34.

56 23 3
                                    

Anelma

Ile razy jeszcze dziś znajdę się w samym środku tej obezwładniającej ciszy, która nie pozwala mi na wykonanie ruchu?

Moje serce jest wykończone strachem. Bije w dalszym ciągu bezustannie, ale wiem, że już po prostu nie wytrzymam. Za dużo stresu, za dużo ludzi, za dużo wszystkiego.

Kręci mi się w głowie, świat powoli zaczyna wirować mi przed oczami. W samym centrum tej karuzeli, wiodącej mnie do kojącej ciemności, stoi Nilis. Jednym co robi, to patrzy się na mnie. Ale nie jest to wzrok pogardy czy ironii.

O nie.

Tego spojrzenia nie wyrzucę z głowy już do końca życia. Zawiera bowiem wszystko, czego w Nilisie już dawno nie uświadczyłam. Jest w nim strach, jest w nim smutek, jest w nim ... ulga. Gdy łącze te trzy emocje w jedną całość, ostatkiem sił próbuję nie wybuchnąć histerycznym śmiechem.

Nilis wygląda zupełnie jakby bał się nie mnie, ale o mnie.

Tak subtelna różnica, a jest niczym samotna świeca jarząca się w ciemności. Przykuwa uwagę i wzbudza dociekliwe myśli.

Jednak w dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego się tu zjawił. Czyżby śledził mnie? Jeśli tak, od jak dawna podążał moim śladem?

Odsuwam się od niego, choć mój mózg nie do końca rejestruje wszystkie ruchy, jakie wykonuję. Nie mam pojęcia, dlaczego się kołyszę ani dlaczego ręce nagle znalazły się przy moich biodrach, choć jeszcze przez chwilę trzymałam je na piersiach brata.

— Skąd ty się tu ... — zaczynam. — Nie mów ... nie mów nic ojcu ...

Nagle już wszystko traci swoje znaczenie. Nie obchodzi mnie, co się dalej stanie. Jedyne, czego naprawdę teraz chcę to spać.

Ostatnia rzecz, którą pamiętam to zbliżające się do mnie ręce Nilisa i poczucie, że kolana się pode mną uginają.

 Ostatnia rzecz, którą pamiętam to zbliżające się do mnie ręce Nilisa i poczucie, że kolana się pode mną uginają

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rozchylam lekko powieki, wciąż domagające się snu. Dostrzegam oślepiająco biały sufit. W reakcji obronnej mrużę oczy, nim na dobre je otworzę. Przykładam dłoń do twarzy, czując, jak woda ścieka mi po skórze. Odsuwam rękę, przyglądając się kroplom, które powoli wędrują po nierównej powierzchni ciała.

Leniwie zwieszam głowę, opierając brodę o pierś. Nagą pierś.

W panice aż podskakuję, krzyżując ręce i zakleszczając palce na ramionach. Świadomość natychmiast powraca. Leżę w wannie z wodą po łopatki. W powietrzu unosi się otumaniająca woń olejków zapachowych i mydła. Roztrzęsiona, zaczynam rozglądać się po tym nieludzko rozświetlonym pomieszczeniu.

Oddech powoli się stabilizuje, gdy orientuje się, że prócz mnie, nie ma tu nikogo. Opadam plecami na zimną krawędź wanny, wypuszczając powietrze z płuc. Policzki przestają tak gorączkowo płonąć.

Iskra Zimy [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz