29.

41 22 3
                                    

Anelma

Zamieram niczym słup soli, czekając z wytrzeszczem na reakcję mężczyzny. Mentalnie przygotowuję się już na najgorsze — jego głos zaskoczenia rozniesie się po całym tartaku, następnie rozgada wszystkim, że spotkał królewską córkę poza murami pałacu, a wiadomość ta prędzej czy później trafi do uszu samego króla. Wówczas dopiero zaczną się dla mnie prawdziwe kłopoty. Moje siedemnaście lat poniżeń i odtrąceń staną się istną sielanką w porównaniu do tego, co ojciec zgotuje mi przez te kilka dni, które pozostały mi do ślubu.

Oczekuję w obezwładniającym strachu na reakcję drwala. Milczenie i brak jakiejkolwiek reakcji są gorsza torturą, niż szok albo zdziwienie. Jego oczy nie pokazują absolutnie żadnej emocji, zupełnie jakby były martwe lub obojętne, choć nie wydaje mi się, żeby to było możliwe. Stoi przed nim królewna Taivasu, a on zdaje się nic sobie z tego nie robić.

Człowieku, powiedzże coś wreszcie! Nie każ mi trwać w tej głuchej ciszy!

Mężczyzna przekrzywia głowę, taksując mnie uważnym wzrokiem.

— Revontulka jak nic — stwierdza z flirciarskim uśmiechem. — Blada bardziej niż ściana. I ten płaszcz.

Jeśli wcześniej byłam sparaliżowana, bezsprzecznie w tej chwili zmieniam się w kamienny posąg. Nie poznał mnie? Nie rozpoznawał Anelmy Nieminen? Chyba nie zmieniłam się aż tak bardzo przez trzy lata izolacji w pałacu.

A może jednak?

Revontulka? Naprawdę wyglądam jak ktoś urodzony na północy? Rozumiem mój ubiór, ale cera? Najwyraźniej za mało czasu spędzałam na słońcu. Albo to przez stres.

Błądzę wzrokiem po swoim rozmówcy, zbita z pantałyku. Otwieram niedbale usta, próbując sprawić, aby przecisnęło się przez nie jakiekolwiek słowo. Prawda jednak jest taka, że spodziewałam się dosłownie wszystkiego, ale z pewnością nie tak ... wygodnej, a jednocześnie niespodziewanej sytuacji.

Atmosfera pomiędzy nami, choć i tak już bardzo niekomfortowa, przygniata mnie swoim ciężarem. Czuje, że z każdą sekundą coraz trudniej mi walczyć ze spojrzeniem drwala. Głowa próbuje sama opaść na klatkę piersiową. Ledwo udaje mi się utrzymać ją w pionie.

— Z której części księstwa konkretnie pochodzisz? — pyta. — Blisko koła podbiegunowego? A może się mylę i może nie mieszkasz w Revontuli, a przy którejś z kerveńskich granic? Dobrze myślę?

— Nie do końca — odpowiadam zdawkowo i możliwie jak najszybciej. Nie chcę wchodzić z nim w żadną głębszą interakcję. Nawet jeśli mnie nie poznał, wolę unikać jego wzroku. Figlarne spojrzenie tego mężczyzny zbytnio mnie peszy. — Pozwolisz, że zostanę w kapturze.

Naciągam go na twarz, nim drwal zdąży mi odpowiedzieć. Patrzy się na mnie, usilnie próbując wybadać, kim jestem.

— Zaprowadzisz mnie więc do tego cudzoziemca? — ponawiam prośbę. — Zależy mi na czasie.

— W zasadzie powinienem zawiadomić władze o nielegalnej emigrantce z Revontuli — syczy.

— Słuchaj, przyjechałam tu z pałacu, na prośbę króla — odpowiadam ostro. — Szukam tego człowieka z jego polecenia.

— Jesteś tu na prośbę króla? — Drwala w moment oblewa zimny pot.

— Tak — przyznaję. — Nazywam się Nora Virtanen i fakt, pochodzę z Revontuli, ale poza pochodzeniem, nic mnie z tym krajem nie łączy. Od lat mieszkam w Taivasie, na zamku.

— A kim panienka jest dokładnie? — dopytuje, a jego głos zaczyna już mu drżeć.

Rzucam mu piorunujące spojrzenie.

Iskra Zimy [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz