Szczęśliwego Nowego Roku 2021 :)
Anelma
Gdyby świat zaoferował mi inne życie, z zupełnie innej perspektywy, w zupełnie innym państwie, skorzystałabym z niego. Ale marzenia są jak ulotne motyle. Nieosiągalne, przynajmniej dla mnie. Chciałabym móc po prostu otworzyć drzwi komnaty, wyjść z pałacu i machnąć ręką na życie, jakim łaskawy los tak hojnie mnie obdarzył.
Dlaczego właśnie ja?
Często miewam myśli, w których zastanawiam się, jak to jest być mieszkanką jakiegoś cieplejszego regionu, gdzie słońce zmienia kolor mojej skóry z bladej na czerwoną, a następnie na brązową. Najśmieszniejsze jest to, że wówczas pewnie nie miałabym na to wpływu. Kocham świeże powietrze. Działa pobudzająco na moje ciało i jest lepsze od najlepiej przyrządzonej kawy.
Słońca rodem z nadmorskich, ciepłych krain nie uświadczy się jednak nad północnymi fiordami. Chłodny wiatr towarzyszy tu ludziom 365 dni w roku. Często jest bardziej nieprzewidywalny, niżeli król państwa, który ledwo przyznaje się do własnej córki. Spokojny powiew w ciągu chwili może zmienić się w istny huragan.
Naciskam na klamkę przeszklonych drzwi balkonowych. W twarz uderza mnie, wspomniany już, niezbyt uwielbiany żywioł naszego królestwa. Nie jest może aż tak silny, jak się tego spodziewałam, jednak nie można także powiedzieć, że powitał mnie w przyjemny sposób. Bawi się moimi włosami, uderzając nimi w policzki. Podchodzę do marmurowej balustrady. Mija chwila, nim zdecyduje się położyć na niej ręce. Jest lodowata.
Przeszywa mnie dreszcz. Przyglądam się księżycowi, lśniącemu na ciemnym sklepieniu. Nie mam pojęcia co on ma w sobie takiego, że przyciąga uwagę każdego człowieka. Może chodzi o kontrast pomiędzy jego blaskiem, a wszechobecnym mrokiem?
W takich chwilach myślę zawsze o mało istotnych sprawach, byle tylko odwrócić uwagę od znienawidzonych obowiązków.
Moment spokoju jednak nigdy nie trwa wiecznie. Opieram się bardziej na balustradzie, kładąc na niej łokcie. Splatam palce obu rąk i beznamiętnie spoglądam na zamieszanie.
Na brukowaną drogę, okalającą idealnie wystrzyżony trawnik, którego głównym punktem jest olbrzymia fontanna, podjeżdża jedna karoca za drugą. Nie muszę rozpoznawać gości, aby wiedzieć, że co następna osoba to bardziej zdystansowana i wyniosła istota tworu arystokracji, idąca w myśl zasady „zastaw się, a postaw się". Sztywne twarze z miarami w oczach, przed którymi nic a nic się nie ukryje. Jeśli już się śmieją, to czyimś kosztem.
Krzywię się na myśl, że niebawem będę musiała dołączyć do tej całej maskarady, zwanej balem. Uśmiech na twarz albo pokerowa mina, dwie opcje do wyboru. Wzdycham ciężko, opierając głowę na dłoni. Drugą unoszę na wysokość nosa, wewnętrzną stroną skierowaną ku niebu. Na mojej skórze zaczyna malować swe wzory szron. Drobinki lodu przedzierają się przez jego cienką warstwę, po czym łączą się w zwarty kształt płatka śniegu. Mieni się w świetle księżyca, a ja znudzona poruszam powoli palcami, wprawiają swój twór w ruch obrotowy.
Hmm... Ciekawe, czy gdybym wyjechała z Kervenii, utraciła bym także tą nadzwyczajną zdolność? A może wszystko co tylko bym stworzyła, zamieniło by się w wodę pod wpływem zbyt wysokiej temperatury? Nigdy nie miałam okazji się o tym przekonać i nie wiem, czy kiedykolwiek będzie mi to dane.
Przynajmniej, dopóki Taivas, najwiekszy kerveński region, w dalszym ciągu będzie zamknięty na świat zewnętrzny.
Śnieżynka tańczy w powietrzu, poruszając się w górę i w dół. Ściągam ją z dłoni, manewruję palcami tak, aby były jak najbliżej płatka śniegu. Twór ląduje kilka centymetrów nad balustradą balkonu, wciąż lewitując. Wodzę oczami za iskierkami lodu wydobywającymi się z ramion śnieżynki. Moja ręka płynnie opuszcza się i unosi, niczym tafla wody na spokojnym morzu.
CZYTASZ
Iskra Zimy [✔]
FantasyKrólestwo, od którego jestem odcięta. Rodzina, dla której jestem nikim. Demony przeszłości, które powracają, by już nigdy nie odejść. Cień, będący jedyną osobą, której ufam. I na koniec chłód, uporczywie próbujący wydostać się z moich rąk. Ten...