Rozdział 42

1K 36 0
                                    

***

Po całym haremie krążyła plotka o tym, że Hurrem Sultan miała klęknąć przed Sehzade Mustafą i błagać go o wybaczenie, co było dość niedorzeczne. Hurrem nigdy by przed nikim nie uklękła, a co do przeprosin to tylko i wyłącznie, gdyby sułtan ją do tego zmusił

- W fundacji niczego nie brakuje? Macie wszystkiego pod dostatkiem?- pytała Meleki Dilara Sultan podczas odwiedzin w swojej fundacji, co czyniła raz na tydzień lub dwa

- Wszystko jest dobrze, pani. Jedzenia nam nie brakuje. Ostatnio mieliśmy pięć wizyt medycznych oraz trzy osoby zamieszkały w fundacji, a siedem wyprowadziło się i z naszą pomocą dostali domy, w których mają rozpocząć wszystko na nowo.- odpowiedziała zaraz Yasemin Hatun, która odpowiadała za zarządzanie w fundacji

- Bardzo dobrze.- potwierdziła sułtanka spoglądając przez okiennice na parter, gdzie znajdował punkt żywieniowy fundacji.- Z okazji zaręczyn Sehzade Mustafy i Aybige Hatun rozdaliście złoto oraz to, co zamówiłam?- zapytała zaraz

- Tak pani. Ludzie wychwalali ciebie za twoją dobroć i hojność. Dzieci z wielkimi uśmiechami przyjmowały zabawki, które zamówiłaś, a na ulicach rozdano jedzenie potrzebującym.- potwierdziła z uśmiechem

- To, że my żyjemy w luksusach, nie oznacza, że ludzie na ulicach muszą żyć w biedzie. Im też się od życia coś należy. A jeśli to sprawia, że na ich twarzach pojawiają się uśmiechy, to jestem gotowa zrobić wszystko, by zawsze tak było.- powiedziała.- Wracajmy do pałacu. Stęskniłam się za moimi dziećmi.- poleciła Haciemu, który kiwnął głową, a następnie zeszli z piętra

Ludzie na widok sułtanki zaraz zaczęli ją wychwalać i dziękować. Byli bardzo jej wdzięczni, co mogli okazać tylko w ten sposób. Sułtanka weszła do powozu, który stał przed fundacją, a następnie ruszyła w drogę w Topkapi

- Ludzie ciebie kochają pani. Modlą się o zdrowie twoje i twoich dzieci.- powiedział z uśmiechem Haci Aga

- Do tej pory budowano meczety, łaźnie, szkoły w świętych miejscach, a tak naprawdę zapomniano o ludziach, którzy są najbliżej nich. Ja po prostu pokazałam im, że nie jest dla mnie ważna sława, tylko dobro ludu.- odparła mu

***

Meleki Dilara Sultan dojechała do pałacu, gdzie dowiedziała się od służby, że jej dzieci są w ogrodzie i spędzają czas z rodzeństwem. Od razu udała się w stronę pałacowego ogrodu, gdzie z oddali zauważyła swoich synów ćwiczących walkę na miecze

- Destur! Haseki Meleki Dilara Sultan Hanazetlerei!- rozniósł się okrzyk Haciego. Wszyscy zaprzestali walk, a strażnicy odwrócili się do tyłu, nie spoglądając na kobietę

- Mama!- krzyknął Bayazid rzucając swój drewniany miecz i biegnąc do rodzicielki, w której ramionach zaraz się znalazł

- Bayazid, mój lwie.- szepnęła całując go w czoło, a jej wzrok padł na pozostałe jej dzieci, które również przybyły się przywitać.- Osman. Selim.- szepnęła całując synów w główki.- Abdullah.- pocałowała syna, który był trzymany za rękę przez bliźniaki.- Atike.- pocałowała córkę w czoło.- Gdzie Nadire?- zapytała zauważając brak najmłodszego jej dziecka w pobliżu

- Śpi, pani. Ayse jest z nią.- odpowiedziała Saliha

- Mustafa. Mehmed. Mihrimah.- zwróciła się do pozostałych dzieci jej męża

- Pani.- powiedzieli jednocześnie skłaniając się

- Widać, że dzisiejszy dzień jest przeznaczony dla rodzeństwa.- powiedziała spoglądając na dzieci.- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.- dodała zaraz

- Skąd, sułtanko. Moje rodzeństwo bardzo się stęskniło za matką.- odpowiedział z uśmiechem Mustafa

- Byłaś w fundacji, sułtanko?- zapytał zaciekawiony Mehmed

- Zgadza się. Jeżdżę tam raz na jakiś czas.- potwierdziła biorąc na ręce Abdullaha, który wcześniej ściskał jej pelerynę mocno w swojej małej piąstce

- Będę mogła z tobą pojechać?- zapytała z nadzieją Mihrimah

- Jeśli twoja matka wyrazi na to zgodę, to nie mam nic przeciwko.- odpowiedziała

- Destur!- rozniósł się okrzyk, a do ogrodu przybyła Hurrem Sultan wraz z Aybige Hatun

- Dzieci, zbierajmy się. Wracamy do pałacu. Wasze dłonie są zimne, jeszcze mi się pochorujecie.- zwróciła się do dzieci

- Ale chcę jeszcze zostać!- zawołał niezadowolony Selim

- Chcę zostać z bratem Mustafą!- krzyknął również Bayazid

- Ja też!- krzyknął Osman

- Zobaczycie się ze swoim bratem, ale później. Teraz musi z kimś porozmawiać, a my nie będziemy przeszkadzać.- powiedziała, po czym kiwnęła głową w stronę księcia i ruszyła wraz z dziećmi w stronę pałacu

***

- Słyszałem, że byłaś dzisiaj w fundacji.- zaczął sułtan podczas jedzenia wspólnej kolacji z żoną

- To prawda. Ludzie są wdzięczni za pomoc jaką moja fundacja im udziela. Pomaga im to stanąć na własne nogi i zrobić krok ku przyszłości.- potwierdziła odstawiając kubek z napojem.- Jednak będąc w mieście, coś mnie zaniepokoiło.- dodała zaraz

- Co takiego, mój księżycu?- zapytał marszcząc brwi

- Jak dobrze wiesz, kazałam w mojej fundacji rozdać żywność na ulicach oraz złoto. Odniosłam wrażenie, że lud bardzo kocha Mustafę...bardziej niż innych książąt.- powiedziała niepewnie

- Co to ma znaczyć?- zapytał niezadowolony Suleyman

- Wszyscy mówią o Mustafie jak o przyszłym padyszachu. Ilekroć jestem w fundacji, mówią tylko o nim. Jakby był jedynym księciem Imperium Osmańskiego i jedynym następcą tronu. W haremie również odniosłam wrażenie, że wszyscy faworyzują Mustafę ponad innych.- mówiła 

- Mustafa jest najstarszym księciem, następcą tronu. Wchodzi w dorosłość. To normalne, że o nim mówią.- powiedział spokojnie sułtan

- A co z pozostałymi książętami?- zapytała Meleki.- Oni nie będą wiecznie dziećmi. Oni również dorastają. Może i moi synowie są jeszcze mali, jednak Mehmed wchodzi w dorosłość. Za parę lat obejmie rządy w prowincji. Czy o nim też będą tak mówić jak o Mustafie?- kontynuowała dalej

- Do czego zmierzasz?- zapytał sułtan

- Obawiam się, że przez uwielbienie ludu do Mustafy, w przyszłości nasi książęta mogą popaść w konflikt między sobą. Wiadomo, że książęta pragną, by się o nich słyszało i mówiło. Zazdrość potrafi zniszczyć każdą relację, nawet braterską miłość. Niech Allah broni...jednak boję się, że nasi synowie w przyszłości rozpoczną walkę na śmierć i życie, że ta nienawiść do siebie ich zniszczy.- mówiła, a w jej oczach pojawiły się łzy

Suleyman objął kobietę ramieniem, przyciągając bliżej siebie. On również się tego obawiał. Obawiał, że synowie w pewnym momencie rozpoczną krwawą walkę o tron, z której żywy zostanie tylko jeden. On również słyszał o faworyzacji Mustafy ponad innych jego synów i jemu również się to nie podobało, a wręcz zaczynał się obawiać

- Dilara, moja kochana, spójrz na mnie.- polecił Suleyman biorąc twarz ukochanej w swoje dłonie tak, by spoglądała mu w oczy.- Nie pozwolę, by faworyzacja naszych dzieci zniszczyła ich relacje braterskie. Tron po mnie obejmie ten, który najbardziej na to zasłuży, nie ten, którego wybiorą poddani czy janczarzy. Ja wybiorę tego, kogo uznam za godnego.- powiedział jej pewnym głosem

- Wierzę w to, mój sułtanie. Jednak obawiam się, że ich walka rozpocznie się znacznie wcześniej, niż byśmy tego chcieli.- mruknęła wtulając się ponownie w mężczyznę.- Nie zostawiaj mnie. Nie zostawiaj naszych dzieci. Bądź z nami na zawsze, by do tego tragicznego dnia nie doszło. Chcę, by to co się dzieje teraz, trwało już na zawsze.- mówiła

BEN MELEKI DILARA... *Wspaniałe Stulecie*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz