Rozdział 70

39 2 0
                                    

Po sprawdzeniu maszyny udaliśmy się do sali konferencyjnej gdzie F.RI.D.A.Y wyświetliła nam informacje o wszystkich sześciu Kamieniach Nieskończoności, zaczęliśmy posiedzenie Avengers.

- Dobra, wiemy już jak teraz trzeba wymyśleć kiedy uderzyć i gdzie - zaczął Steve - Prawie każdy w tym gronie miał kiedyś styczność z co najmniej jednym Kamieniem Nieskończoności - dodał. 

- A wyrażając się precyzyjniej: został niemal zabity przez jeden z Kamieni Nieskończoności - poprawił go Stark.

- Ja nie - odparł Scott - Ja nawet nie wiem o czym wy do cholery gadacie - dodał. 

- Tak czy siak - odparł Bruce nie zważając na słowa Langa - Cząsteczek Pym'a wystarczy nam tylko na jeden skok dla każdego, a Kamienie pojawiały się w wielu miejscach na przestrzeni dziejów - dopowiedział. 

- Naszych dziejów - odparłam - Także nie ma wielu dogodnych momentów żeby je zgarnąć - dodałam. 

- Czyli musimy precyzyjnie uderzyć - powiedział Barton. 

- Zgadza się - odparł Tony.

- Dobra, zacznijmy od Eteru - powiedział Steve - Thor, co o nim wiesz? - zapytał. Wszyscy spojrzeliśmy na Thora, który siedział rozwalony w fotelu z piwem w ręce i okularami słonecznymi na nosie. Władca piorunów jednak wcale nie reagował i się nie ruszał. 

- Czy on zasnął? - zapytała Natasha. 

- Nie, nie, chyba mu się zmarło - odpowiedział Rhodey. Oblałam Thora wodą  dzięki mojej mocy na co ten szybko się obudził i stanął przed nami koło tablicy przedstawiającej jeden z kamieni.

- Eee, od czego zacząć - zaczął Thor ściągając okulary - Więc Eter, po pierwsze nie jest kamieniem, ktoś go przed chwilą nazwał kamieniem - wskazał na Kapitana, który zmarszczył brwi - Jest bardziej jak taka jakaś złożona breja więc trzeba napisać sprostowanie - władca piorunów zakropił sobie kroplami oczy - I przestać go tak nazywać, ale no dobra. O Eterze: mój dziadek wiele lat temu musiał ukryć skubańca przed Mrocznymi Elfami, uuu - dodał udając ducha, przewróciłam zrezygnowana oczami - Straszni goście i Jane wyobraźcie sobie - na ekranie wyświetliło się zdjęcie dziewczyny - Otóż Jane jest, była moją byłą no i raz tak jakby wsadziła rękę w te breję i wtedy Eter tak jakby wszedł w nią i była bardzo bardzo chora więc musiałem ją zabrać do Asgardu skąd sam pochodzę - rozejrzałam się po sali i zobaczyłam, że w sumie jako jedyny uważnie słucha tylko Lang, błagam niech to się już skończy - Spróbowałem ją wyleczyć, wtedy ze sobą chodziliśmy i musiałem ją, przedstawiłem ją swojej matce - Thorowi głos lekko się załamał - Która nie żyje, a z resztą ja i Jane też ze sobą zerwaliśmy. Także no, jak to bywa, wiadomo nic nie trwa wiecznie. Jedyną rzeczą - ciągnął dalej lecz ja pokazałam mojemu bratu aby coś z nim zrobił, ten przyjął to zadanie. 

- Chodź, usiądź sobie - powiedział Tony podchodząc do władcy piorunów. 

- Czekaj, mówię jeszcze - odparł Thor lekko odpychając mojego brata - Jedyną rzeczą, która jest trwała w życiu jest nietrwałość - dodał. 

- Ekstra - powiedział Stark klaszcząc w dłonie - Śniadanie? - zapytał. 

- Nie, wolałbym Krwawą Mary - odpowiedział Thor. Udaliśmy się do jadalni gdzie po chwili zaczęliśmy jeść zamówione przez nas śniadanie połączone z obiadek, wcinałam mój ulubiony ryż z kurczakiem, serio uwielbiam to danie.

- Quil mówił, że zwinął Kamień Mocy z Moraga - powiedział Rocket odpowiadając w międzyczasie o kolejnym Kamieniu Nieskończoności.

- Morag to osoba? - zapytał Bruce.

- Nie, Morag to planeta, Quil był osobą - odpowiedział szop pracz.

- W sensie planeta? W sensie, że w kosmosie? - zapytał zarazem zdziwiony jak i szczęśliwy Scott. 

- O patrzcie, szczeniaczek cały szczęśliwy merda ogonkiem - zaczął Rocket podchodząc do chłopaka i głaskając go po głowie - Chcesz polecieć w kosmos? Piesiulek chce polecieć w kosmos? Pancio cię zabierze - dodał. Po jedzeniu wróciliśmy do sali konferencyjnej gdzie omawialiśmy kolejne kamienie: doskonale znany nam Tesserakt i Kamień Dusz. 

- Thanos znalazł Kamień Dusz na Yormirze - powiedziała Nebula.

- Co to jest Vormir? - zapytała robiąc notatki.

- Królestwo śmierci w samym centrum celestiańskiego świata - odparła Nebula - To tam Thanos zabił mi siostrę - dodała, a my spojrzeliśmy lekko zdziwieni i przestraszeni.

- To ja pass - powiedział Scott. Chwilę później reszta poszła odpoczywać, a Tony, ja i Bruce nadal rozmawialiśmy o kamieniach. Leżałam na stole w sali konferencyjnej, koło mnie leżał mój brat, a Banner leżał na ziemi.

- A ten gość od Kamienia Czasu? - zapytałam.

- Doktor Strange - powiedział Hulk.

- Jakim on w zasadzie był doktorem? - zapytałam.

-Takim co to wyciąga z kapelusza króliki - odpowiedział Tony.

- Ale miał fajną miejscówkę w Greenpoint - odparł Bruce. 

- Na Soliman Street - dodał Stark.

- Baker Street - poprawił go Bruce, mieszkał w Nowym Jorku?

- Co? Mieszkał w Nowym Jorku? - zapytałam.

- Zgadza się - odpowiedział Bruce.

- Nie, nie mieszkał w Toronto - powiedział Stark - Czy ktoś mnie tu w ogóle słucha? - zapytał.

- Ludzie - zaczęłam siadając - Jeśli wybierzemy właściwy rok to w Nowym Jorku będą 3 kamienie - dopowiedziałam.

- No to powiem ci grubo - odpowiedział Bruce. Zwołaliśmy resztę jeszcze zaspanej ekipy do sali gdzie aktualnie się znajdowaliśmy i zaczęliśmy układać plan i podzieliliśmy się, wreszcie się uda.

- Dobra, czyli ustalone - zaczął Steve - 6 kamieni, 3 oddziały i jedna szansa - dodał, wszyscy spojrzeliśmy na nasz plan. Wszyscy wymazani wrócą, uda nam się... 

Rodzeństwo Stark/ MarvelWhere stories live. Discover now