - dodał spoglądając na mnie, już po chwili zobaczyłam koło siebie postać kapitana, chłopak usiadł koło mnie, lewą ręką zaczął gładzić moje włosy, a w prawą złapał moją rękę.
- Jak się czujesz skarbie? - zapytał z troską.
- Jest okej, w końcu się wyspałam - odpowiedziałam ze śmiechem na co Kapitan się uśmiechnął i oparł swoje czoło o moje.
- Niezłego stracha mi napędziłaś wiesz? - powiedział.
- Obiecuję, że więcej tego nie zrobię - odpowiedziałam i pocałowałam kapitana, on odwzajemnił pocałunek.
- Błagam, nie przy ludziach - powiedział James, który momentalnie odwrócił głowę, nasza dwójka zaśmiała się. Steve pomógł mi wstać, a następnie poszliśmy na fotele przy panelu sterowania, Steve usiadł za sterami, a ja i Bucky po jego obydwóch stronach, byliśmy już nie daleko Syberii. Jakieś dwie godziny później wylądowaliśmy na zamarzniętym pustkowi, według Bucky'ego gdzieś tutaj jest wejście do kryjówki Hydry. Wyczarowałam sobie grubszy strój ponieważ było naprawdę cholernie zimno, a jeszcze nie opuściliśmy pokładu. Chłopaki nie potrzebowali cieplejszego stroju bo są po prostu dziwni, ja jestem normalna i cholernie marznę, brrr...
- Pamiętasz jak wracaliśmy z plaży na furgonetce rzeźnika? - zapytał Steve swojego najlepszego przyjaciela.
- Jasne - odparł James - Zamiast kupić bilety na metro, ty kupiłeś hot-dogi - dodał.
- Bo ty przepuściłeś forsę na strzelnicy żeby zdobyć misia dla dziewczyny - odparł mój chłopak.
- Jak ona miała na imię? - zapytał Barnes.
- Dolores, mówiłeś jej Lola - odpowiedział Kapitan.
- Pewnie ma teraz sto lat jak nic - odparł Bucky.
- A wy to co, mniej? - zapytałam i wyszłam jako pierwsza z samolotu, zimne powietrze momentalnie we mnie uderzyło aż tzw. zimno mnie przeczepało. Podeszliśmy do wejścia do kryjówki Hydry, które było już otwarte więc nasz doktorek już tu jest.
- Przyjechał najwyżej parę godzin temu - powiedział Steve spoglądając na ślady stup nie przysypane jeszcze śniegiem, który cały czas padał.
- Wystarczy żeby ich obudzić - odpowiedział James. Nie czekając ani chwili weszliśmy gotowi do ataku do środka bazy, kierując się w jej głąb wszędzie dokładnie się rozglądaliśmy. Nagle gdy mieliśmy przechodzić do kolejnego pomieszczenia usłyszeliśmy walenie w metalowe drzwi przed nami, ustawiliśmy się w pozycjach do walki: ja miałam kule mocy w ręce, Steve miał naszykowaną tarczę, a James celował w drzwi ze swojego pistoletu.
- Gotowi? - zapytał Steve.
- Tak - odpowiedział James, a ja tylko na potwierdzenie pokiwałam głową. Nagle drzwi się otworzyły a do środka wszedł Iron Man? Co Tony tu robi? Brat podszedł do nas i ściągnął maskę, Steve opuścił tarczę, a ja schowałam moce, jedynie Bucky cały czas miał mojego brata na widelcu, tak właściwie co on tu robi? Jak przyszedł nas aresztować to nie wiem czy wyjdzie stąd żywy.
- Nie wyglądacie na zachwyconych - powiedział Tony spoglądając na nasze twarze.
- To był ciężki dzień - odpowiedział Steve, Tony spojrzał na Barnes'a, który nadal w niego celował.
- Spocznijcie żołnierzu, chwilowo was nie ścigam - powiedział lecz chłopak ani drgnął.
- To czego tu szukasz? - zapytałam.
YOU ARE READING
Rodzeństwo Stark/ Marvel
Action,, To my tworzymy swoje własne demony" Życie miliarderki powinno być proste, usłane różami. Przecież mogę wszystko kupić z pieniądze, prawda? Wielu z was na pewno tak myśli, ale nie jest to prawdą. Nie jestem całkowicie normalną dziewczyną: mam bar...