Wracamy

1.3K 91 46
                                    

Nie wiem kiedy z oczu zniknęła mi Mikasa jednak nie miałam czasu się o nią martwić ponieważ było coraz więcej tytanów przed nami.

- Trzymaj się mocno.- mówił Reiner a ja niestety tylko tyle mogłam zrobić.

Wiem, że be zemnie chłopakowi byłoby łatwiej jednak on nie chciał słuchać o tym by mnie zostawić.

Byliśmy już coraz bliżej wierzy.

-Uważaj na głowę.- krzykną blondyn i zanim się obejrzałam rzucił mnie, a ja przelatując przez szybę wylądowałam w środku. Kilka nowych skaleczeń nie zrobiło mi różnicy.

Zaraz po mnie przez szyby wlecieli pozostali. Przynajmniej ci, którym udało się uciec tytanom. Pozostało nas niewielu.

Zaczęliśmy rozglądać się po pomieszczeniu i zauważyliśmy przerażonych kadetów pochowanych  pod biurkami, w kątach. Gdzie się tylko dało.

-Wy tchórze! Wiecie ile osób przez was zginęło?! A wy tu się chowacie.- wściekł się Jean rzucając się na jednego z żołnierzy co się chował pod biurkiem.

-Zostaw go!- krzyknęłam aby chłopak się opamiętał.- Nie mieli co zrobić, cały magazyn jest oblegany przez tytany.- przypomniałam chłopakowi, który wściekły rzucił chłopakiem, którego trzymał zza kołnierz.

-Mogli coś zrobić, cokolwiek a nie tak siedzieć bezczynnie!

Nagle ściana runęła a przez dziurę zajrzał do nas ogromny tytan. Wieża została oblegana więc grupę tych potworów i zaraz mieli nas stąd powybijać. W jednym miejscu znalazło się za dużo osób. Nie było już drogi ucieczki. Pod nami tytany, dookołą nas też, a latać jeszcze nie umiemy.

Wrzaski i panika, ludzie zaczeli uciekać tak jakby mieli gdzie. Gdy nagle twarz tytana, który zaglądał do nas została odepchnięcia potężną pięścią a do nas przez dziurę wleciała Mikasa i Armin.

-Co to ma być?- zapytał Connie nie mogąc uwierzyć, że tytan atakuje swoich.

Czarnowłosa i jej przyjaciel wyjaśnili nam, ze to jest jakiś dziwny odmieniec i że dzięki jego pomocy może udać nam się uciec.

Armin zaczął obmyślać plan przejęcia magazynu gdy Reiner próbował jakoś mi pomóc ustabilizować rękę oraz nogę oraz przemywał rany, których miałam pełno. Chwilami już odpływałam jednak chłopak nie pozwalał mi na to.

-Wytrzymaj jeszcze chwilę.- prosił mnie blondyn.

Plan został obmyślony przez Armina, był troche szalony jednak nie było innego wyjścia. Windą ze strzelbami, które znalazł Jean miała zjechać grupka żołnierzy, byli oni wabikami aby w tym czasie najlepsi przytajeni na górze mieli zając się tytanami. Było to trudne zadanie i bardo chciałam pomóc pozostałym jednak ledwo kontaktując było to wręcz niemożliwe.

-Reiner, musisz iść z nami, jesteś jednym z najlepszych.- powiedziała Annie ale chłopak nie chciał mnie zostawić.

-Znajdźcie kogoś innego, ktoś musi być przy Alison.- powiedział chłopak.

-Nie, ty musisz iść ja sobie poradzę.- powiedziałam ale chłopka i tak nie chciał iść.- Musisz zabrać mnie za mury więc nie daj się zabić.- podziałałam jeszcze a chłopak niechętnie wstał.

Czekałam na nich wciąż martwiąc się, że napewno wszystko z nimi dobrze, długo nie wracali i niestety nie udało mi się dotrwać do ich powrotu gdyż coraz więcej mroczków przed oczami przysłaniało mi obraz aż straciłam całkowicie obraz.

*****************

Narrator

Co działo się dalej napewno wiecie. Eren wychodzi z ciała tytana a wszyscy wracają za mury.

****************

Pov Alison

Obudziłam się w szpitalu, bezpieczna. Przy moim łóżku stali Reiner, Annie, Christa, Jean, Ymir, Sasha, Connie i Bertholdt. Bardzo ucieszył mnie ich widok. Gdy chciałam jednak wstać Annie natychmiast złapała mnie za barki każąc mi leżeć.

-Masz złamaną lewą nogę, prawą rękę, żebro do tego poważne skaleczenia, siniaki i prawie się wykrwawiłaś dziewczyno, nawet nie próbuj wstawać.- wyliczyła mi wszystko dziewczyna a ja się poddałam i położyłam tak jak ona sobie tego życzyła.

-Jak się cieszę, ze nic wam nie jest i że się udało.- powiedziałam uśmiechając się i orientując, że nie mam maseczki. Czemu w szpitalu zawsze ja mi zdejmują. Wiem, że oni już widzieli mnie bez niej jednak czułam się bardzo źle bez niej. Christa to zauważyła i szybko mi ją podała.- Dziękuję. - założyłam czarną maskę i przyjeżdżam się wszystkim po kolej. Wyglądali marnie ale wszyscy przeżyli... tylko gdzie ta dwójka?-Gdzie są Armin i Mikasa?- zapytałam, widziałam po twarzach Annie i Reinera przelatuje cień zwątpienia.

-Em... zostawcie nas samych?- powiedziała Annie do Christy, Ymir, Conni'ego, Sashy. Czwórka ta niezadowolona wyszła. Zanim jednak uzyskałam od pozostałych wieści musieli sami ze sobą porozmawiać. Słyszałam, że się kłócili jednak nie wiedziałam o co. W końcu jednak odezwał sie Reiner.

-Pamiętasz tego ogromnego tytana odmieńca co atakował swoich?- zapytał chłopak a ja pokiwałam głową twierdząco, wszystko pamiętałam, chociaż, niektórych rzeczy wolałabym zapomnieć.- Okazało się, ze to był człowiek a dokładniej Eren.

-Słucham?!

-Sami tego do końca nie rozumiemy ale Eren ponoć jest jakimś eksperymentem wojska przemiany ludzi w tytany tyle, że chłopak sam o tym nie wiedział. Tyle dostaliśmy z informacji ejdnak kazali nam siedzieć cicho. Miaksa i Armin razem z Erenem zostali gdzieś zaprowadzeni jednak nam kazano odejść.- wyjaśniła Annie jednak nie było to proste do pojęcia.

-Czyli Eren jest tytanem? Ten wielkolud to był nasz przyjaciel... . Matko jakie to zagmatwane.

-Nie myśl o tym, powinnaś teraz odpoczywać.- powiedział Reiner trzymając mnie za rękę. Zauważyłam to już wcześniej, chłopak coś do mnie czuć i jak wcześniej ja tego nie odwzajemniałam i widziałam w nim przyjaciela to po ostatnich wydarzeniach czuję do niego coś więcej, nie wiem jeszcze czy to miłość czy może tylko chęć odwdzięczenia się mu.

Mimo wszystko miałam złe przeczucia.Nie wiem skąd one we mnie, możliwe, że to trauma po tej wojnie jednak nie mogłam wyzbyć się tego uczucia gdy nagle usłyszeliśmy huk z armaty. przez okno było widać, że była ona wycelowana do wewnątrz murów a dym jaki pojawił się na ulicy wyglądał jak ten po pojawieniu się lub zniknięciu tytana kolosa czy tytana opancerzonego.

-Co to mogło być?- zapytał Bertholdt.

-Chodźmy zobaczyć.- powiedział Jean.

-Poczekaj tu chwilę.- poprosił mnie Reiner wychodząc z pozostałymi.

Ja jak to ja jednak nie posłuchałam go. Wstałam z łóżka podpierając się laską, narzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam przez okno ze sali. Nie wiem co mnie podkusiło, chciałam zobaczy co się dzieje jednak czułam obowiązek wręcz dostania się na mury. Nie było łatwo się tam dostać bez sprzętu, musiałam wchodzić po długich krętych schodach a później wmawiać żołnierzom na murze, że mam ważne informacje do przekazania. W końcu jednak dotarłam do armaty, która strzelała. Żołnierze byli już gotowi do strzelania, czekali tylko na sygnał, który miał zaraz nadejść. Zanim mnie zauważyli przyłożyłam jednemu laską w głowę aż stracił przytomność następnie zabrałam jego ostrza i zaczęłam walczyć z dwójką mężczyzn. Nie było łatwo nie zrobić im poważnej krzywdy jednak udało mi się w porę wszystkich pokonać aby w ostatniej chwili. Dziewczyna, która skupiona była na odczytaniu sygnałów od dowódcy dała znak ognia jednak nikt go nie wykonał, gdy dziewczyna się odwróciła spotkała się z moją pięścią, lewy sierpowy mam równie dobry co prawy.

Znajdę Cię~Levi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz