18.

57 27 0
                                    

Valo

Jako Strażnicy, o wiele częściej rozmawiamy ze sobą przy pomocy telepatii, niż kartek i pióra. Jest to szybszy sposób na przekazanie informacji, szczególnie, gdy sytuacja jest tak wyjątkowa i niecierpiąca zwłoki. Niepodzielny wyjątek stanowi jednak obecność w Bractwie. Przebywając w tym miejscu, wykluczonym z czasu i przestrzeni ziemskich, wykorzystujemy większość sił umysłowych. Z tego też powodu nie możemy pozwolić sobie na rozmowy telepatyczne, gdyż wówczas tracimy kontakt z Bractwem i powracamy do realnego, fizycznego świata. Kolejne Przejście zajmuje kilka chwil, lecz jest również bardziej męczące niż pierwsze, skutkiem czego nie jesteśmy w stanie przebywać w Bractwie tyle czasu, ile chcemy.

Nawet tak potężne istoty jak Strażnicy Natury mają swoje ograniczenia.

Napisanie krótkich, zwięzłych wiadomości zajmuje nam kilka minut. Następnie wrzucamy je do wszystkich wód, oblewających wyspę Bractwa. Kartki przesiąkają wilgocią, po czym nikną w odmętach jeziora.

Stosunkowo rzadko się zdarza, aby wzywać któregokolwiek z nas do siedziby. Robiono to tylko w wyjątkowych sytuacjach, toteż reakcja jest natychmiastowa. Nie wiem, czy minęło pięć minut, gdy wszyscy stanęli u wrót twierdzy.

Witamy się poprzez skinie głowy. Jedynie Dis stara się jak może, byleby tylko uniknąć mojego wzroku. Gęsia skórka wskazuje jednak, że zdaje sobie sprawę, iż nie spuszczam z niej oczu.

Tak miało pozostać. Zastraszyłem ja wystarczająco dosadnie, aby nie próbowała wysuwać się przed szereg. Nie piśnie słowem, każda część jej ciała tak mówi.

Wszyscy przemierzają długi, ciemny korytarz, którym przeszliśmy już dziś wraz z Mireią i Alexandrem. Zaproszeni, dochodząc do jego końca, otwierają proste, drewniane drzwi i zstępują powoli po schodach w głąb podziemi.

Główna sala, w której odbywają się obrady to zapuszczone, mroczne pomieszczenie. Pajęczyny na kamiennych ścianach zdążyły połączyć się już w białe gobeliny przez wieki nieużytkowania. Na krzesła należy siadać niezwykle ostrożnie, a przedtem jeszcze zetrzeć z nich kurz. Każdy trzask w meblu to potencjalne zagrożenie złamania się nóg. Na kamienny, okrągły stół lepiej nie kłaść rąk, jeżeli nie chciało się wyjść z białymi łokciami. Jednym słowem — ruina.

Oficjalnie wszyscy byli dotychczas zbyt zajęci, aby spotykać się w tym jednym, wspólnym miejscu Strażników. Nieoficjalnie, nikt nie chciał przebywać tu dłużej, niż to konieczne. Mieliśmy jeszcze coś z ludzi, a ludzie przecież nie wszystkich nienawidzą, ale też nie wszystkich kochają. Dlatego też tak niewiele czasu spędzamy wspólnie.

Porządek, według którego zajmujemy miejsca jest zawsze taki sam. Ponieważ Alexander to najstarszy ze Strażników, siada przy północnej ścianie, „umownym" szczycie stołu. Po jego prawej i lewej stronie usadawiają się Opiekunka Gór - Abigail, a także Opiekunka Nocy - Alkmena. Różnica pełnienia służby jest pomiędzy obiema Strażniczkami stosunkowo niewielka, jednakże gdy Alex ustąpi miejsca Anelmie, wówczas najstarsza stanie się Abigail.

Naprzeciw tej trójki, przy ścianie południowej, miejsca zajmują najmłodsi z nas. W tym wypadku jest to Strażniczka Flory oraz Strażnik Lasu.

Pomiędzy mną a Alkmeną jest również niewielka przepaść czasowa, dlatego siadam zawsze obok niej. Mam z tej perspektywy bardzo dobry widok, przede wszystkim mogę bacznie obserwować Dis, która zasiada w niewielkiej odległości od najmłodszych.

W sali powinno znajdować się dziewiętnastu Strażników, jednak jeden członek nie zdołał do nas dotrzeć. Miejsce przy moim boku świeci pustkami.

Strażnik Ognia, tworzy w dłoniach kilka płomieni, a następnie wysyła je w górę, aby oświetlały nam salę. Złote języki lawirują w powietrzu, ustawiając się w kręgu. W ślad za nim idzie Nova, wypuszczając z rąk niewielką, acz bardzo jasną kulę światła.

Iskra Zimy [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz