Rozdział 72

29 1 0
                                    

New Jersey 1970 

Chwilę później wylądowaliśmy w bazie wojskowej w New Jersey, a dokładnie na Camp Lehigh czyli miejscu narodzin Kapitana Ameryki. Steve był ubrany w strój wojskowy (dodatkowo miał czarne okulary przeciwsłoneczne i czapkę, żeby go nie rozpoznano) natomiast Tony i ja byliśmy ubrani jak normalni naukowcy w garniakach, żadnego z nas wtedy nie było jeszcze na świecie więc nie musieliśmy się za bardzo ukrywać.

- Ale tak dosłownie to się tu chyba nie urodziłeś, co? - zapytał Tony Rogersa.

- Nie, tak bardziej symbolicznie - odpowiedział Steve, ruszyliśmy w głąb kompleksu wojskowego.

- Okej - zaczął Tony - Wyobraźcie sobie, że jesteście w T.A.R.C.Z.Y i jednocześnie macie parafaszystowską organizację szpiegowską - rozglądał się wszędzie - Gdzie ją ukryjecie?  - zapytał.

- Na oczach wszystkich - odpowiedziałam i wskazałam na skład broni znajdujący się przed nami, doskonale pamiętamy to miejsce po pierwsze akcji z Barnesem ładnych parę lat temu. Weszliśmy do składu i zjechaliśmy windą do podziemia, w windzie była też jakaś babka z tamtego czasu, która bardzo przyglądała się mojemu narzeczonemu więc Tony, żeby pani go nie rozpoznała, zasłonił go sobą. Winda zatrzymała się na parterze gdzie miałam udać się z Tonym.

- Udanej misji Kapitanie - powiedział Tony.

 - Udanego projektu doktorze - zaczął Steve spoglądając na mojego brata, a następnie spojrzał na mnie z uśmiechem - Do zobaczenia pani doktor - dodał.

- Do zobaczenia Kapitanie - odpowiedziałam również z szerokim uśmiechem. Poszła z moim bratem do podziemnego warsztatu gdzie w jednym z sejfów znajdował się Tesserakt. Po znalezieniu odpowiedniego wypaliłam w nim dziurę mocą i wyciągnęłam Tesserakt, a Tony schował go do teczki.

- Wracamy do gry - powiedział Tony spoglądając na sześcian.

- Arni, jesteś tam? - usłyszeliśmy jakieś wołanie więc Tony szybko zamknął teczkę, ktoś zbliżał się w naszym kierunku i najlepsze jest to, że kojarzyliśmy ten głos tylko nie wiedzieliśmy za bardzo skąd. Po chwili zobaczyliśmy jakiegoś typa po naszej lewej stronie więc udaliśmy się w przeciwnym kierunku - Ej - zawołał więc zatrzymaliśmy się, aby nie wzbudzać podejrzeń - Drzwi są tam - dodał wskazując za siebie.

-A no tak - odpowiedział Tony, ruszyliśmy w kierunku mężczyzna i zatrzymaliśmy się lekko zamurowani, przed nami stał chyba nasz tata z 1970, nie byłam do końca pewna, ale raczej to on. 

- Szukam doktora Zoli, widzieliście go? - zapytał mężczyzna.

-Nie, doktor Zola, nie nie - odparł Tony lekko zamieszany, czyli również uważał, że to nasz tata - Nie widzieliśmy żywego ducha - dopowiedział.

- My się znamy? - zapytał mężczyzna przypatrując się nam, oj i to nawet bardzo.

- Nie, jesteśmy - zaczął Tony odkładając teczkę z kamieniem na jakieś biurko znajdujące się koło nas - Z wizytą z MIT - dodał pokazując na nasze plakietki, które udało mi się wyczarować w chwili gdy podchodziliśmy do taty.

- O MIT, macie jakieś imiona? - zapytał.

-Howard - wypalił nagle znikąd Tony.

- O to cię nie zapomnę - odparł raczej tata podchodząc bliżej.

- Howard Potts - dokończył mój brat.

- A śliczna pani jak się nazywa? - zapytał tata spoglądając na mnie.

- Jestem Victoria Potts - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem choć miałam przeżycie, że mogę zaraz zemdleć, byłam zestresowana jak jeszcze nigdy, w sumie podobnie jak Tony.

Rodzeństwo Stark/ MarvelWhere stories live. Discover now