Anelma
Zapewne większość gości uważa, że najbardziej stresująca dla nas część uroczystości jest już za nami. Nie mają jeszcze pojęcia, jak wielką niespodziankę dla nich szykujemy. Wychodząc ze świątyni w otoczeniu gratulacji i wiwatów, kątem oka dostrzegam ojca oraz Nilisa, królewsko kroczących za nami, z minami pełnymi fałszywej dumy. Unoszę wzrok na Ivona.
Kiwa głową, rzucając mi pocieszny uśmiech. Zdaje się być naprawdę szczęśliwy. W pewnym sensie nawet mu zazdroszczę. Nie musiał wcale zakładać maski pozorów albo perfekcyjnie odgrywał swoją rolę. W każdym razie wszystkie emocje okazywał z najwyższą dozą autentyczności. Cieszył się z mojej obecności, nawet jeżeli również był przeciwny naszemu małżeństwu.
— Jak się czujesz? — wyrywam niepewnie.
— Oficjalnie cieszę się z tego, że zostałaś moją żoną — odpowiada, nachylając się do mojego ucha.
— A nieoficjalnie?
— Obawiam się trochę decyzji arystokracji, ale myślę pozytywnie.
— A jeżeli przystaną na propozycję Nilisa, zamiast na naszą?
— Będziemy musieli się z tym pogodzić. Wszczynając kolejną kłótnię, zapętlimy się tylko w wirze odmiennych poglądów, a na sporach nie zbudujemy silnego państwa.
— Będziesz w stanie oddać mu swoją ziemię?
— Tu chodzi o dobro ludzi, Anelmo, a nie o nasze aspiracje.
Przełykam ślinę, a po plecach przechodzą mnie dreszcze. Ivo mówił z taką pewnością siebie, mądrość tryskała z jego oczu jak dwa wodospady. Nie mogę się z nim nie zgodzić. Tak właśnie postąpiłby każdy władca. Tak postąpiłby każdy władca niebędący moim ojcem.
Przemierzamy korytarz, na którego końcu znajduje się sala balowa. Jej jasność przywołuje nas do siebie, zachęca, abyśmy przekroczyli jej próg. Zalewa nas fala światła. Wraz z naszym wejściem orkiestra, stojąca pod ścianą, zaczyna grać uroczystą melodię, godną naszych pozycji. Na środku pomieszczenia stoją cztery okrągłe stoły, na których w słonecznych promieniach mienią się lampki, napełonione do połowy krwistoczerwonym winem. Biorę do ręki szkło, podchodząc razem z mężem pod podwyższenie.
Jeszcze dwa tygodnie temu z paniką i zakorzenioną niechęcią do Korhonenów, witałam ich właśnie w tym miejscu. A dziś stoję tu znów, mając złoto - srebrną obrączkę na palcu. Człowiek, którego tak strasznie się bałam, pokazał mi, że mimo wszystkich naszych różnic ma ludzkie serce. Ja sama przekonałam się, iż potrafię otworzyć oczy, by zaufać komuś innemu niż Valo.
Lecz teraz Valo trafił do kręgu osób, którym boję się zaufać. Można powiedzieć, że zamienił się miejscem z Ivonem.
Obserwujemy cierpliwie, jak nasi goście zajmują miejsca na całej szerokości sali, dzierżąc w dłoniach szkło z alkoholem. Mięśnie mi sztywnieją, gdy srogi wzrok ojca spoczywa na mnie. Nilis bierze Neę pod ramię i cała trójka zbliża się do nas, stając obok. Mam wrażenie, że spojrzenie króla towarzyszy mi nieprzerwanie, że jestem w centrum jego uwagi bardziej niż kiedykolwiek.
— Drodzy przyjaciele! — mówi doniosłym głosem Ivo, stawiając mnie do pionu. — Dziękujemy za waszą obecność na naszym święcie. Liczymy, że będziecie się dobrze bawić!
— Pragniemy, abyście dobrze spędzili ten czas, więc tańczcie i celebrujcie wraz z nami uroczystość naszego ślubu! — dopowiadam, wznosząc kielich.
— Wiwat księżniczka Anelma! — rozlega się głos Nilisa.
Obracam się, przyglądając jego szerokiemu uśmiechowi, od którego kłują mnie policzki.
CZYTASZ
Iskra Zimy [✔]
FantasyKrólestwo, od którego jestem odcięta. Rodzina, dla której jestem nikim. Demony przeszłości, które powracają, by już nigdy nie odejść. Cień, będący jedyną osobą, której ufam. I na koniec chłód, uporczywie próbujący wydostać się z moich rąk. Ten...