***
Do uszu Meleki Dilara Sultan dotarła wiadomość, że Sehzade Mustafa, który miał zabić zdrajcę Piri Paszę, zabił nie tego, co trzeba. Zamiast tego, zabił Gubernatora Tekke, Iskandera Paszę, który poinformował w liście o zdradzie Piri Paszy. Sułtan Suleyman był wściekły i zażądał, by Mustafa przybył do stolicy i wyjaśnił swoje postępowanie. Książę zignorował rozkaz swojego ojca, sułtana, a to oznaczało tylko jedno - bunt
- Pamiętam, kiedy dostałam od ciebie ten pierścień. Byłam zszokowana, gdy założyłeś mi go na palec, a jednocześnie czułam szczęście i miłość, która mimo upływu lat nie zmalała, a rośnie z każdym dniem.- mówiła Meleki spoglądając na swój pierścień i jednocześnie masując spięte ramiona Suleymana
- Również pamiętam ten dzień.- potwierdził z uśmiechem sułtan.- Tamtego dnia uświadomiłem sobie jak bardzo cię kocham. Jak ważną osobą jesteś nie tylko w moim życiu, ale również i sercu.- stwierdził
- Minęło tyle lat, a my wciąż jesteśmy razem. Tutaj. W tej komnacie. Miejscu, gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy, gdzie pierwszy raz cię ujrzałam. Miejscu, gdzie spędziłam najpiękniejsze chwile swojego życia.- mówiła dalej, wtulając się w niego.- Nie chcę żebyś mnie nigdy opuszczał. Nie zostawiaj mnie. Nie zostawiaj naszych dzieci. Moje życie bez ciebie nie ma znaczenia. Bez ciebie...nie istnieję, nie oddycham, moje serce nie bije.- mówiła cicho
- Dilaro?- zapytał zaskoczony Suleyman pociągając kobietę na swoje kolana.- Co się dzieje, najdroższa? Skąd te nagłe słowa?- zapytał zmartwiony dotykając jej policzka
- Boję się stracić ciebie.- odpowiedziała cicho przymykając oczy, a po policzku spłynęła łza.- Nie zostawiaj mnie nigdy, proszę cię. Nie opuszczaj.- mówiła dalej roztrzęsionym głosem
- Jestem tutaj, najmilsza. Jestem.- mówił przytulając ją i gładząc po plecach
- Miałam sen...- zaczęła cicho Meleki, po uspokojeniu się.- Obudziłam się w swojej komnacie. Było ciemno, a świece oświetlały pomieszczenie dookoła. Wybiegłam z komnaty nawołując wszystkich, ale nikogo nie było. Udałam się do twojej komnaty...i ty tam byłeś, na tarasie. Siedziałeś na złotym tronie, ubrany w biały kaftan z piękną złotą koroną na głowie. W prawej dłoni trzymałeś miecz skierowany w dół. Wyglądałeś jakbyś spał na siedząco. Byłeś jednak...inny...starszy... Twoja twarz była blada i zapadnięta, pod oczami były sińce. Gdy podeszłam do ciebie i dotknęłam twojej dłoni, była ona zimna. Próbowałam ciebie obudzić, krzyczałam, ale ty się nie budziłeś. Nie odpowiadałeś. Odwróciłam się w stronę tarasu, ale tam go nie było. Wszystko dookoła nas się zmieniło, byliśmy na polanie. W oddali znajdował się pałac, z którego unosił się gęsty dym. Walczyli tam.- opowiadała.- Umarłeś podczas wojny...- dodała zaraz
- Dilaro...- zaczął dotykając jej twarzy.- Zawsze będę przy tobie. Nie ważne jak daleko, nie ważne gdzie...zawsze będę obok ciebie. Jesteś moim skarbem, najcenniejszym na całym świecie. Jesteś cenniejsza niż wszelkie bogactwa.- oznajmił, po czym pocałował ją, co oddała, po czym ponownie go przytuliła przymykając oczy
***
W końcu nadszedł dzień przybycia Sehzade Mustafy do stolicy. Od razu po przybyciu udał się on do komnaty ojca wyjaśnić swoje postępowanie. Przedstawił dowody świadczące o tym, że Iskander Pasza, którego stracił był zdrajcom i sam odpowiada za czyny, którymi obarczył Piri Paszę. Gniew Sułtana zmalał, jednak dalej miał za złe synowi, że nie powiadomił go o tym wcześniej. Był jednak z niego bardzo dumny. Postąpił jak prawdziwy książę
- Cieszę się, że mogę nareszcie poznać Hanzade.- stwierdził Mustafa trzymając w ramionach roczną sułtankę, która nie do końca wiedziała, co się wokół niej dzieje
CZYTASZ
BEN MELEKI DILARA... *Wspaniałe Stulecie*
Ficción históricaBen Sofija - niewolnica greckiego pochodzenia, córka handlarza i szwaczki, starsza siostra... Ben Sofija - urodzona w 1507 roku jako najstarsze dziecko moich rodziców, Amonarii i Besariona, starsza siostra Leandera... Ben Sofija - w 1523 roku porwan...