Hahaha nie wiem jaka była wasza reakcja jak przeczytaliście koniec ostatniego rozdziału ale nie martwcie się to był taki prank XD kckc
Rozdział dedykowany Mruczalka
- Nie ma nic w tym złego. – objęłam dziewczynę ramieniem, a ta o dziwo się nie wyrywała. – Wierzę, że Christa odwzajemnia twoje uczucia. – Ymir zdziwiona odwróciła się w moim kierunku.
- Skąd wiesz?
- Daj spokój dziewczyno, to widać od dobrych dwóch lat! To, jak na nią patrzysz i jak się nią opiekujesz. Tak nie patrzą na siebie przyjaciółki– wyjaśniłam spokojnym tonem.
- Myślisz, że ona wie? – zapytała widocznie podenerwowana.
- Nie jestem pewna, czasem jest tak, że to co się dzieje wokół nas jest dla nas niezauważalne. Powinnaś wyznać jej co czujesz. Christa cię uwielbia. Wierzę, że gdy dowie się o tym, jakie uczucia do niej żywisz, zrozumie to, co sama do ciebie czuje.
- Dziękuję za radę, zrobię to. Powiem jej o moich uczuciach.
***************
Zbieranie się Ymir na jej wyznanie zajęło jej pół roku. W końcu, jednak nadszedł ten moment. Zabrała ją na spacer, tam gdzie byłyśmy my, te kilka miesięcy temu. Christa zachowała się bardzo kulturalnie względnie swojej przyjaciółki. Wysłuchała ją uważnie, choć mimowolnie powiedziała jej prawdę. Oznajmiła, że nigdy nie patrzyła na nią inaczej niż, jak na siostrę. Mówiła, że nie jest w stanie aktualnie odwzajemnić tego, lecz dalej chce się z nią przyjaźnić, a to co się stanie w przyszłości, nie jest jej znane. Ymir nie musi już ukrywać swoich uczuć oraz są dalej nie rozłączne.
***************
Wróćmy wspomnieniami do moich początków, wtedy najlepiej widać progres.Był to okres, w którym byłam bardzo zamknięta, a moja krótka przyjaźń z Annie dobiegła końca. Pierwszy raz otrzymaliśmy możliwość wykorzystać sprzęty do trójwymiarowego manewru w terenie na treningu. Cały trud tego, rekompensowała ekscytacja z lotu i niesamowite odczucia. Ostrza miały za zadanie zranić czułe miejsce tytanów, a mianowicie kark. Cięcie na metr długości w poziomie o głębokości 10 cm. Był to jedyny, znany ludziom sposób na zabicie tych bestii.
W trakcie ćwiczeń w zespole byłam z Annie i Reinerem, gdyby jedno z nas nie rozcięło poduszki wystarczająco głęboko, musielibyśmy po nim poprawić, jednak nikt z nas, nie zrobiło tego niepoprawnie. Ani ja, ani Annie nie należałyśmy do osób świetnie radzących sobie w grupie, rozdzieliliśmy się więc, za co zostałyśmy skarcone przez Shadisa. Lot i zwinny manewr, pomiędzy kartonowymi tytanami wprawiał mnie w zadumę. W walce z prawdziwymi bestiami nie miałabym czasu czerpać z tego przyjemności, więc robiłam to póki mogłąm. Nie obyło się bez świetności Mikasy, która ze wszystkim radziła sobie doskonale, jednakże nie czułam się od niej wielce gorsza. Ścigałyśmy się do ostatniego, nietkniętego, kartonowego giganta. Był on największy z wszystkich, przez co musiałyśmy wspiąć się wysoko. Dotarłam do niego jako pierwsza, robiąc salto rozcięłam kark tytana.
- Wow, to było niezłe – wydusił z siebie podlatując do nas Eren.
- Alison! Na dół! – wydarł się Keith. Byłam już psychicznie przygotowana na jego krytykę, jak to ja nie działam zespołowo.
Wylądowałam przed instruktorem, jednak słowa jedynie wprowadziły mnie w lekkie zmieszanie.
- Znasz kogoś takiego, jak kapral Levi Ackermann? – nie spodziewałam się takiego pytania, nie znałam tego człowieka.
- Pierwsze słyszę – odparłam, byłam szczera.
- Może będziesz miała okazję go poznać, jak tylko nauczysz się pracować zespołowo, ponieważ jest ci to ewidentnie obce!
- Tak sir! – zasalutowałam i dołączyłam do pary blondynów z mojej grupy. Biegiem wracaliśmy do obozu.
- Naprawdę nie znasz kapitana Levia? To najlepszy żołnierz korpusu zwiadowczego! Facet jest lepszy niż nie jedno wojsko. Pokonał tylu tytanów wciągu dnia ilu prawdopodobnie każdy, inny żołnierz za życia! – Reiner nie jest osobą, która zachwala kogoś, a tym bardziej nie zachwala nikogo jakoby był bogiem, więc ten gość, albo musiał być tym pieprzonym bogiem, albo ktoś Reinera podmienił.
- W takim razie może uda mi się go poznać. Planuję iść do Zwiadowców- odparłam, co nieco zaskoczyło moich towarzyszy.
- Nie gadaj! Jesteś jedną z najlepszych tutaj i na bank uda ci się dostać do Żandarmerii, czemu chcesz tam iść? – chłopak zdziwił się moim wyznaniem planów na przyszłość.
- Mam swoje powody – powiedziałam bardziej do siebie, chociaż Reiner i Annie mogli to również usłyszeć. Nie miałam jednak zamiaru mówić im o moich postanowieniach. Blondyn pomimo swojego niezadowolenia i chęci poznania prawdy, nie drążył tematu.
***********
Przedostatnia noc w korpusie treningowym. Już jutro zadecydujemy o swoim dalszym losie. Podzielimy się na trzy grupy: korpus Żandarmerii, korpus stacjonarny oraz korpus zwiadowczy. To pierwsze jest marzeniem ściętej głowy, gdyż tylko pierwsza dziesiątka ma możliwość dołączenia do niej. Jeśli mnie pamięć nie zawodzi, a nie zawodzi, Reiner chce się tam dostać i naprawdę wierzę, że może mu się udać. Jest jednym z najlepszych. Możliwe, że nawet drugi po Mikasie. Założę się, że zajmę 5 miejsce albo niżej, choć zaliczę się do 10 najlepszych. Może i nie zależy mi na tym jakoś bardzo, to miło wiedzieć, że nie jest się słabeuszem. Wszystko wyjdzie na jaw, gdy staniemy twarzą w twarz z tymi bestiami.
Na stołówce siedzieliśmy i rozmawialiśmy dobre kilka godzin. W końcu, z niektórymi więcej możemy się nie spotkać. Nasze drogi się rozejdą, a przecież tyle ze sobą przeszliśmy. Jeszcze niedawno, nigdy bym nie pomyślała, że mogę przywiązać się do ludzi, a jednak finalnie wyszło jak wyszło.
**************
Ostatnia noc szkolenia..
Wszyscy ustawiliśmy się w rzędach. Przed nami tak, jak pierwszego dnia przemawiał Keith Shadis. Pamiętam, jakby to był wczoraj, jak go nienawidziłam. Teraz jestem mu ogromnie wdzięczna za to, jakiego zrobił ze mnie człowieka.
- Poświęćcie swoje serca! – rozkazał Shadis, na co każdy tu zebrany zasalutował. – Wraz z ukończeniem szkolenia otwierają się przed wami trzy ścieżki. Możecie dołączyć do wojsk stacjonarnych, które bronią miast i umacniają mury lub też przyłączyć się do oddziału zwiadowczego, by stawiać na szali swoje życie, walczyć z tytanami na ich terytorium. Lub wstąpić w szeregi służącej królowi Żandarmerii wojskowej, zajmującej się kontrolowaniem ludności i utrzymywaniem porządku. Oczywiście, do Żandarmerii może dołączyć tylko 10 najlepszych kandydatów, których teraz wyczytam i proszę, by wystąpili. Najlepszym kadetem 104 korpusu szkoleniowego jest Mikasa Ackermann! – nie oczekiwałam 1 miejsca tak, więc nie zawiodłam się słysząc jej imię jako pierwszej. Nie spodziewałam się, jednak usłyszeć swoje jako następne. – Drugim najlepszym kadetem jest Alison Yagami. – zaskoczona dołączyłam do szeregu zaraz obok Mikasy, to było ogromne wyróżnienie i wierzę, że brat byłby ze mnie dumny.
- ! ......Reiner Braun!.... Annie Leonhart!.... Bernard Hoover!.... Eren Jaeger!.... Jean Kirschtein!...... Marco Bodt!.... Connie Springer!... Dziesiątym najlepszym kadetem jest Sasha Braus!...Całą resztę wam mocno streszczę. Shadis pogratulował nam osiągnięć, lecz wręcz nakazał nam byśmy nie osiadali na laurach. Mamy złożyć podania do oddziałów, które nas interesują, a ja już nie mogę się tego doczekać. Jutro wrócimy już do miasta. W przeciągu tych trzech lat zdarzyło mi się zapomnieć czemu ja tu właściwie jestem, i że to nie zabawa. Jednakże teraz jestem bardziej zdeterminowana niż kiedykolwiek. Mój cel jest blisko, aby wyjść za mury i aby go odnaleźć, bo wierzę, że gdzieś tam jest.
*********
Ogromnej imprezy pożegnalnej czas zacząć. Wszyscy piliśmy wiedząc, że jutro nie mamy ciężkich treningów. Bawiliśmy się i cieszyliśmy swoimi osiągnięciami. Rozmawiałam właśnie z Reinerem w tańcu, do którego mnie zaprosił. Bujaliśmy się w rytm granej muzyki.
- To jak? Dalej chcesz iść do korpusu zwiadowczego? Przecież to bardzo niebezpieczne. Zawsze mówisz, że masz swoje powody, ale nigdy ich nie zdradziłaś. – chłopak niejeden raz namawiał mnie do pójścia do żandarmerii razem z nim i Annie jednak ja od początku wiedziałam gdzie muszę iść.
- Od początku miałam określony cel. Nie trenowałam, by móc żyć bezpiecznie w wewnętrznej dzielnicy. Chciałam stanąć do walki z Tytanami. – chciałam odnaleźć brata. Podczas mojej przemowy dookoła mnie zrobiło się tłoczno, inni przysłuchiwali się co mam do powiedzenia. Byli tym zaskoczeni, ale jednocześnie jakby zmotywowani.
- Nie można ich pokonać. – krzyknął jeden chłopak, który nie mógł najwidoczniej zrozumieć mojego podejścia. Nie to co Eren, który zmienił trochę mój pogląd na świat w ciągu tych lat. - Przecież wiecie jak wielu ludzi pożarły. Zginęła jedna piąta całej populacji, wiec mamy pewność, ludzkość nie ma z nimi szans- podejście tego chłopaka przypominało moje, sprzed trzech lat, więc potrafiłam go zrozumieć.- Skończ pleść te głupoty. – wysyczał Eren, który wiedział najlepiej, że o marzenia trzeba walczyć. – Poddasz się, ponieważ wydaje ci się, że nie możesz ich pokonać? Chcesz się poddać jeszcze zanim zaczniesz walkę?! To prawda, że do tej pory ponosiliśmy tylko klęski. Przyczyną tego była nasza niewiedza na ich temat! Teraz dzięki tym wszystkim ludziom co zginęli możemy walczyć sposobem, a nie ilością. Ponieśliśmy wiele klęsk, jednak wiedza, którą zebraliśmy, da nam nadzieję w kolejnych bojach! Chcesz zmarnować wiedzą taktyczną okupioną setkami tysięcy ofiar, by móc sobie w spokoju dogadzać?! Żartujesz sobie?! – słowa Erena dopadły naszych serc druzgocząc wszelkie inne poglądy. Po raz kolejny, lecz tym razem zdecydowanie mocniej przelał w nasze serca swoją determinację i wolę walki. – Wybije ich co do nogi i uwolnię ludzkość od tych murów! – jego marzenia, które przeinaczają się w jego rękach w cele. Coraz częściej przypomina mi on mojego brata, który jak był młodszy posiadał te same ideały. - Ludzkość jeszcze nie przegrała! – po jego słowach zapanowała długa cisza, nikt nie wiedział co powiedzieć. Po takich słowach nie dało się już wrócić do normalności.
Eren wybiegł ze stołówki, a za nim Armin i Mikasa - jego najlepsi przyjaciele, którzy nigdy go nie zostawiają w potrzebie. To dzięki nim Erena po śmierci matki nie spowiła ta aura, którą ma, każdy po utracie kogoś bliskiego. On smutek przerodził w determinację. To co zawsze starałam się zrobić ja, jednak nieudolnie. Chociaż czasem mam Erena za głupiego dzieciaka, który biega i krzyczy, że wybije wszystkie tytany, co do nogi czasem potrafi zmienić życie wielu ludzi tak, aby oddali swoje życie za jego ideały. Myślę, że to będzie idealny dowódcą w przyszłości.
No i kolejny rozdział na ponad 1500 słów. Mam nadzieję, że się podoba :D Piszcie co mogłabym poprawić. Konstruktywna krytyka zawsze na propsie :D
Rozdział poprawiony przez Muuuziuuu_Sleepy
CZYTASZ
Znajdę Cię~Levi x OC
FanfictionDruga część już na moim profilu - "Bezdech" "Szukam cię i znajdę. Nie wiem, ile wysiłku będzie mnie to kosztowało, ale zrobię wszystko, bo wierzę, że wciąż żyjesz." Alison to młoda dziewczyna, która straciła brata, ale nie chce przestać go szukać. P...