16.

59 27 0
                                    

Valo

Pomimo prawie dwudziestoletniej nieobecności w Bractwie, odnoszę wrażenie, że okolica ani trochę się nie zmieniła. Lecz czymże był taki okres dla nas, Strażników Harmonii Świata? Ludzie oceniliby go jako spory odstęp czasu. Dla nas jest zaledwie przebłyskiem światła odbitym w lustrze, mrugnięciem oka.

Widok nie stracił swojego uroku, zachwyca dokładnie tak samo, jak wcześniej. Dziewiętnaście wodospadów o równej wysokości, ustawionych w okręgu, wylewa ze szczytów potężne strumienie różnego rodzaju wód. Z kilkoma wyjątkami. Kaskadę Ognia mozolnie zalewała lawa, zbiornik Śmierci zapełniony jest kośćmi i prochami zmarłych. Lód zatrzymuje swobodny przepływ na terytorium Zimy, skuwając go mrozem aż po samo dno. Czas prowadzi fale w przeciwnym kierunku. Natomiast wodospad Cienia przybiera ciemną barwę, wznosząc do góry mroczne tumany dymu.

Wszystkie powstałe rzeki spływają do jednego jeziora, trzymając się w wręcz idealnie równych ryzach. Wody nie mieszają się ze sobą, płynąc wytyczonym szlakiem.

Spotykają się w samym centrum zbiornika, na samotnej wyspie, gdzie wznosi się czarny, monumentalny pałac. W niczym nie przypomina jednak domu Anelmy. Ponury i smętny, w istocie jest bezpieczną twierdzą dla każdego, kto do niej wejdzie. Grube, kamienne mury są odporne na ataki, lecz okna to prawdziwe utrapienie. Zbyt wąskie, aby nawet wychylić przez nie głowę. Mrużę oczy, próbując dostrzec kogoś wyglądającego z jednej lub drugiej wieży o stożkowatych dachach. Z tej perspektywy wyglądają niemal jak jedność, choć ustawione są po dwóch przeciwnych stronach zamku. Budynek jednak nie wydaje się ukrywać w swych ciemnych, zimnych murach ani jednej duszy.

Kto jednak miałby atakować miejsce, które istnieje jedynie w świadomości Strażników? Jedynym zagrożeniem dla monumentalnej twierdzy jest zakłócenie w jakiś sposób porządku świata. Innymi słowy, przysłowiowy Armagedon.

Ciskam się w odmęty wody własnego źródła. Fale obdarzają mnie potężną dawką mocy. To zawsze obezwładniająco świetne uczucie. Siła rośnie we mnie w przeciągu zaledwie kilku chwil. Skutecznie doprowadza mnie do szczytowej formy po bolesnym doświadczeniu ze strony Iskry Światła.

Wychodzę na brzeg wyspy porośniętej trawą. Alexander zdążył już na nią dotrzeć wcześniej. Oczekuje mnie przy głównych wrotach.

— Spotkamy kogoś? — pytam.

Zawsze byłaby to już jakaś część zgromadzenia na dobry początek. Sprawa naprawdę jest niecierpiąca zwłoki. Szkoda, że tak nieczuła istota jak Alex nie potrafi tego pojąć.

— Parę osób na pewno — rzuca lakonicznie.

— Hej! Panowie! — wydziera się gdzieś z oddali kobiecy głos.

Nie trzeba nam długo zgadywać, kto nas woła. Pisk, wwiercający się okrutnie w głowę, instynktownie każe nam zakryć uszy. Odwracamy się w stronę strumienia Wody — jednego z dwóch zbiorników o tak spienionych i potężnych falach, jakby władał nimi sam diabeł.

Odmęty krystalicznego błękitu wynoszą na sporą wysokość niezwykle urzekającą, młodą kobietę. Jej czarne, lśniące pukle rozwiewa morska bryza. Przeskakuje swobodnie po grzywaczach, jak po najzwyklejszych rzecznych kamieniach, machając do nas dzikim entuzjazmem. Jednym sprawnym susem staje przed nami, opierając ręce o biodra. Woda ścieka po jej śniadej, nagiej skórze. Zamykam szybko oczy, ale na usta ciśnie mi się uśmiech. Los hojnie obdarował naszą przyjaciółkę kształtami, to muszę przyznać.

Nie zmienia to jednak faktu, iż nie byłem przygotowany na widok Strażniczki Wody w stroju Ewy.

— Hola, amigos! — rzuca rozradowana.

Iskra Zimy [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz