15.

58 29 0
                                    

Na Instagramie napisałam Wam, że dziś poznacie nowego Strażnika, ale postanowiłam delikatnie zmienić kolejność, aby historia miała odpowiednią ciągłość  fabularną:) Strażnik pojawi się w poniedziałek :)


Anelma

Mój umysł nie potrafi ogarnąć zajścia w ogrodzie. Wiercę się niespokojnie na łóżku, choć mam absolutną pewność, że dzisiejszej nocy nie mam nawet co marzyć o spokojnym śnie. Poduszka nie potrafi zaabsorbować moich myśli a materac najwyraźniej traci całą miękkość i drażni mnie przy każdym ruchu. Wydaje się być sztywny, jakby umyślnie starał się nie pozwolić na wygodne ułożenie ciała. Jestem nazbyt pobudzona, aby wpaść w objęcia Morfeusza. Głowa tak buzuje od nadmiernej ilości pytań, że zaczyna doskwierać mi ból porównywalny do migreny. Co chwilę z ciężkim westchnieniem kręcę głową.

Po co Nilis miałby pozbywać się pieczęci Taivasu? Jeżeli zamierzał zmienić herb lub przeprojektować pieczęć, nie potrzebował do tego przypadkowego żołnierza i światła księżyca. Pieczęć po prostu powędrowała by do archiwum pałacowego i nie byłaby to żadna tajemnica.

On najwyraźniej miał z tym problem. Jestem gotowa stwierdzić, że zrobił to na polecenie ojca. Cel, który im przyświecał najwyraźniej nie przebierał w środkach. Mój ślub wchodził w skład ich skrzętnie ukrywanego planu. W przeciwnym wypadku król nie naciskał by tak na wesele.

Obracam w drżących palcach drewniany stożek. Opuszkiem palca wodzę po pięcioramiennej, wyżłobionej gwieździe.

Pięć ramion, pięć państw. Dwulistna roślina jako oznaka dobrobytu. Tak mnie przynajmniej uczono. Jednak odchylone liście kojarzyły mi się bardziej z rozłamem niż z dostatkiem.

Nie mogę zapytać się ojca ani brata wprost, ponieważ wydałabym sama siebie. Pozostawał jeszcze ten Ducha winny strażnik, którego nastraszyłam w ogrodzie. Mogę mieć tylko nadzieję, że mnie posłucha. Czuję się tym wszystkim sfrustrowana. Jak niby miałabym znaleźć prawdę w setkach kłamstw panoszących się bezkarnie po zamku?

Przecieram twarz dłonią, podnosząc się powoli z łóżka. Wsuwam na stopy lekkie balerinki, mozolnie wychodząc na balkon.

Zmęczenie zaczyna doskwierać mi w momencie, gdy dostrzegam na horyzoncie wstające słońcem, Obracam się w lewo, przyjmując na twarz poranną dawkę słonecznego blasku. Pomarańczowa tarcza wyłania się tajemniczo zza koron świerkowych drzew, rzucając załamane odbicie na taflę rozległego jeziora. Spuszczam wyczerpaną głowę na balustradę, zaciskając w ręku pieczęć.

— I co ja mam niby teraz zrobić? — jęczę po cichu sama do siebie. — Przecież nie mogę się o nią zapytać.

Im dłużej czoło leży na zimnym marmurze, tym oczy bardziej mi się kleją. Do mózgu docierają bolesne impulsy chłodu, powodując zawroty. Ziewam, przeciągając ramiona.

Pięknie, kolejny dzień przygotowań, a ja w zupełnym oderwaniu od rzeczywistości.

Wracam z powrotem na łóżko. Dlaczego ironia polega na tym, że zasypia się prawie na stojąco, a gdy przyłoży się tylko poduszkę do głowy, uczucie zmęczenia niespodziewanie znika?

Chowam pieczęć pod materac, w skrzyni łóżka. Tam, gdzie ukryta jest także księga. Wrzynam paznokcie we włosy, drapiąc się po całej czaszce.

Rozlega się pukanie do drzwi. Wzdycham ciężko, pochylając się w stronę poduszki.

— Możecie wejść — mówię przeciągle.

Zaczynam kiwać się na klęczkach, opierając ręce o materac. Przymykam powieki, czekając, aż Sofia i Inga wejdą, zmuszając mnie do oprzytomnienia. Jednak to nie następuję. Ponawia się za to pukanie.

Iskra Zimy [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz