[1263 słów] króciutki ale już nie miałam siły dzisiaj pisać :/
Pov Levi
-Co ty... pan tu robi?- Pierwsza, która zadała pytanie, które cisnęło się na usta chyba każdemu. Cóż, miała największą gwarancje, że na nią się nie zdenerwuje.
Reakcja Alison na mój widok była bezcenna. Z pewnością się mnie tu nie spodziewała. Z resztą jak chyba wszyscy.
-Właśnie, Levi, co ty tu robisz?- do pytania dołączyła się Kais, stając obok mnie, z rękoma założonymi na piersi, a to chyba ja powinienem zadawać jej teraz niewygodne pytania. Mimo wszystko widziałem jak napięta jest jej twarz ze strachu. Nie ważne co robiłem, czy mówiłem. Moja osoba budziła respekt u innych. Wiele lat zajęło mi, aby dojść do tego i to właśnie dlatego musieliśmy z Alison ukrywać nasze uczucia. Miłość to tylko słabość, a ja nie mogłem sobie pozwolić na okazywanie jej.
- Doszły mnie słuchy o pewnych problemach, a jako, że najlepiej znam te tereny, przyjechałem znaleźć zguby, ale jak widać się spóźniłem. Moja fatyga była niepotrzebna-odpowiedziałem od niechcenia, chociaż w głębi naprawdę cieszyłem się, że ta trójka jest bezpieczna.
Pov Alison
CO ON TU ROBI?!
Czy ja już mam jakieś zwidy, omamy czy jak?!-Co ty.. - " Co ty tu do cholery robisz" chciałam powiedzieć, ale w porę zorientowałam się, że nie jesteśmy sami.- ...Pan tu robi?
Gdy powiedział, że przyjechał aby nas znaleźć, zrobiło mi się dziwnie gorąco.
On tu przyjechał dla mnie.
Tylko czemu Levi niby zna te tereny tak dobrze?
Właśnie, mówił mi o podziemiach jakby je bardzo dobrze znał, a ja nie zapytałam skąd. Był tu już kiedyś na misjach? Jest niby moim chłopakiem, a tak mało o nim wiem...POV Levi
Zaskoczenie na twarzy Alison przerodziło się w smutek, czego nie rozumiałem.
Nie podoba jej się to, że dla niej tu przyjechałem, czy jak? Nie oczekuje by z radości rzuciła mi się na szyję, ale jakimś " dziękuję" bym nie pogardził.- Po prostu tak bardzo się zapierałeś przed przychodzeniem tu. Dziwne, że tak szybko zmieniłeś zdanie. Rozumiem, że o przepustce nie zapomniałeś.- Nie wiem skąd Laurent się domyśliła, że jej nie mam, ale nie miałem zamiaru przyznawać się do tego.
- Czasem trzeba zrobić coś czego się nie chce i nie pytaj mnie o takie głupoty. Pilnowałabyś może lepiej swoich ludzi, a nie moich rzeczy. Powinniśmy jak najszybciej wrócić. Mam dosyć już tego miejsca -powiedziałem i jako pierwszy skierowałem się do wyjścia. Wiedząc już, że Yagami jest bezpieczna, mogłem bez większych obaw wyjść z tych podziemi.
Pov Alison
Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie, że z kapitanem jest coś nie tak. Przez całą drogę szedł z przodu i ani razu się za siebie nie obejrzał. Było mi przykro, że nawet nie porozmawialiśmy, ale przecież byłam świadoma, że nasze relacje muszą zostać w ukryciu.
Aby zająć czymś myśli postanowiłam w końcu wyciągnąć z Armina prawdę co do jego dwóch ostrzy i nagłej poprawy samopoczucia. Gdy tylko zapytałam o to przyjaciela, ten widocznie się spiął.
-Em... więc wiesz...- zaczął chłopak, a ja już byłam przygotowana na jakieś kłamstwa z jego strony.- No dobrze, nie chcę się okłamywać i proszę nie mów o tym nikomu.- Takiego obrotu sprawy się już nie spodziewałam i nieco się zaniepokoiłam, gdyż ta dwójka była przecież jego najlepszymi przyjaciółmi.
W tym momencie Eren rozmawiał z Kias i opowiadał dokładnie o tym co nas spotkało, dlatego teraz byłam sama z Arminem, a blondyn nie musiał się martwić, że ktoś nas podsłucha, gdyż szliśmy na samym końcu.
- Wiem, że ci się to nie spodoba, ale nie miałem wyjścia. Gdy zostaliśmy oddzieleni nie miałem siły nigdzie iść i usiadłem pod jakimś sklepem. Naprawdę czułem się fatalnie, ledwo pamiętam co się tam działo. Mężczyzna pracujący w sklepie pomógł mi i dał zioła na uspokojenie.-Gdy tylko usłyszałam ostatnie zdanie cała się spięłam i już chciałam na niego nakrzyczeć, ale ten widząc, że już otwieram buzie mówił dale.- Fred pytał mnie co brałem i powiedział, że te leki były silnie uzależniające i dał mi coś całkiem nieszkodliwego. Naprawdę nie musisz się martwić, to ma pomóc mi wrócić do siebie. Przecież nie mogę być cały czas w takim stanie jak dzisiaj rano, jestem żołnierzem. - Nie wiem czemu, ale jakoś nie byłam przekonana co do tego Freda. Mógł wcisnąć Arminowi wszystko gdy ten był ledwo przytomny.
- Powinieneś już wiedzieć, że uzależniasz się nie przez to co bierzesz, a jak często i czy regularnie. Masz rację, jako żołnierz powinieneś być zawsze w gotowości, ale proszę uważaj z tym- powiedziałam, mając nadzieję, że chłopak mnie zrozumie i nie będzie tak lekkomyślnie tego brał. Teraz mu pomogło i może uznać, to za lek na wszystko, a przecież tak nie jest.
Nic nie jest w stanie wyleczyć wszystkich naszych problemów.
- Nie martw się, będę to brał tylko wtedy, gdy będzie to konieczne, tak jak dzisiaj. Nie chcę was martwić, z resztą, nie mam tego jakoś bardzo dużo więc muszę być oszczędny, aby mieć je gdy to będzie mi niezbędne- wyjaśnił mi chłopak, a ja już się uspokoiłam, wierząc w mojego przyjaciela, że nie popełni po raz kolejny tego samego błędu. Nie było co ukrywać, Armin był naprawdę bystrym chłopakiem i może popełniał błędy, ale to przecież na nich się uczymy.
-Mimo wszystko będę cię pilnowała, nieco lepiej niż dzisiaj- powiedziałam śmiejąc się, gdyż moje i Erena pilnowanie chłopaka nie skończyło się najlepiej.
Resztę czasu rozmawiałam z Arminem o naszym wrażeniu o mieszkańcach podziemia. Było nam naprawdę szkoda tych ludzi. Wierzyli, że ktoś wróci i im pomoże uwolnić się spod władzy Lilit. Zastanawiało nas również to, czemu mnie mylili z tym całym dzieckiem demona. Przez całą drogę do naszych koni nie doszliśmy do niczego konkretnego. Nasza rozmowa przerodziła się w jakiś bełkot ze zmęczenia, a czekała nas jeszcze droga konno do bazy. Gdyby był ze mną Frej, mogłabym spokojnie zasnąć na jego grzbiecie, a on by mnie zawiózł na domu, jednak Roxi taka nie była. Musiałam być ostrożna przy każdym geście, nawet najmniejszym oddechu, aby ta jechała tam gdzie chce. Nie był to koń, który jak głupi jedzie za zastępem, chociaż w takim momencie tego bym chciała. Wystarczyłoby skręcić nieco biodra, czy cofnąć jedną nogę, a ta zaczynała skręcać, lub gdy tylko wypuściłam głośniej i wolniej powietrze, ta się zatrzymała, przez co koń za nami o mało nie wjechał jej w zad. Musiałam więc być skupiona na jeździe, jak najbardziej mogłam, co jeszcze bardziej wymęczyło mnie.
Gdy dojechaliśmy do kwatery było już jasno, słońce wschodziło, a nas otaczała poranna mgiełka. Tak bardzo marzyło mi się moje łóżko, czy też nawet koński boks. Nawet słoma wydawała się być wymarzonym miejscem do spania. Byłam w stanie zasnąć w każdym momencie. Na całe szczecie pomóc nam z końmi przyszli inni żołnierze, za co byłam ogromnie wdzięczna, z ulgą oddałam jednemu chłopakowi wodze Roxi i ruszyłam w kierunku sypialni, aby oddać się błogiemu snu i chociaż na chwile zapomnieć o dzisiejszy dniu.
POV Levi
Całą drogę walczyłem z tym, aby nie patrzeć na Alison, nie chciałem wzbudzać podejrzeń, moją nadmierną nadopiekuńczością w stosunku do białowłosej, jednak gdy tylko dojechaliśmy do kwatery i osobiście zająłem się Engo, zacząłem się rozglądać za Yagami. Musiałem z nią porozmawiać i to teraz. Nie ważne jak byliśmy zmęczeni i tak bym nie zasnął bez uzyskania szczegółowego raportu z jej strony.
Zacząłem więc szukać jej śnieżnobiałych włosów wśród żołnierzy wciąż zajmujących się swoimi wierzchowcami, ale tej nigdzie nie było. Uznałem, że musiała już wejść do kwatery, więc nie czekając, aż ta zamknie się w pokoju i uśnie, ruszyłem w kierunku budynku.
Z tyłu głowy wciąż miałam zaplanowaną rozmowę z Kais, nie chciałem jednak teraz marnować na nią czasu. W głowie miałem tylko białowłosą, dlatego też nie zachwycił mnie widok brunetki, czekającej na mnie w wejściu do kwatery.
Miłego dnia/ Dobrej nocy <3
CZYTASZ
Znajdę Cię~Levi x OC
FanfictionDruga część już na moim profilu - "Bezdech" "Szukam cię i znajdę. Nie wiem, ile wysiłku będzie mnie to kosztowało, ale zrobię wszystko, bo wierzę, że wciąż żyjesz." Alison to młoda dziewczyna, która straciła brata, ale nie chce przestać go szukać. P...