2.6

89 5 1
                                    

Kwiecień

Po tym dniu często spotykałam Pawła na cmentarzu. Wychodziliśmy z niego rozmawiając na różne tematy, przez co wydaje mi się teraz mniej zamknięty na wszystkich. Bardzo przeżywa utratę ukochanej i córeczki, czemu wcale się nie dziwię. Uważam, że zachował się szlachetnie biorąc ślub z Kają. Uszczęśliwił ją, chciał, żeby przeżyła wszystko, co sobie wymarzyła.

Dziś jednak nie jestem w stanie pójść na cmentarz. Kaszel i katar nie mają końca, ból gardła i gorączka również nie chcą odejść. Ciągle męczą mnie dreszcze i nieodchodzący chłód. Mój telefon zaczyna wibrować, więc niechętnie chwytam urządzenie i odbieram połączenie, po czym przykładam słuchawkę do ucha.

- Tak, słucham? - mówię.

- Lola? Jesteś chora? - słyszę zmartwiony głos Oli. - Paweł zadzwonił do mnie, bo nie było cię na cmentarzu.

- Coś mnie złapało. - odpowiadam słabo.

- Potrzebujesz czegoś? - pyta, a w tle słyszę stłumione głosy.

- Zaraz przeleję Ci pieniądze. - zaznaczam od razu. - Potrzebuję tabletek do ssania, jakiegoś syropu i czegoś na zbicie gorączki. Wiesz, gdzie mieszkam.

- Pewnie. - mówi i rozłącza się, więc szybko robię przelew, po czym odkładam telefon i znów owijam się szczelnie kołdrą. Cała drżę, nadal czując ogarniający mnie chłód. Drzemię do momentu, gdy słyszę dzwonek do drzwi. Po chwili moja babcia puka i otwiera drzwi do mojego pokoju.

- Masz gościa. - odzywa się.

- Niech wejdzie. - odpieram i siadam owinięta w kołdrę i koc. Wytrzeszczam oczy, gdy zamiast Oli widzę znajomą, wysoką postać. Paweł, jak zwykle, ma na sobie czarne ubrania, a jego policzki są zaróżowione. - Paweł? Myślałam, że Ola przyjdzie.

- Wysłała mnie, bo ma dużo do zrobienia dzisiaj. - odpowiada, zamykając za sobą drzwi. Kładzie na komodzie siatkę z lekami, a obok niej drugą. - Zgaduję, że nic dziś nie jadłaś?

- No masz rację. - mówię zawstydzona, a on od razu podaje mi łyżkę i pojemnik z zupą z jakiejś knajpy. Wdycham zapach rosołu i zanurzam w nim łyżkę. Mam ochotę się rozpłakać, gdy tylko czuję ciepło i smak zupy.

- Pójdę do kuchni zagrzać Ci termofor i zrobić herbatę. - odzywa się, więc kiwam głową. Wychodzi i wraca po kilku minutach. Zabiera ode mnie pusty pojemnik i łyżkę, a za to podaje gorący termofor, który wciskam pod kołdrę, a także kubek z aromatycznym napojem. - Z miodem, cytryną i imbirem. Czas na lekarstwa.

Biorę łyk z kubka i kładę go na regale, żeby przyjąć lekarstwa. Po tym dopijam herbatę, póki jest ciepła. Paweł siada na pufie i przygląda mi się ze spokojem. Rozgląda się ciekawie po pokoju, a mnie od razu jest wstyd za ten syf.

- Wybacz ten nieporządek. - mówię cicho.

- Nic nie szkodzi. - kręci głową, ale nadal się rozgląda.

- Nie mam serca wyrzucić rzeczy dziadka. - przyznaję zawstydzona. - Ten pokój należał do niego.

- Wiesz, może gdybyś to zrobiła, łatwiej byłoby ci łatwiej pogodzić się z jego stratą? - sugeruje.

- Zrobiłeś to z rzeczami Kai? - pytam bezmyślnie.

- Na początku też od tego stroniłem. - odpowiada. - Dopiero po półtorej roku terapii się na to zdobyłem.

- Pomogło?

- Tak. - patrzy mi prosto w oczy. - Zrobiłem to w drugą rocznicę jej śmierci, bo dotarło do mnie, że nie przywrócę jej życia swoim nieszczęściem i żałobą. Chciałaby, żebym był szczęśliwy.

Na jego słowa moje oczy wypełniają łzy, które szybko spływają po moich policzkach. Chłopak wzdycha, ale podchodzi bliżej, kuca przy łóżku i obejmuje mnie delikatnie.

- Możesz mi z tym pomóc?

6s | ZeamsoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz