5203 słowa~ Nieźle prawda? :D
Miłego czytania :)
Kolejny słoneczny poranek, bez chmurne niebo, a brama w murze Rose została otwarta po raz pierwszy tego dnia. Przejechała przez nią pewna młodą szlachciankę, wraz z eskortą, co zawitała na tych plebejskich terenach, bez zgody swojego ojca, wymykając się tylko po to, aby zobaczyć ten zabytkowy, wręcz legendarny, piękny, las gigantycznych drzew, który jest nie małą atrakcją dla ludzi ze stolicy. Kobieta miała na około siedemnastu lat i miała niebawem wyjść za mąż. Wiedziała, że gdy to się stanie, z pewnością nie będzie miała już okazji się tutaj zakraść, jej narzeczony był nadto opiekuńczy, co ją nie raz przytłaczało. Wyjechała więc tak wcześnie aby uniknąć ojca i nie skończyć jak jej poprzednicy, w rękach młodych zbirów. Eric, Alex, Kathy i Rovena nie byli już tak niewinnymi dziećmi, od kiedy w ich rękach pojawiła się broń. Ich dłonie już nie drżały, gdy wymierzali ją w innego człowieka.
Tym razem jednak nie tylko oni polowali na ten powóz. Już od jakiegoś czasu, ktoś starał się im zwędzić tą fuchę. Był to młody chłopiec, może nie wiele starszy od Alison, tyle, że on w przeciwieństwie do białowłosej, musiał radzić sobie sam. Zielonowłosy chłopiec obrał nieco inną strategię, nieco mniej inwazyjną, od naszej trójki młodych gangsterów. Na ich nieszczęście, tym razem to on jako pierwszy zauważył swój cel. Od momentu gdy jego matka zmarła na przeziębienie, bo nikt nie chciał jej pomóc, a ojciec upił się i w dał w bójkę, w barze, z której nie wyszedł cało, chłopiec został zdany tylko i wyłącznie na siebie. Nauczył się radzić sobie samemu, a wiedza jaką dali mu rodzice jeszcze przed ich odejściem była niezwykle pomocna. Z początku próbował gier karcianych z ludźmi w barach, ale nie chcieli go tam wpuszczać, wiedząc kim był jego ojciec, oszustem. Nie raz mu grozili, że stłuką go jak jego ojca. Zostały mu więc drobne, kieszonkowe kradzieże i okradanie powozów.
Gdy tylko zobaczył, że w karocy siedzi młoda, piękna kobieta, był przekonany, że to idealna okazja dla niego. Podłożył kamień pod koła powozu, a gdy powóz po nim przejechał, chłopiec krzykną przeraźliwie i podłożył się pod kołami udając rannego. Stangret zatrzymał konie, aby zobaczyć co się stało. Z karocy wyszła również przerażona szlachcianka, która widząc pod kołami jakieś dziecko krzyknęła z przerażenia, a po policzkach pociekły jej słone łzy.
-Jesteś ślepy? Jak mogłeś go przejechać? On nie żyje?!-zaczęła panikować młoda dama, podbiegając do chłopca, który udawał nieprzytomnego.
-Przepraszam moja pani, nie wiem kiedy on...-próbował się wytłumaczyć woźnica, ale na marne.
- Co ja zrobiłam, ojciec mnie zabije gdy się dowie, że zabiłam człowieka... i zniszczyłam jego karetę.
- To moja wina, nie panienki- starał się uspokoić damę, starszy mężczyzna, chociaż sam nie wyglądał najlepiej. Był zagubiony, naprawdę nie widział nikogo na drodze. Myślał, że może przysnęło mu się na moment, innego wyjścia nie było. Wbrew pozorom, pomimo swojego wieku, miał dobry wzrok.
-Ale to ja cię przekupiłam, byś pomógł mi się wymknąć. To moja wina, gdybym była posłuszną córką...
-Wiesz pani, że zrobił bym dla ciebie wszystko. Pani ojciec na pewno ci to wybaczy. Powiem, że to ja namówiłem panienkę do tego, aby wyjechała i zaznała życia przed ślubem.
-Dziękuje Albercie, ale nie mogłabym na to pozwolić. To ja powinnam ponieść konsekwencje, ale co teraz, co z tym chłopcem?
Starszy mężczyzna przyklęknął przy zielonowłosym dziecku i położył dłoń na jego karku, aby spróbować wyczuć puls. Zapewne niedoświadczone osoby, udające nieprzytomnego, nie potrafiłyby uspokoić serca, które zdradziło by swoim szybkim biciem całe ich oszustwo, jednak Paul Kurt nie by niedoświadczony. Jego serce biło spokojnie i rytmicznie.
CZYTASZ
Znajdę Cię~Levi x OC
FanficDruga część już na moim profilu - "Bezdech" "Szukam cię i znajdę. Nie wiem, ile wysiłku będzie mnie to kosztowało, ale zrobię wszystko, bo wierzę, że wciąż żyjesz." Alison to młoda dziewczyna, która straciła brata, ale nie chce przestać go szukać. P...