[3900 Słów]
Przechodzili właśnie przez główny plac, gdy nagle zaczęło zbierać się coraz więcej ludzi, odcięli im wszystkie drogi ucieczki.
-Co się dzieje?- zapytała Kathy, nie rozumiejąc tak dziwnego zachowania ludzi.
-Sam chciałbym wiedzieć- odpowiedział Alex, patrząc na tych wszystkich, co powoli się do nich zbliżali.
Dookoła zapanował gwar, ludzie coś mówili, ale nie dało się wyodrębnić ani jednego sensownego zdania, powtarzało się jednak słowo "Diabeł", oraz "syn". Trójka przyjaciół stanęła jak najbliżej siebie, stykając się plecami i szukając drogi ucieczki.
- Może dachem?- zaproponowała Kathy.
-Jak chcesz się dostać do tego dachu? Jeśli im naprawdę chodzi o nas, nie dadzą nam uciec- odpowiedział jej Yagami.
-Możemy się rozdzielić, zobaczymy czy chodzi im o nas troje czy o jedno- mówiąc to, Paul spojrzał na Kathy, jakby to ta coś przeskrobała, podczas ich nieobecności.
-I kto to mówi?- naburmuszyła się rudowłosa- Nic nie zrobiła- broniła się.
- Jeśli się teraz rozdzielimy, możemy mieć problem z odnalezieniem się, więc po prostu umówmy się na schodach. Na mój znak rozbiegamy się- powiedział Alex. Nie był przekonany co do tego planu, ale jednocześnie nie widział innej drogi ucieczki. Każda sekunda jego zwłoki zmniejszała szanse na powodzenie ich ucieczki, dlatego praktycznie od razu po tych słowach krzyknął "teraz", a on jak i jego przyjaciele rozbiegli się w trzy różne strony. Szybko jednak zorientowali się o kogo tak naprawdę chodziło tym ludziom. Nikt nie zwrócił uwagi na rudowłosą, czy zielonowłosego skrzata. Wszystkich oczy utkwione były w Alexie. Białowłosy nie miał jednak czasu na zwracanie na to uwagi. Wskoczył na kosz na śmieci, po czym złapał się dachu, aby się podciągnąć, gdy nagle poczuł jakiś ciężar, co uczepił się jego nogi. Yagami nie miałby problemu ten "ciężar " strzepnąć, gdyby nie usłyszał płaczliwego głosu małego dziecka.
-Proszę nie odchodź, pomóż nam- mówił przez łzy, które z zaczerwienionych oczu spływały mu po policzkach prosto do buzi, czy też na brodę aby po chwili skapywać na i tak mokrą i brudną koszulkę. Alex widząc to może pięcioletnie dziecko, nie wiedział jak się zachować, ale ta chwila nieuwagi i dekoncentracji sprawiła, że dookoła niego zbiegła się całkiem spora grupa ludzi. Białowłosy stojąc tak na koszu na śmieci miał idealny widok na całkiem spory plac, zaludniony tak, że nikt by na drugą ulice nie przeszedł, przez ludzi wpatrzonych w niego jak w jakiegoś boga. Tak bardzo zagubiony i skonfundowany chłopak jeszcze nigdy się nie czuł.
-Dziecko diabła!
-To na pewno on, jesteśmy uratowani!Takie słowa, zaczęły powoli docierać do białowłosego, jednak wciąż nie rozumiał ich znaczenia.
W końcu jednak ktoś wysunął się nieco bardziej na przód, stając naprzeciwko niego i odczepiając od jego nogi małego chłopca.
-Olaf, zostaw jego nogę, ten chłopiec pewnie nie wie co się dzieje- powiedział starzec, co natychmiast podłapał Alex. Był to najprawdopodobniej jedyny człowiek, który wziął pod uwagę jego uczucia.-Dokładnie, nie mam pojęcia co tu się dzieje, nic wam przecież nie zrobiłem-powiedział Alex, który poczuł się zdecydowanie lepiej gdy jego noga została oswobodzona, a on mógł już spokojnie uciec.
Widząc to całe zajście, jak ich przyjaciel jest w niebezpieczeństwie, otoczony, Kathy i Paul wysłali do siebie jednoznaczne spojrzenia, nie mogli spełnić rozkazu Alexa, zmienili plan. Skacząc po dachach budynków dobiegli do swojego przyjaciela.
-Alex, złap się mnie- powiedział Paul, kucając przy krawędzi dachu i podając rękę swojemu przyjacielowi. Alex odkręcił się od starca i podał swoja dłoń, drugą łapiąc się dachu, w ten sposób podciągnął się do góry. Kathy mocno przytuliła przyjaciela. Nie chcieli być już w tym miejscu ani chwili dłużej, nie rozumieli co się tu dzieje i nie mieli czasu się w to zagłębiać.
CZYTASZ
Znajdę Cię~Levi x OC
FanfictionDruga część już na moim profilu - "Bezdech" "Szukam cię i znajdę. Nie wiem, ile wysiłku będzie mnie to kosztowało, ale zrobię wszystko, bo wierzę, że wciąż żyjesz." Alison to młoda dziewczyna, która straciła brata, ale nie chce przestać go szukać. P...