Szczęście

1K 65 238
                                    

Rozdział miał być wczoraj ale jest niestety dopiero dzisiaj. Mimo wszystko życzymy Levi'owi spóźnione wszystkiego dobrego :D

POV Levi

Po tym, co zobaczyłem, nie zwlekając, udałem się do tej trójki dzieciaków, która powinna była być już po rozmowie z Aliso. Jak przystało, zapukałem do drzwi pokoju Alerta, a gdy usłyszałem "proszę", wszedłem do niewielkiego pokoiku. W odróżnieniu do białowłosej ich twarze wyrażały głęboki smutek. Nie byłem psychologiem jak Miel, ale tyle potrafiłem z nich wyczytać. Zadanie, które otrzymali do Erwina, nie było dla nich proste.

Tylko czemu dziewczyna była taka szczęśliwa, gdy przed chwilą ją minąłem?

- Co powiedzieliście Yagami, że ta praktycznie wybiegła z waszego pokoju szczęśliwa jak jakieś dziecko?- zapytałem, przyglądając się ich twarzom, które wyrażały jeszcze więcej bólu niż przedtem.

- Powiedzieliśmy jej to, co chciał dowódca, jednak stała się pewna komplikacja.- zaczęła czarnowłosa, a ja przygotowałem się już na najgorsze. Wiele pokładaliśmy w ten plan.- Alison powiedziała, że chce uciec razem z Erenem i odszukać swojego brata.

Słucham? Dziewczyna chce uciec? Czy to dlatego dołączyła do zwiadowców? Niby każdy ma swój powód, dla którego tu jest, jednak dezercja jest surowo karana. Czy ona nie jest tego świadoma?

Armin z pomocą Erena podszedł do swojej szafki i wyją z niej jakieś tabletki, zapewne leki przeciwbólowe. Połknął dwie na raz i ponownie usiadł na łóżku. Chłopak wciąż nie przyzwyczaił się do swojej nowej "nogi".

-Dobrze zrobiliście, Yagami to zrozumie.- powiedziałem, chociaż nie byłem pewien swoich słów. To jak bardzo była szczęśliwa i to, że zapewne nie potrwa to długo, mnie samego bolało. To tak trochę, jak odebrać małemu dziecku lizaka. Nawet ja nie jestem takim potworem. Mimo wszystko czasem trzeba postąpić niemoralnie dla większego dobra.

-Nie jestem tego taki pewien.- westchnął Eren. Postanowiłem zostawić ich już samych. Wyszedłem z pokoju i udałem się od razu na stołówkę po nieco późne już śniadanie oraz gorącą herbatę.

Siedząc przy oknie i popijając ten niezwykły napój, zobaczyłem, biegnącą do stajni białowłosą. Kilka minut później wyjechała na Freju, co zapewne oznaczało, że jechała porozmawiać z tą kobietą- tytan. Nasz plan wyjątkowo szedł po naszej myśli.
Z tyłu głowy jednak miałem pewną obawę.

A jeśli ta kobieta domyśli się, co chcemy zrobić i zrobi coś Alison?

Oczywiście było to mało prawdopodobne, ale jednak to nieprzyjemne uczucie towarzyszyło mi przez cały dzień. Próbowałem zająć myśli papierkową robotą, ale nie wychodziło mi to najlepiej. W głowie wciąż miałem te jej śmiejące się oczy, błyszczące pełnią życia, czego chyba od lat nie widziałem u żadnego człowieka, nawet nie chodzi o żołnierzy, ale o beztrosko żyjących ludzi. Była to naprawdę miła odmiana, a świadomość, że to szczęście zostanie przez nas zniszczone, nie dawała mi się skoncentrować na pracy.

Czyżbym zmiękł? Nigdy wcześniej nie obchodziły mnie uczucia innych osób.

POV Alison

Od razu po tym dość krępującym zdarzeniu na korytarzu z kapitanem, pobiegłam do gabinetu dowódcy. Poprosiłam go o jeden dzień wolnego, co dziwne nie miał nic przeciwko, nie pytał nawet, z jakiego powodu, tylko się zgodził. Nie przejmowałam się tym, byłam zbyt szczęśliwa, że wszystko szło po mojej myśli. Szybko osiodłałam Freja i pojechałam na nim do miasta. Kierowałam się do pabu, o którym kiedyś w jednym z listów wspomniała Annie, lubiła tam przychodzić w czasie przerwy podczas patrolu. Uznałam, że to będzie najlepsze miejsce, gdzie mogłabym na nią zaczekać. Gdy tylko przywiązałam Freja do płotu przed budynkiem, weszłam do środka. Już z zewnątrz było widać, że to miejsce jest typową, obskurną siedzibą dla pijaczków i oblechów. Poza czwórką starczych panów grających w karty w roku lokalu, na wprost od wejścia za barem stał młody chłopak, czyszczący szklanki. Zlustrował mnie swoimi ciemnymi oczami zza prostokątnych oprawek okularów, pewnie myślał, że zabłądziłam. Zamiast tego ja do niego podeszłam i zamówiłam szklankę lemoniady. Chłopak nie był jakiś wygadany, postawił przede mną szklankę z napojem i podał cenę, którą oczywiście zapłaciłam. Z napojem w reku udałam się do stolika przy drzwiach, czułam się tu najbezpieczniej oraz miałam na oku to, co działko się na ulicy, czy Frej jest bezpieczny, oraz czy nie idzie gdzieś niedaleko Annie. Spędziłam dobrą godzinę, siedząc i popijając powoli mój napój. Czułam na sobie spojrzenie barmana, jednak ignorowałam je. Zapewne nie często ktoś przychodzi i siedzi tyle samemu gapiąc się przez okno. Do pabu w tym czasie nikt więcej nie przyszedł. Nie traciłam jednak nadziei, że spotkam przyjaciółkę.

Znajdę Cię~Levi x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz