Rozdział 60

47 1 0
                                    

AVENGERS: WOJNA BEZ GRANIC

2 lata później

Od wydarzeń, które miały miejsce na Syberii minęły już dwa lata. Razem ze Steve'm byliśmy rok w Wakandzie,  następnie wróciliśmy do Nowego Jorku, zamieszkaliśmy w nowym mieszkaniu na Brooklynie. Oczywiście jak na przestępców musieliśmy ukrywać swoją tożsamość więc dla mieszkańców nazywałam się Isabelle Clark, a mój chłopak Kai Monet. Reszta naszej bandy rozproszyła się po świecie i również ukrywała swoją tożsamość, mieliśmy z nimi kontakt, ale nie duży. Z Tonym nie miałam kontaktu od tamtych wydarzeń, z gazet wiedziałam tylko, że oświadczył się Pepper. Bardzo cieszyłam się jego szczęściem i harmonią życia, ale coraz bardziej mi go brakuje, tęsknię za nim. 

Dzień zapowiadał się tak jak każdy lecz był całkowicie inny. Po powrocie do mieszkania z porannego biegania dostaliśmy telefon od Natashy, że Wanda pilnie potrzebuje naszej pomocy, ktoś napadł ją i Visiona. Nie czekając ani chwili wsiedliśmy do naszego qunjeta, zabraliśmy Natashę i Sama i udaliśmy się do Szkocji, gdzie aktualnie przebywała Wanda z Visionem. Dolatując na miejsce zauważyliśmy leżącego rannego Visiona oraz Wandę, która walczyła z jakimiś kosmitami, Nat i Sam poszli zająć swoje pozycje, a ja i Steve schowaliśmy się w cieniu. Gdy przed nami przejechał pociąg zaczęliśmy iść w ich kierunku, kosmitka rzuciła w mojego chłopaka swoją włócznią lecz ten bez problemu ją złapał, wyszliśmy z cienia. Kosmici byli zdziwieni naszym widokiem, a Wanda i Vision szczęśliwi. Cała nasza czwórka ruszyła do ataku na przybyszów, dzięki mocy zraniłam jednego z nich tak, że upadł, kosmitka podbiegła do niego, a my wymierzyliśmy w nich swoje bronie. 

- Wstawaj - powiedziała kosmitka. 

- Nie mogę - odpowiedział jej towarzysz. 

- Nie chcemy was zabijać, ale zabijemy - odpowiedziałam, a moje oczy zaświeciły na czerwono. 

- Drugiej szansy już nie dostaniecie - odpowiedziała kosmitka i w raz ze swoją bronią i kolegą zniknęli zabrani przez samolot, podeszliśmy do rannego Vision'a i Wandy.

- Możesz wstać? - zapytał Sam i pomógł mu się podnieść. 

- Dziękuję Kapitanie - odpowiedział Vision spoglądając na mojego chłopaka.

- Zabierajmy się stąd - powiedział Steve i już po chwili wszyscy znajdowaliśmy się na pokładzie samolotu, odlatywaliśmy z tamtego miejsca. 

- Wydawało by się, że coś nam obiecywałaś - zaczęła Czarna Wdowa spoglądając na Maximoff - Nie oddalać się, nie znikać, głupio się nie narażać - zaczęła wymieniać. 

- Nie gniewaj się, chcieliśmy pobyć razem - powiedziała Wanda. 

- Dokąd teraz Kapitanie? - zapytał Sam, który pilotował. 

- Do domu - odpowiedział Steve spoglądając na mnie, wracamy do domu. W drodze powrotnej do naszej bazy na obrzeżach Nowego Jorku obejrzeliśmy wiadomości. Okazało się, że Nowy Jork również został zaatakowany przez dziwnych kosmitów a na dodatek mój brat zaginął. Wsiadł na statek kosmitów i odleciał w kosmos. Na tę wiadomość łzy zaczęły mi spływać po policzku, mogę już nie zobaczyć brata, a nasza ostatnia rozmowa była wielką kłótnią. Jeśli on nie wróci nie wybaczę sobie tego nigdy, błagam cię Tony wróć, kocham cię braciszku.  Jakieś cztery godziny później znajdowaliśmy się już przed bazą, weszliśmy do środka, na szczęście Tony nadal nie zmienił hasła. Wchodząc do bazy ja wraz z Kapitanem szłam na przedzie, a za nami kroczyła reszta. Ruszyliśmy do sali narad gdzie zobaczyliśmy Rhodey' rozmawiającego z hologramem Rose'a, Rhodey uśmiechnął się na nasz widok, a sekretarz był nieco zdziwiony.

Rodzeństwo Stark/ MarvelWhere stories live. Discover now