8.

73 38 0
                                    

Anelma

Pierwszy raz zaczęłam dostrzegać to w wieku czterech lat. Wówczas nie rozumiałam jeszcze, dlaczego tata jest taki powściągliwy w uczuciach wobec swoich dzieci. Nigdy nie wziął mnie na kolana, nigdy nie spojrzał na mnie z miłością. Nie traktował ani mnie, ani Nilisa jak członków rodziny. Nasza relacja bardziej przypominała partnerów politycznych, co najwyżej bardzo dalekich krewnych, których widuje się raz na kilka lat.

Teraz zauważam, że władza to najgorsze, co może istnieć. Zmienia człowieka nie do poznania. Ojciec tak bardzo pragnie trzymać poddanych w szachu, że nawet jego dzieci nie przeszkodzą mu w dążeniu do osiągnięcia celu. Chce silnego państwa, którego cena nie ma znaczenia. Nie dostrzega ogromu pracy przewyższającego jego skąpe umiejętności rządzenia. Nilis i ja jesteśmy zaledwie pionkami w jego grze. Gdy nadarza się ku temu okazja, posługuje się nami.

Nilis do dziś walczy o względy ojca, wykazując pełnię swego intelektu. Królewską etykę ćwiczy do perfekcji. Liczy na to, iż wreszcie król go pochwali. Jest jak pies, bezustannie łaszący się przy nodze surowego pana. Gdy matka prosiła go, aby wreszcie wyszedł z komnaty, zrobił sobie małą przerwę i pobawił się choć przez chwilę jak normalne dziecko, stanowczo odmawiał. Przez jego obsesyjne chęci przypodobania się władcy, stracił kontakt również ze mną. Nie pochwala tego, że chcę być sobą. Patrzy na mnie z wyższością, wyraźnie dając do zrozumienia, iż gardzi mną, moim zachowaniem i każdym gestem, którego nie potrafię wykonać z charyzmą godnej królewskiej córki. W zasadzie Nilis zmienił się już w kopię naszego ojca.

Ja z kolei mam to szczęście, że nie byłam nigdy pozostawiona sama sobie. Jest ze mną Valo, który zastępuję mi męski wzorzec od wczesnych lat mojego dzieciństwa. Choć nie jest człowiekiem, posiada więcej ludzkich odruchów i emocji, niż mój własny ojciec.

W chwili, gdy król kazał wybrać mi pomiędzy życiem z Ivonem a śmiercią, uświadomiłam sobie, że nigdy mnie nie kochał. W jego oczach nie różniłam się niczym od pałacowej służki. Miałam się go jedynie słuchać, a własne zdanie zachować dla siebie lub w ogóle o nim zapomnieć.

Podnoszę się z klęczków. Ręce spuszczam wzdłuż ciała, pochylając głowę do przodu. Nie mam pojęcia co powinnam teraz zrobić. Bezsilność odbiera mi chęć do życia.

Wolnym krokiem podchodzę do drzwi. Kładę na klamce dłoń, lecz nie wiem, czy powinnam na nią nacisnąć. Metal zaczynają ozdabiać malowidła szronu. Rozchodzą się w dość powolnym tempie, ale najgorsze jest to, iż nie mogę nic na to poradzić. Nie potrafię zatrzymać przepływu tej energii. Opuszcza mnie samoczynnie, zabierając ze sobą smutek i ból. Odrywam dłoń z klamki.

Zamykam oczy, starając skoncentrować się na swojej magii. Muszę wniknąć w głąb siebie do tego stopnia, aby poczuć zimno krążące w moich żyłach. Muszę dać radę. Z pomocą Valo lub też bez niej.

Uczucie nie jest zbyt przyjemne, gdy każdy centymetr sieci nerwów daje o sobie znać w lodowatym ukłuciu bólu. Oddycham miarowo. Okiełznanie tak spotęgowanej mocy nie jest najprostszą rzeczą. Słowa Valo dźwięczą w mojej głowie:

Twoja moc i ty musicie stanowić jedność. Nie walcz z nią. Zrozum jej działanie, poznaj kierunek, w którym przenika twój organizm.

Chcę znaleźć nić porozumienia pomiędzy tymi dwiema materiami. Ciśnienie istotnie staje się silniejsze przy sercu i w okolicach nadgarstków. Zaciskam ręce w pięści, po czym zginam łokcie w swoją stronę. Zimno zawraca, przenikając ramiona lodowatymi uściskami. Chłód kieruje się w górę, aż uderza w umysł, niczym strzała wystrzelona z łuku.

To nie do zniesienia. Ból rozsadza czaszkę od wewnątrz, nie jestem w stanie utrzymywać się w żelaznych ryzach swojej woli.

Moc za bardzo napiera ... Za bardzo chce się wydostać ...

Iskra Zimy [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz