Tak wam tylko powiem, że to 69 rozdział XD
W ciągu zaledwie dwóch minut doszliśmy do sali medycznej, w której leżała Petra. Miała zabandażowaną twarz oraz złamaną rękę. Podeszliśmy do jej łóżka. Widziałam w oczach Levi'a, że się martwił, była ostatnim żywym członkiem jego oddziału.
-Kapitan, Alison.- zdziwiła się, widząc nas, chciała usiąść, ale kobaltowooki położył rękę na jej ramieniu, powstrzymując ją przed tym.
- Nie podnoś się. Powiedz lepiej, co się stało.- usiadł na krześle obok jej łóżka, sama stałam nieco za nim, przyglądając się zabandażowanej twarzy dziewczyny.
- To był głupi wypadek, mój sprzęt podczas lotu się zaciął, spadłam na ziemie z kilku metrów, złamała rękę, żebro, a potem jeden z haków wracając na swoje miejsce, przerył mi twarz.- odpowiedziała zmieszana. Czułam w jej głosie zażenowanie. Mnie samej było bardzo szkoda dziewczyny. Nie wiedziałam, jak głęboka jest rana na jej twarzy, jednak patrząc po opatrunku, nie było to lekkie zadrapanie.
- No cóż, zdarzają się takie wypadki. Nie twoja wina. Następnym razem tylko sprawdzaj dwa razy sprzęt.- dziewczyna na słowa mężczyzny nieco się rozluźniła. Zamienili ze sobą jeszcze kilka zadań i kapitan wstał.- Robi się już późno.- oznajmił i ruszył ku wyjściu z sali. Poszłam oczywiście za nim, przedtem jeszcze żegnając się z blondynką i życząc jej szybkiego powrotu do zdrowia. Przez całą drogę czarnowłosy nie odezwał się nawet słowem, tak samo i ja. Marzyłam o jak najszybszym powrocie do łóżka. Wróciliśmy do pokoju, w którym poprzednio się obudziłam.
-To jest twój pokój na razie. Mój jest obok po prawej. - oznajmił, a ja w odpowiedzi tylko skinęłam głową i zdjęłam z siebie płaszcz, który powiesiłam na oparciu krzesła przy łóżku. - Nie wychodzisz z pokoju beze mnie, chyba że Erwin o to cię poprosi. Łazienkę masz w pokoju.- spojrzał na drugie drzwi.
"Niezłe luksusy tu mam. Pomyśleć, że tak mało brakowało, bym do lochów trafiła.
Mężczyzna wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą, a ja mogłam w końcu odpocząć. Rzuciłam się na łóżko z głową w poduszkę i marzyłam już tylko o tym, by się umyć i zasnąć. Jednak ktoś mi pokrzyżował plany. Usłyszałam pukanie do drzwi i niechętnie wstałam z materaca, aby otworzyć. Przede mną stał mój były przyjaciel Armin. Miał bladą i zmęczoną twarz, zgarbioną sylwetkę i ogólnie wyglądał jak kupa nieszczęścia, jednak ja powstrzymałam w zarodku rodzące się współczucie i obdarzyłam go chłodnym, nieprzyjemnym spojrzeniem.
-Czego chcesz?- zapytałam, opierając się ręką o framugę, nie miałam zamiaru go wpuszczać, nie chciałam, słuchać tego, co ma mi do powiedzenia. Chłopak zmieszał się, nie bardzo wiedział chyba co zrobić. Rozejrzał się po korytarzu i gdy upewnił się, że nikogo nie ma na horyzoncie, zaczął te swoje nic nieznaczące dla mnie przeprosiny.
-Alison, wiem, że jesteś na nas zła. Nie dziwię ci się. Uwierz, że nie chcieliśmy tego robić. Naprawdę nas to bolało...
- Was to bolało?!- przerwałam mu, nie mogąc znieść takich głupot.- To ty mnie oszukaliście. Zdradziłam wam mój sekret, a wy od razu polecieliście z nim do Smitha.
-Co? My nie...- zaczął chłopak, jednak znowu nie dałam mu dojść do słowa.
- Nie ważne, to komuś innemu. Wy widząc jak to dla mnie ważne, dalej mnie okłamywaliście. Jak się czuliście, gdy jak głupia się cieszyłam, że w końcu może udać mi się zobaczyć brata?- chłopak spuścił wzrok na swoje ręce.- Jeśli naprawdę myślicie, że wam to wybaczę, to jesteście w błędzie. - skończyłam mówić i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem, ponownie rzucając się na łóżko. Odechciało mi się już brać prysznic. Chciałam już tylko odpłynąć. Słyszałam, jak zza drzwi Armin dalej coś krzyczy, ale zatkałam sobie uszy poduszką, przez co nie docierał do mnie sens tych słów. Nie wiem, co miałby niby powiedzieć, by to miało mi pomóc. Głupie przepraszam, nie naprawi niczyjego zaufania.
CZYTASZ
Znajdę Cię~Levi x OC
FanficDruga część już na moim profilu - "Bezdech" "Szukam cię i znajdę. Nie wiem, ile wysiłku będzie mnie to kosztowało, ale zrobię wszystko, bo wierzę, że wciąż żyjesz." Alison to młoda dziewczyna, która straciła brata, ale nie chce przestać go szukać. P...