26.

53 22 0
                                    

Anelma

Sofia proponuje, abym założyła na drugą połowę dnia kremową suknię, ale odmawiam. Zamiast tego proszę, aby znalazła w szafie coś ciemnego, dzięki czemu nie będę aż tak rzucać się w oczy. Inga rozkłada na toaletce spinki, cienie do powiek oraz inne przybory kosmetyczne. Podchodzę do niej, ostrożnie kładąc rękę na jej ramieniu, żeby jej nie przestraszyć. Zelrinka odwraca się w moją stronę, obdarzając lekkim, a mimo to tak ciepłym uśmiechem. Zataczam palcem koło wokół swojej twarzy, po czym kręcę stanowczo głową. Inga spogląda na mnie krzywo.

— Dlaczego? — pyta, kalecząc dość mocno język, ale i tak wprawia mnie w spore zaskoczenie.

Spuszczam rękę wzdłuż tułowia, oszołomiona tym jednym słowem, które wydostało się z jej ust.

— Rozumiesz mnie? — dziwię się.

Inga kiwa głową. Dostrzegam w jej ruchu sporą dawkę zawahania.

— Nauczyła się podstawowych zwrotów i słów, na które powinna zareagować — wyjaśnia Sofia, wciąż przeszukując zakamarki mojej szafy.

— Rozumiem — potwierdzam, śląc Indze porozumiewawcze spojrzenie. — Cóż, na pewno będzie i jej, i nam łatwiej, gdy nauczy się naszego języka chociażby w minimalnym stopniu .

— W to nie wątpię — śmieje się Sofia.

Cieszy mnie to, że zarówno ona, jak i Inga zaczęły swobodnie czuć się w mojej komnacie. Sądzę, że rodzi się między nami pewna więź. Kto wie, może i nawet przyjaźń. Gdybym mogła, prawdopodobnie awansowałabym je na moje damy dworu, ale niestety żadną siłą nie zmieniłabym postanowień ojca.

Przynajmniej do czasu.

— Trochę żałuję, że poznałam was tak późno — wzdycham. — Gdyby to było możliwe, zabrałabym was ze sobą do Revontuli.

— Może być Wasza Miłość pewna, że będę za nią bardzo tęsknić — wyznała Sofia, wyciągając wreszcie tą jedną, jedyną suknie z szafy. — Czy ta mogłaby być?

Omiatam wzrokiem ciemnogranatowy strój o nieskomplikowanym kroju — prostej spódnicy bez zbędnych rozkloszowań i dodatków oraz rękawach sięgających łokci.

— Tak — odpowiadam pewnie.

Sofia kładzie suknie na łóżku obok mnie i wygładza ją ręką.

— Może przynajmniej Indze dane będzie jechać ze mną — dodaję, patrząc na krępą istotkę przy lustrze. — Wróciłaby do swoich rodzinnych stron. Czy ona aby nie przybyła tu wraz z Korhonenami?

— Nie — zaprzecza Sofia.

— Och, naprawdę? — dociekam.

Byłam niemal pewna, że Inga została poddana wymianie lub przyjechała wraz z Neą i Ivonem. Pojawiła się w tym samym czasie co oni.

— Skoro nie znalazła się tu przez Korhonenów, to skąd wzięła się tak daleko od domu? — szepczę.

Zabrzmiało to tak, jakbym traktowała lud Zelri jako ludzi gorszego sortu i broniła im poszerzania horyzontów.

Jednak w rzeczy samej nigdy nie widziałam w tych stronach żadnego przedstawiciela ich społeczności. Może przez te kilka lat mojej izolacji coś się zmieniło? Choć znając ojca nie sądzę, by chętnie wpuścił do królestwa ludności, która żyje również na terenach innych państw. W każdym razie Inga z pewnością jest pierwszą Zelrinką na zamku.

— Inga przyjechała tu z północy, aby zarobić na swoją rodzinę — wyjaśnia Sofia. — Przynajmniej tak to zrozumiałam, gdy „rozmawiała" ze mną. Ma ponoć dwójkę dzieci i męża. Ich sytuacja jest dość ciężka i potrzebują pieniędzy. Gdy jej mąż stracił pracę w handlu skórami reniferów, ona postanowiła zająć się zarobkiem.

Iskra Zimy [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz