Valo
Dźwięk symultanicznie odsuwanych krzeseł wdziera się w mój zmysł słuchu, atakując następnie wszystkie bodźce, które powodują dreszcze. Sztywno zajmuję miejsce za stołem. Mięśnie nie są zbytnio chętne do współpracy; sparaliżowane strachem krępują moje ruchy. Jedynie ręce są aż nazbyt nad pobudzone. Chowam jej pod blatem, aby nikt nie zauważył, jak trzęsą się ze zdenerwowania.
Część z nas wydaje się być spokojna lub wręcz bierna na wyrok, jaki tu zapadnie. Nie wyrażają żadnych uczuć, choć łatwo mogę dostrzec czającą się złośliwość w oczach Novy. Natomiast Abigail oraz Strażnik Nieba, Felix skupiają oczy wyłącznie na Alexandrze, usilnie próbując wydostać na powierzchnię to, czego jeszcze nam nie obwieścił. Pozostali zachowują stoicki spokój.
Oczywiście. To nie los ich Iskier się tu waży, lecz mojej.
Dłoń Wei Fenga ląduje na moim ramieniu, lekko nim potrząsając. Zwracam się w tył, dostrzegając wory pod skośnymi oczami przyjaciela i bardzo zaspany wzrok. Jego naprawde długie, niemalże białe włosy, szczepione w kucyk na czubku głowy, opadają na lewe ramię Strażnika Wiatru. Stoi nade mną razem z Mireią, która kurczowo trzyma się jego ramienia. Oboje posyłają mi pokrzepiające uśmiechy.
— Valo, zapewniam cię, że ode mnie i Mireii masz całkowite poparcie dla tej sprawy — oznajmia, poziewując.
Strażniczka Wody wygląda zza niego, przyjaźnie machając do mnie ręką.
Potakuję głową, chcąc jak najszybciej stracić z nimi kontakt wzrokowy. Odchodzą.
Alexander porozumiewawczo wymienia ze mną spojrzenie. Teraz wszystko w jego rękach.
Powietrze staje się ciężkie; czuję, jak ściska moje struny głosowe i utrudnia oddychanie. Przełykam ślinę, aby zmusić mięśnie szyi do wysiłku.
Wreszcie nadchodzi chwila ostatecznego rozstrzygnięcia. Alex wstaje, opierając palce na kamiennym blacie, a z jego włosów wypadają drobne odłamki lodu, lawirując przez chwilę w powietrzu. Zadziwiające, jak jeden jego ruch potrafi uciszyć Strażników w tym samym momencie. Są w niego wpatrzeni, niczym w obraz, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Kątem oka dostrzegam Wei Fenga, który zakrywa dłonią usta, zbyt rozszerzone przez nieustanne ziewanie.
— Przyjaciele, po dłuższym przemyśleniu waszych argumentów i ustaleniu z Valo pewnych kwestii, chciałbym podzielić się naszymi spostrzeżeniami oraz pomysłami, dotyczącymi rozwiązania problemu Anelmy — mówi. — Obawiacie się o własne życia, w szczególności ci, dla których moc Zimy jest niebezpieczna lub szkodliwa. Macie na uwadze tajemnice naszego istnienia. Iskra, jako nieokiełznana istota, oczywiście stanowi zagrożenie. Myślicie także o jej życiu oraz o regułach, które są dla nas bezsprzeczną świętością. Doceniam wasze stanowiska, tak samo jak doceniam osoby popierające nasze starania.
Poprawiam się na krześle, orientując, że na czas wypowiedzi Alexandra przestałem oddychać. Ponowny powrót powietrza do moich płuc daje mi chwilową ulgę.
— Przejdźmy zatem do naszych ustaleń, abyście i wy ocenili, czy będą one korzystne dla obu stron. — Nareszcie przechodzi do konkretnej części. Strażnicy wlepiają w niego zaciekawione spojrzenia. — Przeniesienie wykonalibyśmy tylko my, to jest Valo oraz ja, ponieważ energia Anelmy nie wyrządzi nam krzywdy. Ponadto będziemy mogli ją poprowadzić i kontrolować. Będzie to wymagało od nas większego wysiłku, lecz dzięki temu reszta z was nie ucierpi.
— Proponujesz, abyśmy umyli ręce — stwierdza Nova w sposób łopatologiczny.
— Jeszcze nie skończyłem. — Dosadnie srogi ton Alexandra skutecznie ucisza niewyparzoną gębę tej zakłamanej, dwulicowej żmii. — Dostosowujemy się dla waszego dobra i musimy myśleć najpierw o nim.
CZYTASZ
Iskra Zimy [✔]
FantasyKrólestwo, od którego jestem odcięta. Rodzina, dla której jestem nikim. Demony przeszłości, które powracają, by już nigdy nie odejść. Cień, będący jedyną osobą, której ufam. I na koniec chłód, uporczywie próbujący wydostać się z moich rąk. Ten...