48.

47 20 0
                                    

Anelma

Ledwo opuściliśmy mury pałacowe, a ja już mam ochotę wypchnąć Ivona z karocy. Nie dlatego, że czuję się zagrożona, ale dlatego, że zaczyna mnie już trochę drażnić. Może solidny upadek choć na chwilę zamknąłby mu usta, które nie przestawały się ruszać od przeszło piętnastu minut. Nie mam jednak serca, by go uciszać. Widzę, ile radości i entuzjazmu sprawia mojemu towarzyszowi opowiadanie mi o wszystkim związanym z Revontuli.

Zaczęło się dość niewinnie. Zapytał mnie czy czegoś się obawiam, czy wiążę jakieś nadzieję z nowym domem, a gdy wyjawiłam mu, że nie jestem do końca pewna, w jaki sposób zostanę odebrana przez jego rodziców i poddanych, lunął prawdziwy potok słów. Wówczas nie wiedziałam nawet, że wydałam na siebie wyrok.

Ivo zarzekał się, że nie zna bardziej przyjaznych i tolerancyjnych ludzi, niż jego matka i ojciec. Opowiedział mi o tym, jak się poznali, w jakich okolicznościach przyszła na świat najpierw Nea, a później on. Jak się okazało, narodziny Ivona odbyły się podczas silnej burzy śnieżnej. Dowiedziałam się także, że w Revontuli istnieje związany z tym przesąd — jeżeli dziecko przychodzi na świat podczas anomalii pogodowej, przejmuje jej siłę. Ciekawe.

Następnie wyjaśnił mi w jaki sposób zostanę przywitana na dworze Korhonenów. Uroczysty orszak ma na nas czekać przed bramą, a dookoła zapewne wiwatujący ludzie, chcący poznać żonę następcy tronu.

Teraz przechodzi do ceremoniału i potraw, jakimi zostanę ugoszczona. Na wspomnienie o koronie z gałęzi świerków nie potrafię już milczeć. Unoszę dłoń, by powstrzymać Ivona przed dalszymi objaśnieniami.

— Zaczekaj! — rzucam, próbując go przekrzyczeć i pokazać wyraźną dominację mojego głosu nad jego. — Ivonie, ile czasu będę musiała nosić tak kłujący diadem?

— Spokojnie, to symboliczne przedmioty — śmieje się. — Ojciec założy nam je na głowy, wezmę cię na ręce, przeniosę przez próg i już.

— I czemu ma to służyć? — dociekam.

— To coś w rodzaju powitania w rodzinie — odpowiada. — Świerk ma symbolizować nasze więzi zarówno jako dwojga ludzi, jak i członków północnych borów. Musisz wiedzieć, że na Revontuli bardzo cenimy sobie obcowanie z naturą. Dawno temu, jeszcze przed wybuchem Raknadonu wierzono, że modląc się do Duchów Natury i żyjąc w zgodzie z przyrodą, możemy liczyć, że mordercze żywioły zlitują się nad nami, gdy przejdą po naszych ziemiach.

I znowu te Duchy Natury.

Cała Kervenia jest oddana jednej religii, ale Revontulczycy bezsprzecznie są jej najbardziej oddani spośród pięciu krain. Żyją w srogim klimacie, ale są do niego na tyle przyzwyczajeni, że potrafią docenić każdy aspekt życia i dziękować za nie Duchom.

Dziwnie się czuję, kiedy pomyślę, że pewnego dnia będą kierować swoje modły do mnie. Czy, będąc bóstwem, usłyszę ich prośby? Duchy w ogóle je słyszą czy jednak wiara w nich nie ma kompletnie żadnego sensu? Może wcale nie są bóstwami i żyją tylko po to, by utrzymać świat w harmonii, a nie po to, by pomagać i spełniać prośby?

— Powiedziałeś, że te tradycje powstały jeszcze przed Raknadonem — przypominam. — Ale wtedy Kervenia wierzyła w zupełnie co innego. Nawet nie była podzielona. Ba! nawet nie nazywała się Kervenią.

Raknadonem określano okrutną wojnę światową, w wyniku której wiele państw, a nawet kontynentów, upadło, nie ostał się kamień na kamieniu. Ten konflikt niemal całkowcie wytępił ludzki gatunek, dlatego też, gdy zabrakło już rąk do broni, głów do cudów techniki i serc z iskrami nadziei, walki zostały zakończone. O pladze wysokiej technologii zapomniano, a świat postanowił zatoczyć koło, tworząc wszystko od początku.

Iskra Zimy [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz