49.

40 23 0
                                    

Valo

Od niespodziewanego huku minęła krótka chwila, ale mam wrażenie, jakby ciągnęła się ona przez godziny. Obezwładniająca cisza ogarnia cały budynek, przez dzwonienie w uszach ledwo jestem w stanie usłyszeć bicie własnego serca. Świat zdaje się stać w miejscu, wszystko wokół mnie jest statyczne, spokojne. Wiem jednak, że w tym milczeniu kryje się coś więcej; przeczuwam nadchodzący zagrożenie, wijące się gdzieś w zakamarkach mojego umysłu.

Przełykam ślinę, zamykając oczy. Strach wzbiera we mnie z niespotykaną siłą; to dobrze. To bardzo dobrze. Potrzebuję go teraz jak powietrza. Cień i adrenalina są w stanie szybciej wygoić moje rany. Muszę jeszcze chwilę zaczekać.

Kobiecy wrzask, niosący się po korytarzach jednak daje mi do zrozumienia, że nie mam ani minuty na swobodne leczenie obrażeń. Krzyk jest donośny bardziej niż dzwony w świątyni, wwierca się w mózg i zostawia znamię. Nie wyrzucę go z głowy do końca życia.

Nigdy wcześniej bowiem nie słyszałem, by Dis wydała z siebie tak przeraźliwy ryk.

Marszczę czoło, zdając sobie sprawę, że może w tej chwili jest już u kresu swoich możliwości, że Nilis krzywdzi ją z nieokiełznaną mocą, jaką może poszczycić się tylko głupia, niekontrolowana Iskra niewiadomego żywiołu.

Cieniu, mroczny władco tego padołu, użycz mi swej potęgi! prosze w myślach.

Minęło sporo czasu, odkąd pozwoliłem, by moc, którą władam, zapanowała nade mną. Wyjątkowa sytuacja wymaga jednak wyjątkowych środków. Mam jedynie nadzieję, że przy tym osłabieniu, obudzę się jeszcze kiedyś i zobaczę świat w pokoju i harmonii.

Czuję to. Strużki cienia pełzną w moją stronę, wnikając pod skórę. Nie jest to przyjemne, jakby łaskotanie łączyło się z dotkliwym kłuciem kolców. Muszę zacisnąć zęby, by jakoś to przetrwać. Lodowate zimno ogarnia każdą tkankę, każdą żyłę i każdą kość. Mroczna energia, ukryta głęboko w ciele, budzi się do życia, wzmacnia swoją siłę. Oddycham głęboko i miarowo, pozwalając, by zdobyła kontrolę nad wszystkimi czynnościami organizmu. Serce zostaje oplecione śliskimi pętami, do płuc wdziera się dym, krew zastyga w miejscu, zapychając tętnice. Proces jest prawdziwym utrapieniem, mam wrażenie, jakbym powoli umierał, ale przynajmniej rany, zadane przez świetlne pęta, już mi tak nie doskwierają.

Nagle w komnacie rozlega się dźwięk tłuczonego szkła. Coś twardego turla się po podłodze w moją stronę. Kątem oka zauważam rozżarzony, ciemny kamień; jarzy się raz po raz iskrami ognia, jakby tliła się w nim chęć spalenia wszystkiego dookoła siebie.

Mroczne siły uciskają mi gardło. Nie, nie mogę się teraz rozproszyć, przeciwnym razie cień mnie zabije. Muszę utrzymać kontrolę, tylko ona jest w stanie uchronić mnie przed śmiercią z rąk mojego żywiołu. Pomimo kolejnego wybicia w oknie i wyraźnie wyczuwalnego zapachu siarki, nie przestaję skupiać się na cieniach.

Jestem już blisko. Jeszcze tylko trochę.

Zimno rozchodzi się piersi ze zdwojoną siłą. Otwieram szeroko oczy, rozcapierzam palce, owładnięte już nieposkromioną potęgą, chcąc wydostać się na zewnątrz.

Jednym pchnięciem sprawiam, że łóżko nade mną wzbija się do góry, przebija sufit i roztrzaskuje gdzieś na piętrze. Podnoszę się z ziemi, patrząc na swoje dłonie.

Skóra jest ciemniejsza niż zazwyczaj, a paznokcie zastąpiły czarne, ostre jak brzytwy szpony. Z ramion spadają kosmyki włosów, dłuższe, wytrzymalsze i bardziej lśniące. W ustach czuję cierpki, gorzki smak, jakby połączenie grejpfruta z mocną, czarną kawą. Jest to jednak oznaka, że przemiana została w pełni dokonana, a co najważniejsze, nadal zachowuję jasny umysł.

Iskra Zimy [✔]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz