Rozdział 10

279 17 0
                                    

Nie wiem ile czasu minęło lecz gdy się ocknęłam zauważyłam klęczącego na de mną Jamesa.

- James... - zaczęłam słabym głosem.

- Boże Alex co się tu stało? - zapytał. Pomału usiadłam i zobaczyłam, że w miejscu rany miałam bandaż, pewnie Rhodey.

- Stane - odparłam i zaraz przypomniałam sobie o bracie - Gdzie Tony?!.

- Nie wiem. Gdy przyszedłem jego nie było, byłaś tylko ty leżąca w kałuży krwi - odparł James.

- Trzeba go szybko znaleźć - powiedziałam i gwałtownie wstałam, co nie było dobrym pomysłem ponieważ od razu zakręciło mi się w głowie, James mnie złapał.

- Pomału, co z Tony,? - zapytał.

- Ten idiota zabrał jego reaktor, trzeba go szybko znaleźć - powiedziałam, a James spojrzał na mnie przerażony. Ruszyliśmy szukać Starka po chwili znaleźliśmy go w pracowni leżącego na ziemi na szczęście miał reaktor.

- Tony nic ci nie jest? - zapytał James pomagając mu wstać.

- Gdzie Alex i Pepper? - zapytał Stark.

- Alex stoi tam - powiedział James i pokazał na mnie, a ja pomachałam bratu - A Pepper z pięcioma agentami jadą po Obediaha.

- To za mało - powiedziałam i straciłam grunt pod nogami. Szybo do mnie podbiegł brat i James.

- Szybko musimy jej pomóc - powiedział Tony, a James mnie podniósł. To ostatnie co pamiętam...

Gdy się obudziłam znajdowałam się w skrzydle medycznym. Po chwili wstałam i razem z resztą zaczęłam się szykować do bitwy. Razem z Tonym poszliśmy na balkon, podszedł do nas James.

- W życiu nie widziałem niczego lepszego - powiedział James spoglądając na zbroję.

- Niezłe co - powiedział Tony.

- Jak mam wam pomóc? - zapytał Rhodey.

- Oczyść niebo - powiedziałam i wzbiłam się w niebo, a Tony za mną. Polecieliśmy do naszej fabryki. Stark zadzwonił do Pepper.

-,, Pepper?" - zapytał Tony.

-,, Tony nic wam nie jest?" - zapytała dziewczyna.

-,, Nie" - powiedziałam.

-,, Obediah oszalał" - powiedziała Pots.

-,, Wiemy, uciekaj!" - powiedział Tony.

-,, Ma skafander" - dodała Pots, a ja spojrzałam zaskoczona na brata, no to nieźle. Po chwili byliśmy na dachu firmy gdzie był Stane. Zaczęliśmy walczyć, Stane odepchnął Tonego przez co ten uderzył w ścianę. Byłam wściekła i zaczęłam walczyć z "Przyjacielem" jednak i ja nie dałam rady. Stane złapał mnie i zaczął dusić, a następnie rzucił mną przez co uderzyłam w ścianę, dalej straciłam przytomność...

Gdy się obudziłam Tony walczył z Stane'm.

- Bardzo sprytne - powiedział Stane - Nigdy tego nie próbowałem, przyznam że mi się spodobało - Stane ściągnął maskę Starka i ją zniszczył. Teraz dokładnie mogłam zobaczyć twarz brata, wszędzie miał rany - Wreszcie się postarałeś, byłby z ciebie wspólnik - zakończył Stane. W międzyczasie zadzwoniłam do Pepper aby włączyła duży reaktor.

-,, Gotowe, złaście z dachu" - powiedziała dziewczyna. Ruszyłam z powrotem do walki, ja i Tony na Stane'a.

- Cóż za ironia. Chcieliście niszczyć broń a zbudowaliście coś lepszego - powiedział Obediah.

-,, Pepper" - zaczął Tony lecz Obediah nas złapał, nie mogliśmy się wyrwać.

- A teraz od tego zginiecie - zaczął Stane, a Tony swoją zbroją strzelił w celownik - Rozwaliłeś mi celownik! - warknął.

-,, Włączaj" - powiedziałam do Pots rozumiejąc plan brata.

-,, Miałam czekać" - odparła.

- Nie ruszajcie się smarkacze - powiedział Stane.

-,, Zrób to!" - krzyknął Tony.

-,, Zginiecie" - odpowiedziała bliska płaczu.

-,, Włącz" - powiedziałam na równi z bratem. Po chwili reaktor ruszył i wybuchł. Stane stał nad nim i do niego wpadł, martwy. Siła wybuchu odrzuciła nas, ja poleciałam na ścianę. Ja pi kole kto postawił tu te ściany?! Ostatnie co pamiętam to wołanie mojego imienia...

Rodzeństwo Stark/ MarvelWhere stories live. Discover now