Anelma
Każdy, kto w tej chwili spróbuje chociażby postawić stopę na mojej drodze, zostanie zdmuchnięty z podłogi. Kieruje mną nieokiełznana furia, lecz dam jej ujście dopiero, gdy wreszcie stanę z tym pomyleńcem twarzą w twarz. Jest jedynym winowajcą w zamku. Beznadziejny władca, beznadziejny ojciec, beznadziejny w każdym calu człowiek!
Solidnie zaciskam ręce w pięści, choć chłód emanuje białą parą spod palców. Tej jedynej rzeczy nie mogę użyć, nawet na niego. Z drugiej strony zastanawiam się czy byłby bardziej użyteczny jako lodowy posąg. Przynajmniej nie rzucałby lekkomyślnymi decyzjami na lewo i prawo. Zrobiły państwu przysługę.
Mijam stanowczym, szybkim krokiem gwardzistę po gwardziście. Nie obchodzi mnie, czy się na mnie patrzą i rozmyślają o tym, co wzbudziło we mnie taką wściekłość. Muszę wreszcie wygarnąć ojcu, co o nim myślę. Nie pozwolę mu tak traktować naszych sąsiadów. Skoro nie zamierza otworzyć się na świat zewnętrzny, niech chociaż nie wszczyna wojny domowej w Kervenii.
A bez wątpienia do tego właśnie dąży.
Dochodzę do drzwi gabinetu. Nie zważam już na maniery, nie dbam o to jak wypadam w jego oczach. I tak zawsze miał mnie w głębokim poważaniu. Jako dziecko, jako kobietę i jako przedmiot do zawierania umów.
Otwieram drzwi na oścież, a te z impetem uderzają o ścianę. Wchodzę do środka, kierując nieokiełznane spojrzenie gniewu wprost na króla.
Na dźwięk huku, ojciec gwałtownie podnosi głowę znad biurka. Poprawia okulary na nosie i marszczy brwi. Nie pozostaję mu dłużna. Jego wzrok jak zawsze każe mi siedzieć cicho, schodzić mu z oczu a najlepiej wynieść się z jego życia.
Nie teraz, tatusiu. Już nie.
— Co ty wyprawiasz, Anelmo?! — pyta grobowym tonem, ze wzburzeniem podnosząc się z krzesła.
— Ile Revontuli dostanie za moją rękę? — odpowiadam pytaniem na pytanie, mrużąc oczy. Robię krok w jego stronę bez cienia zawahania. — Ile?
Ojciec przez chwile milczy, bacznie mnie obserwując. Zupełnie jakby czekał na mój kolejny ruch.
Trzymam się prosto i dumnie, gdy jego usta wykrzywiają się w złośliwy uśmieszek. Nie odwróci jednak mojej uwagi od kropel potu, spływających po jego czole. Są wyraźniejsze z każdym krokiem, który stawia w moją stronę. Bez wątpienia gorączkowo zastanawia się, jak wyjść cało z tego ambarasu.
— Boisz się, że twój stary ojciec zaniżył zbytnio twoją wartość? — pyta, ściągając okulary. Czuję się jak zwierzę wystawione na targ. — Nie ma potrzeby. Twój posag jest ogromną kwotą. Taką, na jaką zasługujesz.
— Daruj sobie — warczę. — Nie znaczę dla ciebie absolutnie nic. Traktowałeś mnie jak popychadło przez siedemnaście lat. Mógłbyś sprzedać mnie za bezcen, a kolosalna suma posagu istnieje tylko pod publikę. Jak zawsze jesteś wzorowym ojcem, ale jedynie w oczach poddanych i dworu.
— Radzę ostrożniej dobierać słowa, moja droga — przestrzega mnie, posyłając piorunujące spojrzenie.
— I kto to mówi? — prycham. — Osoba pusząca się na włościach niczym paw. Dyrygujesz pozostałymi księstwami i nawet tego nie ukrywasz. Ile przeznaczyłeś na moją ślubną wyprawę?
Mijam go, podchodząc do biurka. Zgarniam z blatu wszystkie dokumenty, które na nim leżą. Liczę, iż któryś z nich da mi odpowiedź.
Niestety są to jedynie umowy, które widziałam już wcześniej. Te, które miały zrujnować pozostałe kerveńskie państwa. Ojciec wyrywa mi plik kartek z dłoni, nim dotrę do ostatniej z nich.
CZYTASZ
Iskra Zimy [✔]
FantasyKrólestwo, od którego jestem odcięta. Rodzina, dla której jestem nikim. Demony przeszłości, które powracają, by już nigdy nie odejść. Cień, będący jedyną osobą, której ufam. I na koniec chłód, uporczywie próbujący wydostać się z moich rąk. Ten...