Rozdział 65

38 1 0
                                    

Avengers: Koniec Gry

23 dni po wydarzeniach z Avengers: Wojna bez granic 

Od ostatnich wydarzeń minęły 23 dni, każdy z nas nadal jest podłamany. Nie możemy uwierzyć, że przegraliśmy. Thanos spełnił swój perfidny plan i wymazał połowę wszechświata za sprawą kamieni, naszych przyjaciół również. Do tej pory nie mamy informacji czy mój brat żyje, nie wiemy co się z nim dzieje. Nie ma go w bazie wymazanych osób przez co moje nadziej, że Tony w ogóle żyje zmniejszają się z dnia na dzień. Baza przestała tętnic poprzednim życiem: Thor zamknął się w pokoju i nie chce z niego w ogóle wyjść (uważa, że zawiódł ponieważ to on ostatni walczył z Thanosem), ja spędza prawie cały dzień na sali treningowej gdzie trochę odpoczywam od tego wszystkiego, a z drugiej strony szykuję się aby być lepszą na ponowne starcie z Thanosem, a reszta cały czas szuka tego sukinsyna lecz bez skutku, dobrze się zaszył. 

Aktualnie znowu przebywałam w sali treningowej i uderzałam w worek przypominając sobie wszystko co się stało. Krzyknęłam a worek poleciał na przeciwną ścianę, miałam dość.

- Co ci znowu zrobił ten biedny worek? - zapytał z uśmiechem Steve opierając się o framugę drzwi, spojrzałam na niego i upadłam na kolana, zaczęłam płakać z bezsilności. Steve szybko podszedł do mnie i objął mnie ramieniem - Kochanie, co się dzieje? - zapytał. 

- Mam już dość Steve - zaczęłam przez łzy - Mam dość tej bezsilności: nie wiemy czy mój brat żyje, nie wiemy gdzie ukrywa się Thanos, nic nie możemy zrobić. To wszystko moja wina - dodałam wpatrując się w podłogę. 

- Ej, tak się nie bawimy - zaczął Steve i podniósł mój podbródek tak, żebym spojrzała na niego - To nie twoja wina Alex, wszyscy zawiedliśmy - Kapitan mnie przytulił, a ja się w niego wtuliłam - Zobaczysz: znajdziemy Thanosa i wszystko wróci do normalności, wszyscy wrócą, Tony również. Przecież to Iron Man, nic go nie pokona, a zresztą: złego diabli nie biorą - dodał, na co delikatnie się zaśmiałam - Wszystko się ułoży Alex, obiecuje ci -dopowiedział.

- Dziękuję Steve - powiedziałam. 

- Za co? - zapytał lekko zdziwiony.

- Za to, że przy mnie jesteś - odparłam spoglądając z uśmiechem na Kapitana.

- Zawsze przy tobie będę myszko, do końca świata i jeszcze dłużej - odparł Steve - Kocham cię - dodał.

- Ja ciebie też - odpowiedziałam i pocałowałam mojego chłopaka, a ten odwzajemnił pocałunek. Nagle cała baza się za trzęsła, nie wiedzieliśmy co się dzieje. Wraz ze Steve'm, Natashą, Bruce'm, James'em i Pepper wyszłam przed bazę gdzie zauważyliśmy jakość świecącą kobietę, która dosłownie przyniosła i postawiła statek kosmiczny przed naszą bazą. Drzwi statku się otworzyły a ze środka wyszła jakaś kosmitka, która trzymała ledwo przytomnego Tony'ego? To niemożliwe, on żyje! Steve nie czekając ani chwili podbiegł do Starka i go złapał, w moich oczach pojawiły się łzy, Tony żyje i jest z nami. 

- Był za silny - powiedział Tony do mojego chłopaka, który pomału zaczął go prowadzić. 

- Nie tylko dla ciebie - odparł Steve. 

- Czekaj - zaczął Stark i zatrzymali się - Młody nie żyje - dodał. 

- Tony, ofiar jest... - zaczął Steve lecz nie mógł tego dokończyć. 

- Ale czy - zaczął Tony lecz nie skończył ponieważ dostrzegł zbliżającą się do niego Pepper - O Boże - powiedział.

- To naprawdę ty - powiedziała Pepper ze łzami i przytuliła Starka.

- A gdzie jest Alex? - zapytał Tony spoglądając na Pepper i Rogersa, ci przez chwilę nic nie odpowiedzieli - Proszę nie, ona musi żyć, proszę... - dodał ze łzami w oczach.

Rodzeństwo Stark/ Marvelحيث تعيش القصص. اكتشف الآن