Rozdział 9

311 17 0
                                    

Oglądałam właśnie z Tonym telewizję, pokazywali ludzi z tego samego miasta co na wczorajszych zdjęciach.

-,, 20 km marszu od Guminy - zaczęła dziennikarka, tam mieszkał Insen - to prawdziwa przeprawa przez piekło albo współczesne jądro ciemności. Wieśniacy i pasterze muszą uciekać ze swojej ziemi, plemion, przywódców wyposażonych w broń. Ludzie szykują schronienia w zakamarkach zrujnowanych wiosek i starej radzieckiej fabryki. Za tymi aktami przemocy stoi grupa najemników o nazwie 10 Pierścieni - spojrzałam na Starka, a on na mnie, dalej słuchaliśmy reporterki - Jak widać są dobrze uzbrojeni i gotowi stawić czoło każdemu przeciwnikowi. Bez reakcji ze strony reszty świata nie ma szans pomocy dla uchodźców. To jedna z kobiet szukających wieści o mężu wcielonego w szeregi organizacji albo zabitego - kamera pokazała zapłakaną kobietę. Nie mogłam znieść tego widoku i strzeliłam w telewizor mocą, ten spadł ale nadal działał - Wiele dzieci pyta o zaginionych rodziców, Ci ludzie nie mają nadziej, że kto kol wiek im pomorze "- zakończyła. Rozłoszczony Tony strzelił z rękawicy w szybę, która rozpadła się na drobny mak. 

- Zakładaj strój - powiedział Stark, a ja ruszyłam się przebrać. Kiedy byłam gotowa wyszłam na zewnątrz, gdzie był Tony w swojej zbroi. Wzbiliśmy się w niebo i polecieliśmy do tamtego miasta rozprawić się raz na zawsze z grupą 10 pierścieni. Gdy tam dolecieliśmy zaczęliśmy walkę. Po chwili zgubiłam gdzieś Tonego, usłyszałam przeładowanie broni. Obejrzałam się w bok i zauważyłam chłopca, który klęczał cały zapłakany na ziemi, a debili z 10 mierzył do niego. Strzelił, zaczęła biec w stronę chłopca i w ostatniej chwili udało mi się wytworzyć pole. Kula odbiła się od tarczy i poleciała na pacana, który nie wiedział o co chodzi. Padł martwy. Kiedy schowałam pole, chłopiec przytulił się do mnie i zaczął płakać.

- Ciii już dobrze - mówiłam przytulając go.

- Dziękuję - odpowiedział. Podeszliśmy do jego rodziców, którzy również mi dziękowali, a po chwili przyleciał Tony z rannym i prawie nie przytomnym dowódcą Pierścieni.

- Jest wasz - powiedział i rzucił go na ziemię. Po chwili odleciał, a ja za nim. Gdy lecieliśmy do domu pojawiły się za nami myśliwce wojskowe... czekaj co? Zaczęły do nas strzelać, a my omijaliśmy rakiety. Super, teraz to my jesteśmy ci źli. Usłyszałam dzwonek telefonu.

-,, Halo?" - zapytał Tony.

-,, Tony?" - zapytał głos.

-,, Kto mówi?" - zapytał Stark.

-,, Rhodey" - odparł.

-,, Słucham?" - powiedziałam bo nie słyszałam kto dzwoni.

,, Rhodey" - powtórzył.

-,, Mów głośniej" - polecił Tony.

-,, Co to za hałas?" - zapytał James.

-,, Jedziemy autem" - odparłam i zrobiłam salto w powietrzu, a pocisk przeleciał po de mną.

-,, Musicie mi pomóc" - powiedział.

-,, Zabawne co?" - zapytał Tony.

-,, Właśnie wyleciał w powietrze skład broni gdzie was trzymano" - powiedział James, a ja się uśmiechnęłam.

- ,, To niespokojna okolica, ktoś was wyręczył?" - spytałam.

-,, Coś ty taka zasapana?" - zapytał Rhodey.

-,, Biegamy w kanionie" - odpowiedział Stark.

-,, Mówiliście, że jedziecie autem" - powiedział podejrzliwie James.

-,, pojechaliśmy tam pobiegać" - odparł mój brat. Nagle myśliwiec strzelił do nas przez co oberwałam w nogę.

- Ałaaaa! - krzyknęłam i zaczęłam spadać.

Rodzeństwo Stark/ MarvelWhere stories live. Discover now